Czy Moskwa maczała palce w brexicie? Rosyjski oligarcha odpowiada
Rosyjski oligarcha Aleksander Lebiediew w rozmowie z Deutsche Welle odpowiada na zarzuty ingerowania w brytyjską politykę i tłumaczy się ze znajomości z Borisem Johnsonem.

Czy Rosja znów maczała palce w nieswoich sprawach? Brytyjski tygodnik "Sunday Times" podaje nazwiska dziewięciu bogatych Rosjan, którzy rzekomo finansowo wspierali konserwatywną partię brytyjskiego premiera Borysa Johnsona. Informacje te pochodzić mają, jak twierdzi redakcja, z raportu parlamentarnej komisji śledczej w sprawie rosyjskiej politycznej ingerencji w Zjednoczonym Królestwie. Raport ten miał być opublikowany właściwie 10 listopada. Jednak brytyjski rząd wstrzymał jego publikację ze względu na wybory, które rozpisano na 12 grudnia.
Rosyjski oligarcha Aleksander Lebiediew jest w jednym trzech Rosjan, którzy rzekomo mieli współfinansować kampanię brexitową. Rosyjski bankier kupił między innymi brytyjską gazetę "The Independent", "Evening Standard" i stację telewizyjną London Live. W biografii oligarchy wyraźnie widać jego przeszłość w KGB, gdzie był oficerem - i bliskie relacje z rosyjskim rządem. Nie zaprzecza on, że w przeszłości kilkakrotnie spotykał się z prezydentem Władimirem Putinem. Jednak zarzuty finansowania brexitu nazywa on "absurdalnymi".
Brytyjskie media wskazują m.in., że był on obecny na przyjęciu, które organizował syn Aleksandra Lebiediewa, brytyjski biznesmen Jewgienij Lebiediew w kwietniu 2018 w swojej posiadłości we Włoszech, i na które zaprosił także ówczesnego brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona. Jak bliskie są w rzeczywistości relacje rodziny Lebiediew i Johnsona? O tym z oligarchą rozmawiała Deutsche Welle.
DW: Czy to prawda, że jest pan zaprzyjaźniony z Borisem Johnsonem?
Aleksander Lebiediew: - Nie nazwałbym tego przyjaźnią tylko znajomością. Ale może Jewgienij, mój syn jest z nim zaprzyjaźniony.
Kiedy spotkał się pan z Borysem Johnsonem ostatni raz?
- Przed dwoma albo trzema laty. Ogólnie widzieliśmy się ponad 10 razy.
Ale teraz chodzi o przyjęcie w willi we Włoszech...
- To było przyjęcie urodzinowe mojego syna. Ja sam z Johnsonem się nie widziałem. On był zmęczony i chciał się zrelaksować. Czy mam teraz powiedzieć, że go widziałem czy że go nie widziałem? W każdym razie nie rozmawiałem z nim.
A pana syn? Kiedy widział Johnsona ostatni raz?
- Tego nie wiem, proszę jego zapytać, oni przyjaźnią się od lat.
Czy pana syn dawał pieniądze konserwatywnej partii premiera Johnsona?
- Nic mi o tym nie wiadomo. On jest co prawda właścicielem gazet, które teoretycznie mogłyby wywierać wpływy, ale nie sądzę, żeby wykorzystywał on je w ten sposób. Bardzo trudno jest zresztą wywrzeć wpływ na brytyjskich dziennikarzy. Jestem pewien, że mój syn nie dawał pieniędzy ani konserwatystom, ani Partii Pracy, ani nikomu innemu.
A pan sam?
- Pan chyba żartuje. Ja nie mam na to pieniędzy.
Jak pan sądzi, dlaczego pomimo tego są takie podejrzenia?
- To fake newsy "Guardiana". Oni chcą, żeby Jeremy Corbyn został premierem i chcą skompromitować Borisa przy pomocy KGB. To widać jak na dłoni. Odczekajmy, aż będzie raport rządu. Domagałem się jego natychmiastowego opublikowania i jeszcze raz podkreślam moje żądanie. Sam chciałbym wiedzieć, co tam dokładnie napisano, zanim będę to komentował.
rozmawiał Jurij Rescheto