Organizacja wskazała 21 miejscowości, które do końca trwającego wieku odczują skutki zniszczeń. Jak podaje "Daily Mail" najbardziej zagrożone społeczności przybrzeżne znajdują się w Kornwalii, Cumbrii, Dorset, East Yorkshire, Essex, Kent, Norfolk, czy Sussex. Szkody szacowane na prawie 600 mln funtów Już w przeszłości na wybrzeżu Wielkiej Brytanii widziane były podobne zjawiska. W wyniku silnych sztormów dochodziło do podmywania klifów i siła żywiołu spychała domy do morza. W 2013 roku w Hemsby w hrabstwie Norfolk miał miejsce największy przypływ od 1953 roku, który spowodował, że wysokie fale porwały domy znajdujące się na szczycie wybrzeża. Specjaliści wskazują, że dekadę później sytuacja wygląda jeszcze gorzej i wciąż eskaluje. Do 2100 roku zniknie w taki sposób ponad 2200 domów - szacują. Przyszłe szkody wyniosą, zdaniem organizacji One Home, prawie 600 mln funtów. Mieszkańcy nie są chronieni Przyczyną zjawisk jest erozja wybrzeża, która zachodzi w wyniku m.in. powtarzalnego uderzania fal o nabrzeże. - Poziom wody w morzach rośnie wraz ze wzrostem globalnych temperatur, a to z kolei wpływa również na to, jakie są fale. To nieodwracalne zmiany, które powodują, że ściany klifu coraz szybciej się kruszą - mówi, cytowana przez brytyjskie media, dyrektor One Home. - Nie możemy odwrócić biegu wydarzeń, ani zbudować muru przy wybrzeżu, dlatego pilnie musimy pomóc lokalnym mieszkańcom w przygotowaniu się na nadchodzące szkody - dodaje. Jak wskazuje, wielu mieszkańców zagrożonych miejscowości nie zdaje sobie sprawy z sytuacji i w chwili zakupu domu nie wiedzieli oni, że nieruchomość jest zagrożona. Kiedy już żyją na niebezpiecznym terenie, każdy sztorm przyjmują z ogromnym strachem - czytamy. Działacze One Home alarmują, że wielu właścicieli zagrożonych nieruchomości nie ma dostępu do systemu odszkodowań. Właściciele mogą nagle zostać wezwani do wyburzenia swoich domów z uwagi na rosnące zagrożenie, a jednocześnie będą spłacać kredyt hipoteczny, który wzięli na zakup niszczonej nieruchomości - ostrzega organizacja.