Tłum skandował: "Precz z Orbanem", "Orbanizacja", "Dyktator". Opozycja jest zaniepokojona, że rządząca partia Fidesz osłabia demokratyczne instytucje i cementuje swoją władzę. Lider Ruchu Węgierskiej Solidarności, wzorowanego na polskiej Solidarności, zrzeszającego związki zawodowe, organizacje pozarządowe i prywatne osoby, Peter Konya powiedział na wiecu, że "z radością wita długo nieobecną współpracę pomiędzy ugrupowaniami społecznymi i partiami demokratycznej opozycji". - Orban i jego rząd zapomnieli, że władza należy do ludzi, i my ją im odbierzemy - podkreślił Konya. Centroprawicowy Fidesz, na którego czele stoi premier Viktor Orban, zdobył dwie trzecie głosów w wyborach parlamentarnych w 2010 roku i przeforsował wiele ustaw, wywołując zarówno w kraju, jak i za granicą oskarżenia, że podważa zasady mechanizmów wzajemnej kontroli władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. Ustawa zasadnicza, która obowiązuje od 1 stycznia tego roku, wprowadza nowe regulacje, które Fidesz nazywa zakończeniem procesu demokratyzacji, rozpoczętego wraz z upadkiem komunizmu w 1989 roku. Wiec zorganizowała Koalicja Demokratyczna (DK) byłego socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanya, socjaliści (MSZP) i zieloni z LMP (Polityka Może Być Inna) oraz ruchy społeczne. Według organizatorów w demonstracji uczestniczyło sto tysięcy ludzi. Socjalistyczny poseł do parlamentu Timor Szanyi zaapelował do uczestników wiecu, aby powstrzymali się od własnych apeli i skupili się pod wspólnym hasłem: "Republika Węgierska pewnego dnia powróci". W nowej ustawie zasadniczej zmieniono nazwę państwa z Republiki Węgierskiej na Węgry. W ostatnich dniach w parlamencie przegłosowano ustawy o banku centralnym, swobodach religijnych, zbrodniach komunistycznych oraz funkcjonowaniu parlamentu. Ta ostatnia ustawa wyraźnie faworyzuje rządzącą partię. Ustawa o banku centralnym zwiększa wpływ rządu na politykę pieniężną. Wcześniej ograniczono uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego. W grudniu poparcie społeczne dla Fideszu spadło do 18 procent, jednak podzielona opozycja nie jest zdolna do wykorzystania tej sytuacji, a 54 procent społeczeństwa nie wie, kogo poprze. Analitycy uważają, że elektorat ten mogą zagospodarować oddolne ruchy społeczne.