Globalna fala antyimigracyjnej ksenofobii
Wątła kondycja globalnej gospodarki nie może być usprawiedliwieniem dla antyimigracyjnej ksenofobii widocznej w różnych państwach świata. Nie powinni jej ulegać zwłaszcza politycy - argumentuje piątkowy "The Independent".
Brytyjska gazeta wskazuje na "przygnębiające" - jak je nazywa - objawy niechęci i rasizmu wobec imigrantów w różnych państwach: we Francji, Włoszech, Australii i USA.
"Imigranci często są kozłami ofiarnymi, zwłaszcza w okresie gospodarczego stresu. Francja (gdzie w czwartek rozpoczęto akcję deportowania rumuńskich Romów - red.) nie jest żadnym wyjątkiem" - napisała gazeta, przytaczając opinię krytyków, którzy sugerują, że deportując Romów, prezydent Nicolas Sarkozy chce odwrócić uwagę od opinii od skandali w jego rządzie.
Dwoje czołowych polityków australijskich: premier Julię Gillard oraz lidera opozycyjnej partii liberalnej Tony'ego Abbota "Independent" nazywa hipokrytami, zauważając, że w kampanii wyborczej przed sobotnimi wyborami licytowali się o to, kto jest twardszy w stosunku do nielegalnych imigrantów (boat people), podczas gdy sami są imigrantami urodzonymi w Londynie i Walii.
Za hipokrytę został uznany też Sarkozy, którego ojciec - węgierski arystokrata - zbiegł do Francji w przededniu II wojny światowej.
"Kondycja globalnej gospodarki jest wątła i zanosi się na to, że ksenofobia utrzyma się jako potężna siła w demokracjach różnych państw świata. Odpowiedzialni przywódcy polityczni muszą się zdobyć na odwagę i wyjaśnić obywatelom, że imigranci nie są powodem ich (ekonomicznych) trudności" - podkreśla dziennik.
Przypomina, że hipokryzja nie ogranicza się do polityków, ma szeroki zasięg. Od uprzedzeń nie jest wolna szeroko rozumiana opinia publiczna, także w państwach, które powstały i rozwinęły się dzięki imigrantom. W USA np. niechęć do dzieci nielegalnych imigrantów urodzonych w USA stała się podłożem dyskusji o uchyleniu postanowienia konstytucji gwarantującego obywatelstwo wszystkim urodzonym w Ameryce.
"Emigranci wzbogacili najbardziej rozwinięte gospodarczo państwa: Australię i USA. Sytuacja, w której ich obywatele obracają się przeciwko imigrantom, chcących pójść ich śladem (...) rodzi przygnębienie" - dodaje "Independent". Stąd, oprócz działań prowadzących do poprawy ogólnej sytuacji gospodarczej, politycy powinni dać odpór antyimigracyjnym uprzedzeniom.
Wielka Brytania w ocenie dziennika nie jest wzorem do naśladowania, ponieważ przymierza się do wprowadzenia rocznego limitu imigrantów spoza Unii Europejskiej.
INTERIA.PL/PAP