Barroso atakuje Niemcy
"Barroso atakuje Berlin" - napisał w niedzielę na stronie tytułowej niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung". Odniósł się w ten sposób do wywiadu szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, który na łamach belgijskiego dziennika "De Standaard" skrytykował politykę Niemiec wobec Unii Europejskiej.
"FAS" ocenił krytykę jako "niezwykle ostrą".
Zdaniem Barroso, niemiecka polityka europejska jest "pełna sprzeczności". Szef KE podkreślił, że Niemcy są największym płatnikiem do unijnego budżetu, powinny więc być najbardziej zainteresowane silną Europą. Tymczasem niemiecki rząd odmawia przekazania pieniędzy na satelitarny system nawigacyjny Galileo, sprzeciwia się otwarciu rynków energetycznych i chce zaostrzenia w Traktacie Reformującym UE przepisów dotyczących tzw. zasady subsydiarności, czyli ograniczenia kompetencji instytucji Wspólnoty na korzyść instytucji narodowych.
Jak zaznaczył Barroso, ten ostatni postulat jest próbą osłabienia Europy. - Niemiecka opcja, by pozostawić decyzje tam, gdzie mogą być podejmowane możliwie blisko obywateli - czemu się nie sprzeciwiam - jest w rzeczywistości skierowana przeciwko europejskim instytucjom - powiedział Barroso. Szef KE wyraził nadzieję, że Niemcy nie roztrwonią swego "europejskiego rozmachu", jaki wykazali, kierując Unią w pierwszym półroczu 2007 roku.
"FAS" publikuje reakcje niemieckich polityków na krytykę szefa Komisji Europejskiej. Niemiecki eurodeputowany Elmar Brok odrzucił zarzuty i zaznaczył, że jego kraj gotów jest przekazać pieniądze na satelitę, domaga się jednak uwzględnienia w tym projekcie niemieckiej technologii. Jego kolega z CDU Michael Stuebgen stanął w obronie zasady subsydiarności, mówiąc, że ogranicza ona obawy obywateli przed opanowaniem przez Brukselę całego procesu ustawodawczego.
Natomiast przedstawiciel największej niemieckiej partii opozycyjnej FDP Werner Hoyer uznał wypowiedź Barroso za "sygnał alarmowy" i wezwał rząd do zbadania zarzutów. Jego zdaniem, Berlin musi przekonać swoich europejskich partnerów, że nie zamierza renacjonalizować polityki wobec UE.
INTERIA.PL/PAP