Inicjatorzy referendum chcą, by władze Berlina w najbliższych siedmiu latach zrealizowały wiele nowych projektów związanych z ochroną klimatu. To inwestycje związane z transportem, energetyką i budownictwem. Stefan Zimmer z organizacji Klimaneustart w rozmowie z Interią przyznał, że plan, jaki postawili sobie ekolodzy, jest ambitny, ale możliwy do zrealizowania. W pierwszej kolejności chodzi o przejście na energię odnawialną, którą można pozyskać z sąsiedniego kraju związkowego jakim jest Brandenburgia. Szansą - zdaniem Zimmera - byłaby również budowa paneli fotowoltaicznych na dachach miejskich kamienic, dzięki którym można byłoby zapewnić Berlinowi blisko 25 procent energii. Konieczne byłyby również inwestycje związane z ocieplaniem budynków, W tej kwestii poparcie ze strony zwykłych berlińczyków wydaje się zapewnione. Ale gorzej, gdy dyskusja o neutralności klimatycznej schodzi na inne tory, czyli gdy pojawiają się pomysły dotyczące transportu. Mniej samochodów, więcej komunikacji tramwajów i autobusów Frank Zimmer mówi Interii o konieczności ograniczeniu transportu samochodowego w mieście. - Nie jesteśmy za likwidacją ruchu kołowego w mieście, ale przynajmniej ograniczaniu go o połowę - wyjaśnia. Aktywiści z Klimaneustart domagają się budowy nowych tras tramwajowych i uruchamiania kolejnych linii autobusowych. Chcą, aby komunikacja miejska kursowała w stolicy Niemiec częściej, tak by mieszkańcy podróżując z obrzeży miasta do centrum korzystali z transportu publicznego. W grze są również ograniczanie prędkości na większości ulic oraz wstrzymanie budowy kolejnych odcinków miejskiej autostrady. Te propozycje w stolicy Niemiec nie wszystkim mieszkańcom się podobają. Głos ludu a problem z administracją Ale z dzisiejszego punktu widzenia, nawet jeśli plany inwestycyjne udałoby się przeforsować, ich realizacja wydaje się mało realna. Wszystkiemu jest winna administracja, która w stolicy Niemiec funkcjonuje fatalnie. Problem ciągnących się latami przetargów czy pozwoleń na budowę jest znany w Berlinie od wielu lat. Powodem m.in jest brak urzędników, którzy są odpowiedzialni za miejskie inwestycje. Do tego dochodzi jeszcze skomplikowany system podziału kompetencji pomiędzy Senatem (lokalnym rządem - przyp. red.), a władzami berlińskich dzielnic, który wiele inwestycji opóźnia. Referendum, które odbędzie się w niedzielę, nie jest plebiscytem wiążącym dla włodarzy miasta, ale zadaniem ekologów jego wyniki, jeżeli poparcie dla projektu będzie duże, pomogą w przekonaniu rządu do realizacji klimatycznych celów. Władze stolicy Niemiec od ponad 10 lat wprowadzają projekty, które mają ograniczyć emisję gazów cieplarnianych i emisję spalin. Na ulicach miasta sukcesywnie wprowadzane jest ograniczenie prędkości do 30 km/h. Obowiązuje ono już obecnie na 80 proc. wszystkich ulic. Do roku 2030 wszystkie autobusy miejskiego przewoźnika BVG mają być pojazdami zero emisyjnymi. Od stycznia bilet miesięczny na komunikację publiczną kosztuje 29 zamiast 63 Euro. Od maja bilet ten zostanie zastąpiony zostanie przez tzw. Deutschlandticket, co oznacza, że pasażerowie będą mogli korzystać z komunikacji regionalnej w całym kraju, nie tylko w Berlinie. Z Berlina Tomasz Lejman Czytaj również: Berlin działa na drut i taśmę klejącą. W mieszkańcach coś pękło [OPINIA]