Urząd kanclerski w Berlinie, który ze względu na kształt nazywany jest "federalną pralką", ma już 21 lat. To był jeden największy projektów rządowych po zjednoczenia Niemiec, którego ojcem jest nieżyjący były kanclerz Helmut Kohl. Gdy budynek był projektowany, zakładano, że pracować w nim będzie około 600 urzędników. Ale z czasem kanclerska administracja rozrastała się do tego stopnia, że dziś w kanclerskiej siedzibie pracuje blisko 900 osób. Dlatego w 2016 roku była kanclerz Angela Merkel zdecydowała o powiększeniu swojej siedziby. Po rozbudowie budynek będzie dwukrotnie większy - w sumie powierzchnia "federalnej pralki" wyniesie 50 tysięcy metrów kwadratowych. Tym samym siedziba niemieckiego rządu będzie ośmiokrotnie większa od Białego Domu, w którym urzęduje amerykański prezydent. Co prawda w siedzibie Joe Bidena pracuje tylko część administracji, bo większość urzędników stacjonuje w pobliskim Old Executive Office Building, jednak zdaniem wielu ekspertów urząd kanclerski będzie niesamowitym gigantem.Zobacz wideo - Tomasz Lejman o awanturze o budynek urzędu kanclerskiego w Berlinie:(dalsza część tekstu pod nagraniem) Biura, lądowisko dla śmigłowca i przedszkole W nowej części położonej położonej po drugiej stronie Sprewy powstanie nawet do 400 biur, lądowisko dla rządowego śmigłowca, przedszkole dla dzieci pracowników i nowe mieszkanie służbowe kanclerza o powierzchni 250 metrów kwadratowych. Gdy projekt powstawał w głowach urzędników, koszt rozbudowy nie miał przekraczać 450 milionów euro. Ale w między czasie kosztorysy się zmieniły i dziś wiadomo, że już teraz niemieccy podatnicy zapłacą za budowę 777 milionów euro. Na rząd w Berlinie wylała się fala krytyki, przede wszystkim ze strony opozycji, która domaga się wstrzymania inwestycji, bo Niemcy znajdują się w kryzysie, inflacja rośnie i trudno taką inwestycję wytłumaczyć zwykłym ludziom, gdy większość Niemców narzeka na kurczące się budżety domowe ze względu na szalejącą inflację i rosnące ceny energii. Ale rzecznik niemieckiego rządu przekonuje, że tej inwestycji, na którą zielone światło dano siedem lat temu, zatrzymać już nie można, bo zwiększy to koszty jeszcze bardziej. Jego zdaniem zerwanie umów kosztowałoby teraz blisko 100 mln euro, a rocznie niemiecki budżet musiałby ponosić kolejne koszty w wysokości 40-50 mln euro ze względu na wzrost cen budowlanych. Rzecznik Scholza uważa również, że rozbudowa jest konieczna, ponieważ to jedyny sposób na to, by rząd w czasach kryzysu mógł sprawnie pracować. 600 mln euro na siedzibę ministerstwa finansów To nie jedyna gigantyczna inwestycja, którą niemiecki rząd zaplanował w ostatnim czasie. W kolejce jest również federalne ministerstwo finansów. Prace nad projektem tej inwestycji trwają w Berlinie od roku 2019, jednak żadne środki finansowe nie zostały jeszcze zatwierdzone. Ale już dziś wiadomo, że koszt przekroczyłby 600 mln euro. Po burzy, jaką wywołała decyzja o rozpoczęciu rozbudowy urzędu kanclerskiego, niemiecki minister finansów Christian Lindner plany rozbudowy swojego resortu na razie zamroził. Z Berlina Tomasz Lejman