I tylko znaczące mrugnięcie puszczone w ślad za tymi słowami pozwala się zorientować, czy bardziej w grę wchodzi to pierwsze, czy może to drugie... - E tam panie, diabli wiedzą, czy to działa - pan w średnim wieku zaczepiony koło poczty w Jutrosinie rozkłada ręce. - Nie powiem, bo nie próbowałem. Za drogie te grzybki są jak na moją kieszeń. - Z grzybów to my tylko pieczarki zajadamy - ucina żona, ciągnąc męża za rękaw. - Chodź już Heniek, głupot nie gadaj. A pieczarki - dodaje pani na odchodnym - to są tanie, smaczne i... bez tych, wie pan, efektów ubocznych. I niech tak już zostanie. Grzyb z drzewa - A tak, pieczarki są rzeczywiście smaczne - potwierdza Krystyna Nowacka - Drzażdżyńska. - Ale on jest smaczniejszy. Hodowlą pieczarek zajmowała się od 1972 roku przez kilkanaście lat. Jakieś 25 lat temu zamieniła je jednak na japońskie grzyby, o których wówczas w Polsce mało kto słyszał, a które i teraz nie są oszałamiająco popularne. - Pierwszy raz zobaczyłam je w Holandii podczas jakichś targów czy wystawy, już dokładnie nie pamiętam - wspomina pani Krystyna. - Zorganizowany został pokaz dla hodowców. Mówiono o hodowli, o właściwościach, o walorach smakowych tych grzybków. Wtedy bodaj pierwszy raz usłyszałam tę nazwę: shiitake. Shii to nazwa drzewa rosnącego na Dalekim Wschodzie. Na pniach umierających drzew shii rośnie w naturze grzyb zwany właśnie shiitake. Jego polska nazwa to twardziak jadalny, ale trochę ona fałszuje jego obraz. Kapelusz shiitake wcale nie jest twardy, ale delikatny i kruchy. Tylko jego trzon jest dość włóknisty. To jednak nic w obliczu jego właściwości od tysiąca lat znanych w Japonii i Chinach. Grzyb uprawiany jest przede wszystkim w wyżej położonych rejonach Dalekiego Wschodu. W Japonii uważany jest ze eliksir życia, którego spożywanie wzmacnia ciało i ducha. Nawet jeśli tylko połowa leczniczych właściwości przypisywanych shiitake znalazłaby potwierdzenie, to i tak należałoby uznać go za roślinę niemal cudowną. - Obniża ciśnienie krwi, poziom cholesterolu w organizmie, podnosi odporność na infekcje bakteryjne, stosowany jest w leczeniu otyłości, a także niektórych nowotworów - wymienia Krystyna Nowacka-Drzażdżyńska. - Zawiera wiele cennych związków mineralnych: tiaminę, niacynę, potas, sód, magnez, witaminy A, C, B, PP i D oraz świetnie przyswajalne przez organizm człowieka białko. Na "te" sprawy Dla niektórych najważniejsze jest jednak, że grzyby shiitake uważane są za jeden z naturalnych afrodyzjaków. Podobno trzy grzybki zastępują jedną viagrę. - Czy to prawda? Proszę się samemu przekonać - Zygmunt Drzażdżyński z apetytem nabija na widelec twardziaka wielkości spodka od filiżanki i pakuje do ust. - Ja jadam je codziennie. - Przestań Zygmunt - śmieje się jego żona i tłumaczy. - Uwielbia stwarzać wokół tych grzybów taką aurę, a panowie, którym o tym opowiada, uwielbiają go słuchać. - Owszem, jadłem shiitake - burmistrz Jutrosina Zbigniew Koszarek uśmiecha się pod nosem. - Czy działa? Jak najbardziej działa - marketingowo. Te grzybki sprawiają, że o Jutrosinie wiedzą nie tylko w najdalszych zakątkach Polski, ale też za granicą, bo sporo się tego eksportuje. A tak na marginesie, to bardzo mi one smakują. - Shiitake ma wiele właściwości leczniczych, to pewne. Ale z tym grzybem jest tak jak z innymi leczniczymi roślinami, trzeba je spożywać regularnie i przez dłuższy czas. Dla mnie ważniejsze jest na przykład to, że jest po prostu przepyszny - mówi pani Krystyna. Gdy 25 lat temu wróciła z Holandii do Polski zapadła decyzja, że pieczarki idą w odstawkę, a ich miejsce zajmuje hodowla egzotycznego twardziaka. - Hodowle rozkręcałam krok po kroku - opowiada pani Krystyna. - Pięć lat trwało nim zorientowałam się, czego ten grzyb potrzebuje, jak go najlepiej odżywiać, jaka jest optymalna temperatura i wilgotność. Dziś mogę powiedzieć, że o shiitake wiem naprawdę dużo. Najlepsze sauté Jej hodowla była wtedy i przez wiele kolejnych lat jedyną w Polsce. Shiitake z Jutrosina lądowały na półkach ekskluzywnych delikatesów w kraju i za granicą. Na przykład w Kanadzie. - W Ameryce to bardzo popularny grzyb - tłumaczy Zygmunt Drzażdżyński. - Dostępny jest przede wszystkim w sklepach ze zdrową żywnością. Za grzyby pierwszego sortu uznają takie o dużych kapeluszach, zupełnie inaczej niż w Europie. Dziwiło nas to, ale po jakimś czasie okazało się, że oni tam shiitake często grillują. Od kilku lat Drzażdżynscy skupiają się na produkcji substratu, czyli nasączonych grzybnią kostek z trocin drzew liściastych, które kupują od nich producenci grzybów. Kostki umieszczane są na regałach w pomieszczeniach o odpowiedniej temperaturze (nie wyższej niż 30 stopni, bo wtedy grzybnia ginie) i wilgotności i powoli obrastają grzybami. - Pierwsze pokazują się już po kilku dniach - mówi Drzażdżyński. - Po zbiorze jest kilka dni przerwy i potem na kostce znowu wyrastają grzyby. I tak pięć, a nawet sześć razy. Z jednej kostki można zebrać nawet kilogram grzybów shiitake. To sporo, bo w sklepach kilogram tych grzybów kosztuje od 20 złotych w górę. - To nie tylko smaczne, ale jeszcze, no wie pan... - Zygmunt Drzażdżyński znowu mruga okiem. - Pan sam się przekona i skosztuje... Koniecznie trzy. Arkadiusz Jakubowski A dla wszystkich, którzy chcieliby "cudownego" grzybka spróbować, podajemy poniżej przepis: Boeuf Strogonow z shiitake Kapleusze shiitake podgotować przez 15 minut, potem wyjąć z wywaru i pociąć na paski. Następnie na patelni podsmażyć na maśle cebulkę, dodać pokrojone w paski shiitake i doprawić sosem sojowym. W osobnym garnku na oliwie obsmażyć pokrojone w paski mięso (drób lub wołowina do wyboru). Dodać do tego przesmażone grzyby i wywar. Doprawić koperkiem i koniecznie odrobiną cukru. Gotować do pół godziny aż zgęstnieje. Podawać z ryżem. Amatorska hodowla Grzybów shiitake nie trzeba kupować w sklepie, bo można spróbować założyć własną, niewielką, hodowlę. Wystarczy kupić kostkę z grzybnią. Jej cena to 6 zł.