Bułgarzy do zapisywania swojego języka używają cyrylicy, więc Europejski Bank Centralny musiał rozstrzygnąć, jak dokonać transkrypcji słowa "euro" z alfabetu łacińskiego. Uznał, że odpowiednikiem będzie zapis fonetyczny, dzięki czemu nazwa wspólnej waluty będzie zbliżona do innych językach. Kłopot w tym, że sami Bułgarzy, analogicznie do słów "Europa" czy "europejski" nazwę wspólnej waluty zapisują jako "EBPO" (czyt. Ewropa, ewropejski i ewro). Kto ma rację? - To polityczna decyzja, którą będzie musiała podjąć Rada Europejska - powiedział w piątek na konferencji prasowej rzecznik KE Johannes Laitenberger. KE poinformowała ponadto, że nie dysponuje w tej sprawie "żadnymi językowymi analizami technicznymi" i ucięła dalsze komentarze. Bułgaria ma atut w ręku - "ewro" figuruje w bułgarskiej wersji Traktatu Akcesyjnego Bułgarii, która przed podpisaniem była przecież setki razy sprawdzana w Brukseli pod kątem prawnym i językowym. Ale także Europejski Bank Centralny dysponuje mocnymi argumentami. W grudniu 1995 roku unijni przywódcy na szczycie w Madrycie zgodzili się bowiem, że jedyną nazwą wspólnej waluty we wszystkich ówczesnych i przyszłych językach oficjalnych UE jest "euro", bo jest prostym i czytelnym symbolem jednoczącej się Europy dla partnerów na świecie. Uzgodnili jednocześnie, że słowo to może być zapisywane różnymi alfabetami - czego odzwierciedleniem są obecne banknoty euro, gdzie nazwa zapisana jest alfabetem łacińskim i greckim. Bułgaria nie dopuszcza możliwości, że większymi znawcami języka bułgarskiego są eurokraci niż sami Bułgarzy. Na skutek jej uporu, niespodziewanie zakładnikiem trwającego od lat sporu stała się Czarnogóra. Rząd w Sofii zagroził zablokowaniem przewidzianego na poniedziałek podpisania porozumienia o stowarzyszeniu między UE a Czarnogórą, bowiem w bułgarskiej wersji językowej porozumienia zastosowano "europejską" pisownię wspólnej waluty. W piątek portugalskie przewodnictwo w UE apelowało do Bułgarii o opamiętanie. "Mam nadzieję, że przekonamy Bułgarów, że nie mają racji" - powiedział portugalski dyplomata. Jego zdaniem, rząd w Sofii nie może się powoływać na bułgarski Traktat Akcesyjny. "Wiemy, że w Traktacie jest inna pisownia, ale to znaczy po prostu, że w prawie europejskim mamy błąd" - powiedział. Portugalia wysunęła propozycję kompromisu - do umowy ma być dołączona jednostronna deklaracja Bułgarii, która zastrzeże, że pisownia "euro" w tym dokumencie nie przesądza stanowiska Bułgarii i ewentualnych decyzji w tej sprawie w przyszłości. Bułgarscy dyplomaci nie chcą o tym słyszeć. - Może mamy jeszcze pod dyktando Brukseli zacząć inaczej pisać "Europa"? - irytują się. Rozmowy z Bułgarami trwają. Portugalskie przewodnictwo liczy, że do poniedziałku uda się rozwiązać spór, na tyle, że droga do podpisania porozumienia z Czarnogórą będzie otwarta.