O dramatycznej sytuacji trzymanych w zamknięciu krów został powiadomiony dzięki anonimowemu zgłoszeniu Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Piszu. Interwencję w tej sprawie podjęto w piątek. Chodziło o gospodarstwo we wsi Kwi na Mazurach. Do akcji ratowania bydła przyłączyło się także Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt Animals (OTOZ Animals), które w mediach społecznościowych relacjonowało przebieg działań. W ich trakcie natknięto się na "znaczną ilość zwłok i szczątków zwierząt". "Inspektorzy OTOZ Animals razem z policją, samorządem lokalnym i lekarzami weterynarii uwalniają jeszcze żywe zwierzęta. Przeżyło ok. 50 krów, niestety wiele z nich jest w tragicznym stanie" - informowali aktywiści na Facebooku. Pokazano również zdjęcia z interwencji (uwaga, są drastyczne). Dramatyczna walka o życie zaniedbanych krów Akcja ratowania trwała przez cały weekend. Podczas prób wyciągania zwierząt z zalanej gnojowicą stodoły okazało się, że krowy nie mogły wyjść, bo drogę zagradzały im martwe osobniki leżące na ziemi. Pracujący na miejscu inspektorzy musieli znieść skrajnie niekorzystne warunki - wysoką temperaturę i fetor. Brodzili też po pas w szlamie z odchodów. "Obecnie trwa załadunek krów i cieląt, które są w stanie utrzymać się o własnych siłach. Niestety wiele zwierząt jest wyczerpanych, wychudzonych z poważnym przerostem kopyt utrudniających im poruszanie!" - przekazali przedstawiciele OTOZ Animals w sobotę. Część uratowanych zwierząt została przetransportowana do specjalnego przytuliska, w którym będą pod opieką do końca życia. Reszta bydła trafiła do innego gospodarstwa. Gehenna krów w mazurskim gospodarstwie. Właściciele z zarzutami Policja do wyjaśnienia zatrzymała 59-letnią właścicielkę gospodarstwa oraz jej 36-letniego syna. Oboje usłyszeli w niedzielę zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Grozi im nawet do pięciu lat pozbawienia wolności. Postępowanie w sprawie prowadzi piska prokuratura.