Pożar przy ul. Kraszewskiego w poznańskiej dzielnicy Jeżyce wybuchł w nocy z soboty na niedzielę. Gdy strażacy prowadzili rozpoznanie w piwnicy budynku, doszło do eksplozji. W trakcie akcji poszkodowanych zostało 11 strażaków, a dwóch było poszukiwanych. Ucierpiały także trzy inne osoby. Przed godz. 12:00 poinformowano, że zaginieni strażacy nie żyją. Lokatorzy kamienicy, gdzie doszło do pożaru, oraz sąsiednich zostali ewakuowani. - Zapewniliśmy mieszkańcom zakwaterowanie w hotelu. Około 20 osób skorzystało z tej możliwości, część schroniła się u własnych rodzin lub znajomych - powiedział obecny na miejscu prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Pożar kamienicy w Poznaniu. Budynek zostanie najpewniej wyburzony Jaśkowiak przekazał, że w tej chwili pilna pomoc udzielana jest mieszkańcom kamienicy, w której doszło do pożaru. - Gdy do godzin wieczornych akcja zostanie zakończona, będziemy podejmowali działania, by mieszkańcy sąsiednich kamienic mogli zabrać najważniejsze rzeczy - mówił prezydent. Poinformował, że poszkodowani mogą się zgłaszać do Centrum Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Poznania. Dodał, że będzie też zabiegał o pomoc dla poszkodowanych. - Będę rozmawiał z Caritas, podejmiemy działania, żeby też podjąć zbiórkę. Również dla tych, którzy w tej kamienicy stracili wszystko: meble, sprzęt AGD, lodówki, będę podejmował działania z przedsiębiorcami, którzy zajmują się czy produkcją czy sprzedażą, żeby w tym zakresie, zabezpieczyć dla tych ludzi taki sprzęt - zapewniał Jaśkowiak. Prezydent podkreślił, że sąsiednie budynki nie zostały uszkodzone w takim stopniu, by mieszkańcy nie mogli do nich wrócić. - Kamienica, w której doszło do wybuchu, zostanie prawdopodobnie rozebrana - poinformował. W akcję na miejscu zdarzenia zaangażowanych jest około 100 strażaków oraz 30 wozów. Pożar kamienicy. Mieszkańcy relacjonują: Obudził nas huk Świadkowie w rozmowie z Polsat News relacjonowali, że obudził ich potężny huk, po którym - jak mówią - nastąpiła jeszcze jedna, słabsza eksplozja. - Pożar musiał się zacząć wcześniej. Dopiero jak strażacy weszli do środka budynku nastąpił wybuch - mówił jeden z mieszkańców. Z jego relacji wynika, że w budynku, gdzie wybuchł pożar, mieściła się firma, która handlowała akumulatorami. - Mimo zamkniętych okien obudził nas huk. Wygląda to strasznie - mówił jeden ze świadków. Mieszkańcy sąsiednich kamienic mają żal do strażaków, że zostali ewakuowani dopiero po jakimś czasie. - Od podwórza było widać płomienie na wysokość czwartego piętra. My to wszystko mówiliśmy - powiedział mężczyzna. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!