Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Prawdziwi synowie matki Ukrainy. Rzucili wszystko i ruszyli walczyć z najeźdźcą

Polityk, student, pracownik budowlany... każdy z nich miał swoje, zupełnie inne życie. Mieli rodziny, dzieci, przyjaciół i pasje. 24 lutego 2022 roku w wyniku rosyjskiej agresji rzucili wszystko i chwycili za broń. Jak mówią Interii, wybór nie mógł być inny, choć po miesiącach walk nie ukrywają zdenerwowania i częstej bezradności.

Jeden z ukraińskich żołnierzy walczących w Odessie
Jeden z ukraińskich żołnierzy walczących w Odessie/AFP

730 dni - tyle czasu minęło od początku rosyjskiej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. 24 lutego 2022 roku o godzinie 4:00 wojska zgromadzone wzdłuż granic ruszyły do natarcia. Kilkaset tysięcy zawodowych żołnierzy szturmem wdarło się do kraju, który według scenariusza kremlowskich generałów upaść miał w trzy dni.

Minęły dwie doby, potem dwa tygodnie, potem dwa miesiące, teraz mijają dwa lata. Przez cały ten czas Ukrainy, swojej ojczyzny, bronią zawodowcy i zmobilizowani cywile. To właśnie oni, zdaniem wojskowych, są największymi bohaterami tego konfliktu. Bo gdy kraj był w potrzebie, rzucili wszystko, złapali za broń, założyli mundur i ruszyli do walki.

To historie ludzi, o których mówi się, że są "prawdziwymi synami matki Ukrainy".

Wojna otwiera człowieka z całkowicie innej strony. Przejawiają się jego zarówno najgorsze, jak i najlepsze cechy charakteru

~ Vlad

"Albo my, albo oni"

Markijan Łopczak urodził się we Lwowie w czerwcu 1980 roku. Ma żonę i dwie córki: Katerynę i Olgę. Przez lata związany był z wychowaniem fizycznym, studiował "rehabilitację fizyczną" na jednej ze lwowskich uczelni, później pracował jako nauczyciel. W 2014 roku postanowił zająć się polityką. Z ramienia partii Swoboda z sukcesem wystartował, w marcu 2014 roku, do Rady Najwyższej i został posłem.

W 2015 roku złożył mandat i odsłużył rok w wojsku. Na froncie ukraińskiej wojny jest od 24 lutego 2022 roku jako żołnierz 45. Oddzielnej Brygady Artylerii. Obecnie walczy w okolicach Donbasu.

- Mieliśmy świadomość, że to się wydarzy. To nie był początek, bo wojna zaczęła się wiosną 2014 roku - podkreśla, wspominając to, co wydarzyło się przed dwoma laty.

- 24 lutego 2022 roku był dniem, który potwierdził moje przeświadczenie, że do tej pory mieliśmy tylko pierwszą falę agresji. Teraz zaczynała się kolejna, długa, trudna i krwawa walka - dodaje.

Pytamy dlaczego, jako aktywny polityk, zdecydował się walczyć.

- A jak mogłem inaczej? Jak mógłbym nie mieć motywacji? Wiecie, dlaczego Rosja, mimo swojej ogromnej przewagi w uzbrojeniu, pieniądzach i stanie osobowym nadal nie potrafiła złamać ukraińskiej obrony? - odpowiada pytaniem. I tłumaczy:

- Oni walczą z nienawiści, z zazdrości, z chęci grabienia i niszczenia wszystkiego. Zabijania tych, którzy mogliby żyć lepiej od nich. A Ukraińcy, tacy jak ja, walczą z miłości. Za swój kraj, za swoją rodzinę, za swoje dzieci, żonę, przyjaciół. Nie chcemy przekazać tej wojny w spadku naszym dzieciom i wnukom, bronimy tego, co dla nas najcenniejsze, dlatego nigdy nie ustąpimy. Więc jak mógłbym inaczej?

- Pełnoskalowa wojna dała Ukraińcom ważną lekcję, w końcu staliśmy się narodem! Rosyjski wpływ przez wiele lat hamował rozwój Ukrainy. Ciągle spoglądaliśmy tylko na Rosję. Utykaliśmy w dyskusjach na temat języka, kultury, historii. Jako całe społeczeństwo balansowaliśmy. A teraz stało się jasne, kto jest kim: gdzie są nasi przyjaciele, a gdzie są wrogowie, jak postępować właściwie, a jakie decyzje są złe - wywodzi.

Czy stojąc przed lustrem, jest z siebie dumny?

- Nie każdego dnia, bo to naturalne, że były chwile, kiedy było bardzo trudno. Kiedy nerwy człowiekowi puszczały na tyle, że z trudem się kontrolował. Jednak ja mam świadomość celu i dla kogo to wszystko robię. Ta myśl przywraca do rzeczywistości. No i nie zapominam, kto stoi przy mnie. Wtedy jest zdecydowanie łatwiej radzić sobie nawet z największymi trudnościami.

Markijan Łopczak
Markijan Łopczak/archiwum prywatne

"Czujesz się wolnym człowiekiem"

Vlad jest młodym mężczyzną pochodzącym z Iwano-Frankowska. W momencie wybuchu pełnoskalowej wojny studiował bezpieczeństwo narodowe w Polsce na jednej z lubelskich uczelni. Przez lata był zaangażowany w działalność ukraińskich organizacji nacjonalistycznych. 

Obecnie służy w wojsku jako medyk pola walki.

Pytamy Vlada, co go skłoniło, by wrócić do Ukrainy, choć mógł zostać w Polsce?

- W tych okolicznościach to była jedyna logiczna, przynajmniej dla mnie, decyzja. Siedziałem ze spakowanym plecakiem i czekałem na telefon od kolegi, żeby dowiedzieć się, co robimy dalej. Nie mieliśmy wcześniej żadnego doświadczenia wojskowego, oprócz podstawowej wiedzy o obsłudze broni. Ale na samym początku to nie był żaden problem.

- Trzeba pamiętać, że bycie w mundurze nie zawsze musi oznaczać od razu bieganie po froncie. Pierwsze dni, tygodnie, to było dużo pracy związanej z wolontariatem, dostarczaniem tego, co jest potrzebne zawodowym żołnierzom.

Dopytujemy: - Trafia pan najpierw na szkolenie, a później na front. Nagle sytuacja zmienia się drastycznie, bo walczy się o własne życie. Jakie to jest uczucie, jak się przeżywa te pierwsze chwile?

- Najłatwiej byłoby powiedzieć, że każdy inaczej, ale to za proste. Ja mogę powiedzieć, że widzę teraz, że wojna otwiera człowieka z całkowicie innej strony. Przejawiają się jego zarówno najgorsze, jak i najlepsze cechy charakteru.

- Może zaskoczę, ale ja poczułem się wolnym człowiekiem i bardzo pewnym siebie. Wiedziałem, że nie tylko bronię swojego kraju z bronią w ręku, ale również zdałem sobie sprawę z tego, że nie uniknąłem odpowiedzialności jak inni. Ludzie w moim wieku bardzo często chcą tej odpowiedzialności uniknąć chociażby uciekają za granicę.

- Widać problemy, one są coraz głośniejsze, ale moim zdaniem nie jest tak źle, jak chce się to przedstawiać. Pomimo wszystko jestem dumny z Ukraińców. Tych, którzy wiedzieli, jak jest ciężko, ale się odważyli bronić kraju - dodaje Vlad.

"Teraz walczymy w Ukrainie, później wyzwolimy Białoruś!"

"Mark" to pseudonim żołnierza Pułku im. Konstantego Kalinowskiego. Białorusin, kilka lat mieszkający w Polsce jako pracownik budowlany, opozycjonista. 

Od początku wybuchu wojny w lutym 2024 roku na froncie. Dotychczas brał udział w walkach na kierunkach najcięższych działań bojowych. Wraz z kolegami bronił Kijowa, Irpina, Siewierodoniecka i Bachmutu. Jego jednostka przez białoruską dyktaturę określana jest jako organizacja terrorystyczna. W przypadku powrotu do kraju natychmiast usłyszałby zarzuty m.in. zdrady stanu.

Jak to się stało, że Białorusin walczy po stronie Ukrainy?

- Ciekawe, czy zadałby pan takie samo pytanie, jakbym jako Białorusin walczył po stronie Rosjan? - śmieje się "Mark".

- A tak na serio, ja patrzę na to w dość prosty sposób. Dla mnie Polacy, Białorusini, Ukraińcy to jest jedna, europejska rodzina. Wojna w Ukrainie to nie tylko wojna Rosji i Ukrainy, to jest wojna dyktatury i normalnego świata. To jest wojna dyktatury z demokracją. Białorusini, którzy marzą o państwie wolnym od wspomnianej dyktatury, idą na wojnę po stronie Ukrainy, to jest dla mnie normalne. To są nasi bracia.

- Dla mnie Rosjanie to nie są bracia, trzeba ich odciąć, trzeba się ich pozbyć - deklaruje.

24 lutego, kiedy zaczęła się wojna, dysponował wizą, która pozwalała mu wjechać do Polski. Z naszego kraju udało mi się przedostać do Ukrainy i tam później dołączyć do pułku.

- Pierwsze trzy doby praktycznie nie spałem. To był dla mnie nonsens, że mój kraj prowadzi wojnę z sąsiednim państwem. To po prostu nie mieściło mi się w głowie.

- Dołączając do Ukraińców, wstajemy z kolan. Naszym marzeniem jest oddzielić się od Rosji, niech to będzie 30-metrowe betonowe ogrodzenie. Nasza Białoruś to będzie europejskie państwo, my wszyscy jesteśmy Europejczykami i chcemy być w europejskiej rodzinie.

Marcin Jan Orłowski

Cichocki: Rosja chce cofnąć czas o 40 lat, to jest cel wojny z Ukrainą/RMF FM/RMF
INTERIA.PL

Zobacz także