Człowiek, którego rękę znaleziono w brzuchu rekina, został zidentyfikowany jako zaginiony w poprzednim tygodniu turysta ze Szkocji. Jak donosi "The Sun", mężczyzna wraz z żoną przebywał na tygodniowych wakacjach na wyspie Reunion. Para wybrała się poplażować. Kiedy mąż poszedł popływać i nie wrócił, żona wszczęła alarm. Jak podkreśla gazeta, rozpoczęto poszukiwania na szeroką skalę. Zaangażowano helikoptery, łodzie patrolowe, nurkowie przeszukiwali lagunę, a na lądzie pracowały patrole z psami topiącymi. Bezskutecznie. Sprawą zaginionego Brytyjczyka zajął się resort spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii. Jak przekazano "The Sun", ministerstwo wspiera rodzinę mężczyzny i jest w kontakcie z lokalnymi władzami. Czy za zniknięcie turysty odpowiada rekin tygrysi? Trzymetrowy rekin tygrysi, w którego brzuchu znaleziono ludzką rękę, został zabity na początku tygodnia. Uznano go za zagrożenie, bo wraz z kilkoma innymi za bardzo zbliżał się do plaż otwartych dla turystów. "The Sun" przypomina, że w czasie niedawnej wizyty na wyspie prezydent Francji Emmanuel Macron zadeklarował, że rząd robi wszystko, by poradzić sobie z kryzysem z rekinami. Tymczasem uprawianie pływania i sportów wodnych na wyspie pozostaje śmiertelnie groźne w związku z obecnością potężnych drapieżników. Jak informuje BBC, na Reunion w wielu miejscach można trafić na wielkie znaki informacyjne, które ostrzegają, że w wodach opływających wyspę żyje mnóstwo rekinów. Mieszkańcy nie ukrywają tego faktu przed turystami, którzy oprócz uprawy trzciny cukrowej stanowią ich główne źródło utrzymania. Przed wejściem na każdą plażę stoi znak informujący o zagrożeniu. Wokół zachodniej części wyspy, gdzie znajdują się plaże, krążą też łodzie pilnujące osób, które zdecydowały się na pływanie, ignorując zakazy i ostrzeżenia. Mimo to, jak podkreśla Erick Quelquejeu, z którym rozmawiało BBC, dochodzi do wielu ataków rekinów.