- Nie spodziewałem się niczego szczególnego po tej książce. Wszyscy oczekiwali, że to będzie kij wsadzony w mrowisko, a moje wrażenie jest takie, że widać tam ducha Diany. To jest książka bardzo smutna - mówi Maciej Czajkowski, dziennikarz i specjalista od monarchii brytyjskiej. W rozmowie z Piotrem Witwickim ocenia, że autobiografia księcia Harry'ego jest "zamknięciem jego dotychczasowego życia". - Widać w niej też rzecz, o której rzadko mówimy, czyli miłość do matki. Ta miłość napędza nas wszystkich do działania. Nie szukałabym jakichś racjonalnych wytłumaczeń całej tej książki i poszczególnych jej fragmentów - zaznacza. Maciej Czajkowski: Ta książka to rebelia antyelżbietańska Pytany o to, czy autobiografia księcia jest "wołaniem o atencję", odpowiada, że jego zdaniem tak nie jest. - Widzę tę książkę jako rebelię antyelżbietańską. Nie przeciw rodzinie, ale zasadom, według których funkcjonuje monarchia. Te zasady królowa Elżbieta przejęła od swojego ojca, a jeszcze wcześniej od swojej babki. One pamiętają czasy imperium, czasy kolonialne - mówi. Dodaje, że Harry poznaje nowy świat, który jest zupełnie inny od życia rodziny królewskiej. - Znajduje się w innej części świata i może załatwiać sprawy normalnych śmiertelników. I zauważa, że te zasady (monarchii - przyp. red. ) są już przeterminowane - uważa Czajkowski. Ekspert ocenia też działania rodziny królewskiej. Jego zdaniem komunikacja ze strony pałacu Buckingham jest przestarzała. - Czy ktoś wie i pamięta, co pałac powiedział miesiąc temu? Nie, wiedzą to tylko nerdy, które są zainteresowane tym tematem. Harry i Meghan w komunikacji są dużo bardziej skuteczni - mówi. Zwraca też uwagę na to, że wśród ludzi młodych, w wieku 18-24 lat, poparcie dla rodziny królewskiej wynosi 20-30 procent. - Największą nowoczesnością biur prasowych pałacu jest wrzucanie fotek na media społecznościowe. (...) A może te media nie przemawiają do tej grupy? - zastanawia się. Wielkie pojednanie w rodzinie? Prasa uważa, że to niemożliwe W rozmowie pojawia się też wątek serialu "The Crown" i wpływu królowej Elżbiety na brytyjską politykę. - Mam małe ostrzeżenie dla wszystkich, którzy go oglądali. 70-80 procent serialu to fikcja, bo my nie wiemy, o czym oni (członkowie rodziny królewskiej - przyp. red.) rozmawiają - zaznacza Czajkowski. Dodaje, że z różnych innych źródeł możemy czerpać informację o tym, że spotkania królowej z kolejnymi premierami Wielkiej Brytanii były ważne dla polityki kraju. Wracając do relacji w rodzinie królewskiej, Czajkowski mówi, że "po książce i dokumencie Netflixa musimy poczekać aż kurz opadnie. W każdej rodzinie czy firmie tak jest". Wspomina ostatnie spotkanie Williama, Kate, Harry'ego i Meghan, które miało miejsce po śmierci królowej. - Byłoby super, gdyby połączyli siły. Kardashianki nie miałyby co robić, bo oni skupiliby uwagę świata i mogliby zrobić wiele wspaniałych rzeczy - dodaje. Jednocześnie zauważa, że zdaniem brytyjskiej prasy takie pojednanie nie jest możliwe. - Piszą, że Harry został uprowadzony przez kult terapii i Meghan - mówi. Czajkowski potwierdza też, że wszelki przecieki dotyczące rodziny królewskiej są koordynowane przez pałac. - Skupiamy się cały czas na członkach rodziny królewskiej, a cała otoczka pałacowa, ludzie, którzy dla nich pracują, to jest osobna kasta. Ci ludzie tak bardzo się identyfikują ze swoimi pracodawcami, że często ich ucieleśniają, ale w bardzo okrutny, straszny sposób. Bronią całego systemu, a każdy jest traktowany jak intruz - stwierdza.