Jak mógł uzbrojony 35-latek z córką jako zakładniczką dostać się w sobotę samochodem na płytę lotniska w Hamburgu? Czy jedyne przeszkody to były naprawdę tylko czerwono-białe szlabany? Już w sobotę wieczorem pytanie to nurtowało wielu pasażerów i użytkowników mediów społecznościowych: "Jak mogło do tego dojść"? Dopiero w niedzielę po południu po 18 godzinach negocjacji z policją porywacz się poddał, został aresztowany i przekazał dziecko służbom. Pomimo szczęśliwego zakończenia pozostaje obawa przed czynami jeszcze gorszymi w skutkach. W przeciwieństwie do wielu miejsc, gdzie chociażby zanurzalne słupki bezpieczeństwa w podłożu zapobiegają nieupoważnionemu przejazdowi pojazdów, na lotnisku w Hamburgu wydaje się, że czerwono-białe szlabany były faktycznie jedyną przeszkodą dla 35-latka przy wdarciu się samochodem na obszar chroniony. Ekspert o poziomie bezpieczeństwa na niemieckich lotniskach: To skandal Nie był to pierwszy taki incydent na niemieckich lotniskach. W lipcu aktywiści klimatyczni z grupy Ostatnie Pokolenie przecięli płot na lotnisku w Hamburgu, wypożyczyli rowery i skierowali się w kierunku płyty lotniska, przyklejając się w kilku miejscach na pasach startowych. W konsekwencji tego doszło do wielogodzinnego paraliżu ruchu lotniczego. Podobne sytuacje miały miejsce niedawno także na lotniskach w Berlinie i Monachium. Stosownie surowo ocenia sytuację w Hamburgu ekspert ds. lotnictwa Heinrich Großbongardt, który wcześniej pracował w Lufthansie, dla Boeinga i zrzeszenia pilotów Cockpit. Jak powiedział magazynowi "Der Spiegel": "Lotnisko w Hamburgu nie jest bezpieczne i inne lotniska w Niemczech również nie są". Zdaniem Großbongardta to skandal. Lotniska "są od dziesięcioleci znane jako preferowane cele ataków terrorystycznych. Na płytach stoją maszyny z dziesiątkami tysięcy litrów kerozyny i setkami pasażerów na pokładzie". Großbongardt nazywa operatorów lotnisk i władze "niewiarygodnie naiwnymi". DPolG domaga się zwiększenia bezpieczeństwa Również Niemiecki Związek Policjantów (DPolG) uważa, że dotychczasowe działania nie wystarczają. - Trudno przekonać, że w przeciwieństwie np. do jarmarków świątecznych, które są zabezpieczane betonowymi blokami, nasze lotniska jako obszary o wysokim rygorze bezpieczeństwa traktowane są przez operatorów po macoszemu - ocenia Heiko Teggatz, wiceprzewodniczący DPolG w rozmowie z agencją DPA. Jego zdaniem politycy robią w tym obszarze zdecydowanie za mało. - Brakuje mi także inicjatywy ze strony minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser - mówi Teggatz. Ustawa o bezpieczeństwie lotniczym nakazuje między innymi, że operatorzy lotnisk są zobowiązani do zabezpieczenia obszarów strony powietrznej przed nieupoważnionym dostępem oraz w przypadku obszarów bezpieczeństwa lub wrażliwych części obszarów bezpieczeństwa, dostępu do nich mogą udzielać jedynie szczególnie upoważnionym osobom. Władze lotniska bronią się przed zarzutami Władze lotniska w Hamburgu uważają, że nie dopuściły się zaniedbań. "Zabezpieczenie obszaru spełnia wszystkie wymogi prawne i w większości przypadków je przewyższa" - przekazała rzeczniczka lotniska agencji DPA. Mimo to przy rozmiarach lotniska, którego wielkość odpowiada niemal 800 boiskom piłkarskim, nie można wykluczyć, że "z użyciem siły fizycznej może dojść do wysoce przestępczego, nieupoważnionego dostępu do obszaru ochronnego". Aby zapewnić bezpieczeństwo ruchu lotniczego, oprócz środków budowlanych, ustanowiono także łańcuchy alarmowe, "które działały bez zarzutu". A wcześniejsze działania grupy Ostatnie Pokolenie nie spowodowały wprowadzenia nowych wymogów bezpieczeństwa dla obiektów infrastruktury krytycznej. Obecnie hamburskie lotnisko testuje nowe systemy kamer i czujników ogrodzeniowych. "Dodatkowo intensywnie zwiększono patrolowanie ogrodzenia przez służby ochrony" - zapewniła rzeczniczka. Nie chciała jednak wypowiedzieć się na temat widocznie łatwych do sforsowania szlabanów. "Proszę zrozumieć, że nie możemy udzielać bliższych informacji na temat koncepcji bezpieczeństwa" - napisała. Redakcja Polska Deutsche Welle/Alexandra Jarecka