Autorka wyraża zdziwienie, że film ukazujący mord 20 tys. polskich oficerów przez NKWD został pokazany, co - jak zaznacza - nie mogło się stać bez zgody najwyższych władz, a ściślej premiera Władimira Putina. Szef rosyjskiego rządu - przypomina Applebaum - nie zdradzał dotąd skłonności do potępienia stalinizmu i zbrodni totalitarnego dyktatora, a raczej przeciwnie: "Jego oficjalną polityką było ich pomniejszanie". Za rządów Putina wprowadzono m.in. do szkół podręczniki wychwalające sowieckiego lidera i pojawiły się publikacje powtarzające kłamstwo katyńskie - sowiecką wersję, według której mordu dokonali Niemcy. Applebaum przypuszcza, że decyzję o emisji "Katynia" w telewizji podjęto niejako w związku z ostatnimi problemami, z którymi boryka się Kreml, jak kłopoty gospodarcze, protesty opozycji w kraju i zamachy terrorystyczne w moskiewskim metrze. "Być może Putin, mając na głowie trudniejsze problemy, zmęczył się starą kłótnią (z Polską o Katyń - red.). Być może czegoś chce - np. koncesji naftowych i gazowych - od polskiego rządu. Albo może rosyjska elita w końcu zdała sobie sprawę, że jej kraj nie może zostać zmodernizowany, jeżeli rosyjscy obywatele zachowują mentalność stalinowską i stalinowską interpretację historii. Jeżeli tak jest, to ta sprawa będzie pierwszym duchem spośród wielu, które trzeba będzie pogrzebać. I może pójdzie za tym inna rosyjska polityka zagraniczna" - pisze publicystka.