Imigranci atakowali kobiety. Ukarano szefa policji w Kolonii
Wśród ofiar napaści seksualnych i rabunkowych, do jakich doszło w noc sylwestrową w Kolonii, nie ma Polek - podała w piątek agencja dpa, powołując się na źródło w MSZ w Berlinie. O wyjaśnienie tej kwestii prosił szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski. Tymczasem szef policji w niemieckiej Kolonii został zawieszony.

Właściwe niemieckie władze nie otrzymały dotąd informacji o obywatelach polskich poszkodowanych w zajściach - pisze dpa dodając, że polskie i niemieckie placówki są w tej sprawie w kontakcie.
PAP nie udało się uzyskać oficjalnego potwierdzenia tej wiadomości.
Tymczasem szef policji w niemieckiej Kolonii został zawieszony. To reakcja na serię ataków na kobiety podczas nocy sylwestrowej. Informację podał koloński dziennik "Koelner Stadt-Anzeiger" w wydaniu internetowym. Minister spraw wewnętrznych w rządzie landu Nadrenii Północnej-Westfalii Ralf Jaeger poinformował, że ten krok był konieczny, by przywrócić społeczeństwu zaufanie do policji i wiarę w jej zdolność do działania. Według danych z niemieckiego MSW, dotychczas zidentyfikowano 31 osób, podejrzanych o kradzieże i napaści seksualne w Kolonii. To dziewięciu Algierczyków, ośmiu Marokańczyków, pięciu Irańczyków, czterech Syryjczyków, a także dwóch Niemców, Irakijczyk, Serb i Amerykanin.Kolonia znajduje się na terenie kraju związkowego Nadrenia Północna-Westfalia w zachodniej części Niemiec.
W związku z incydentami, do jakich doszło w noc sylwestrową w Kolonii, Waszczykowski wystosował w czwartek list do ministra spraw zagranicznych RFN Franka-Waltera Steinmeiera z prośbą o przekazanie informacji, czy wśród ofiar ataków na tle seksualnym znajdowały się obywatelki Polski.
W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia grupa ponad 1000 mężczyzn, według policji "o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej", zebrała się w okolicach dworca głównego w Kolonii i znajdującej się nieopodal katedry. Młodzi mężczyźni obrzucali petardami innych uczestników zabawy pod gołym niebem.
Z tłumu wyodrębniały się mniejsze grupy, które osaczały kobiety, napastowały je, a następnie okradały. Grupy napastników liczące kilkadziesiąt osób otaczały swoje ofiary, uniemożliwiając policji szybką interwencję. Policja przez długi czas nie potrafiła opanować sytuacji.