Fala strajków w Rosji
Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice rosyjskich miast. Ich oburzenie wywołała likwidacja ulg dla emerytów i związany z tym gwałtowny wzrost cen na przejazd komunikacją miejską, a także usług komunalnych.

Rosja w ciągu ostatnich kilku lat wydawała się oazą spokoju. Dziś na ulicach miast widać, jak pozorny to był spokój. W Moskwie odbywa się kilka manifestacji - opozycja organizuje protesty, a partia władzy - demonstracje poparcia dla działań Kremla.
Według rosyjskiej policji w całym kraju demonstrowało około 250 tysięcy ludzi.
Kilka tysięcy osób zebrało się w miejscu jak najbardziej symbolicznym - pod pomnikiem wodza rewolucji, Włodzimierza I. Lenina. Jak informuje moskiewski korespondent RMF Andrzej Zaucha, uczestnikami demonstracji byli głównie emeryci, ale sporo było też młodzieży. W rękach plakaty porównujące Władimira Putina do Hitlera.
- Mam 80 lat, powinnam siedzieć w domu i herbatę popijać. Ale przyszłam wyrazić swoje oburzenie. Już nie mam siły patrzeć na Putina, który cały czas kłamie - powiedziała korespondentowi RMF staruszka z pustym garnkiem i drewnianą łyżką w rękach. Czy w Rosji będzie pokojowy przewrót, podobny do tego, który zmiótł z powierzchni reżim Kuczmy na Ukrainie?
- Ależ oczywiście! A jakże inaczej, jeśli jutro trzeba będzie zapłacić za mieszkanie dwa razy tyle, co obecnie. A po 1 marca w ogóle będzie katastrofa - mówią dobitnie manifestanci. Tak mówi ulica. Historia pokazuje, że w Rosji władza wciąż za nic ma własne społeczeństwo. Dla zwykłych Rosjan do niedobra wiadomość.
Do największych demonstracji doszło w obwodzie wiackim (byłym kirowskim - na północny wschód od Moskwy), gdzie według agencji ITAR-TASS, protestowało ponad 16 tysięcy ludzi, w obwodzie saratowskim (nad Wołgą) demonstrowało ponad 12 tysięcy ludzi, a w Niżnym Nowogrodzie i jego okolicach na ulice wyszło ponad 8,5 tys. demonstrantów.
W Sankt Petersburgu - rodzinnym mieście Putina - dymisji rządu, przywrócenia przywilejów socjalnych z czasów Związku Radzieckiego oraz rozwiązania Dumy (niższej izby rosyjskiego parlamentu) domagało się około 3 tysięcy osób. Demonstrację zorganizowała Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej.
Lider Komunistycznej Partii Giennadij Ziuganow na falach radia "Echo Moskwy" mówił wczoraj, że "jak tylko 5-7 milionów obywateli wyjdzie na ulice, zostanie utworzony nowy rząd", który obierze inny kierunek reform państwowych.
Jak podaje agencja Associated Press, rosyjska telewizja publiczna głównie pokazywała demonstracje prorządowe.
"Nie ma powodu do niezadowolenia z Putina. Jesteśmy tu po to, aby pokazać miłość i poparcie dla niego" - mówił 80-letni były oficer rosyjskiej marynarki wojennej. Radio "Echo Moskwy" jednak dodało, że wielu manifestantów zostało zwerbowanych za pomocą obietnic dodatków do pensji lub innych korzyści.
W styczniu na ulicach Rosji przeciwko reformie socjalnej demonstrowały miliony emerytów.
Zakrojona na szeroką skalę reforma, przyjęta pod koniec ubiegłego roku przez rosyjski parlament, pozbawia różne grupy społeczne, w tym emerytów, rencistów, wojskowych, studentów licznych ulg - bezpłatnego przejazdu miejską komunikacją, bezpłatnych lekarstw, zniżek na czynsz i telefon, energię elektryczną.
Państwo wprowadziło dodatki finansowe jedynie w niewielkim stopniu rekompensujące dotychczasowe ulgi.
W minioną środę Duma odrzuciła wniosek o wotum nieufności dla rządu Michaiła Fradkowa. Wielu deputowanych w ogóle nie wzięło udziału w głosowaniu, co jak podkreślają obserwatorzy, jest wyraźnym sygnałem niezadowolenia z pracy gabinetu.