Sędzia Klaudia Juraszczyk rozpoczęła i zakończyła na jednej rozprawie przewód sądowy w sprawie obwinionego o kradzież w sklepie jednego cukierka o wartości 40 groszy Romana Wawrzyniaka (zezwolił na publikację danych osobowych), 70-letniego emeryta ze Szczecina. "Sąd uznaje obwinionego za winnego popełnienia wykroczenia (...) i za to wymierza mu karę grzywny w wysokości 20 zł" - poinformowała sędzia Juraszczyk, ogłaszając wyrok. Wawrzyniak ma również zapłacić 100 zł zryczałtowanych kosztów sądowych. Prokurator wnosił o uznanie obwinionego za winnego kradzieży z jednoczesnym odstąpieniem od wymierzenia kary. Tego samego chciał też obrońca Wawrzyniaka. Oskarżony wnosił o uniewinnienie. Wyjaśnienia oskarżonego W sądzie oskarżony wyjaśniał, że 4 lipca w sklepie "Biedronka" przy ul. Tarczyńskiego w Kołobrzegu, przechodząc między regałami, sięgnął po cukierka i go zjadł. Papierek wyrzucił kilka metrów dalej. "Podszedł pracownik. Powiedział, że cukierka ukradłem. Zaprzeczyłem. Po wyjściu od kasy podszedł do mnie pracownik ochrony. Było przeszukanie. Wezwano policję" - opowiadał Wawrzyniak. Odpowiadając na pytania mecenasa Dariusza Niebieszczańskiego, tłumaczył, że nie chciał sobie przywłaszczyć cukierka. "Zjadłem go, by podjąć decyzję, czy kupić więcej cukierków. On mi nie smakował, więc nie wróciłem, by dokonać zakupu. (...) Nie włożyłem cukierka do kieszeni, nie przeszedłem z nim przez linię kas, ja go skonsumowałem na miejscu. Moim zdaniem to nie jest kradzież. (...) Zdarzało mi się w przeszłości, że za granicą wchodziłem do sklepu i na przykład pięknie wyglądały winogrona, pytałem pracownicy, a ta mówiła, że mogę spróbować przed dokonaniem zakupu, bo jestem klientem tego sklepu" - mówił Wawrzyniak. Sędzia zapytała obwinionego, czy 4 lipca w kołobrzeskim sklepie zapytał pracownika o zgodę na zjedzenie cukierka. "Nie, bo myślałem, że to norma: 'klient nasz pan'" - odpowiedział Wawrzyniak. Wyjaśniał, że za cukierka nie zapłacił. Potem dostał wezwanie na komendę policji, ale nie mógł się stawić, bo miał w tym czasie konsultację lekarską. Zawiadomił telefonicznie, że się nie stawi. Gdy myślał, że sprawa została zamknięta, otrzymał wyrok nakazowy. "Byłem nim bardzo zdumiony. Pomyślałem nawet, że to pomyłka" - mówił Wawrzyniak. Czterech świadków W czwartek przed sądem składało wyjaśnienia czterech świadków: kasjer, który widział, jak obwiniony je cukierka w sklepie, pracownik ochrony, który zatrzymał Wawrzyniaka po przejściu przez niego linii kas, i dwóch policjantów wezwanych na interwencję. Wszyscy zeznali, że wobec obwinionego kilkakrotnie padała propozycja, by zapłacił za zjedzonego cukierka i wówczas sprawa zostanie zamknięta na miejscu. Obwiniony jednak odmówił. Policjanci wyjaśniali, że z tego powodu nie mogli wystawić mandatu. Pozostało im skierowanie sprawy do sądu. Wawrzyniaka miały nagrać kamery monitoringu. Nagranie nie zostało jednak zabezpieczone. Nie będzie się odwoływał Nieprawomocnie skazany po zakończeniu rozprawy w czwartek poinformował, że nie będzie się odwoływał od wyroku. Roman Wawrzyniak zjadł cukierka w sklepie "Biedronka" w Kołobrzegu 4 lipca 2019 r., podczas spędzanych w tym mieście wakacji. 27 września 2019 r. Sąd Rejonowy w Kołobrzegu na posiedzeniu bez udziału stron w postępowaniu nakazowym uznał obwinionego winnym wykroczenia polegającego na kradzieży jednego cukierka - śliwki w czekoladzie - o wartości 40 groszy. Skazał go na miesiąc ograniczenia wolności z obowiązkiem nieodpłatnej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin. Ten wyrok Wawrzyniak zaskarżył, stąd czwartkowy proces z udziałem obu stron