Więcej luzu, panowie politycy!
Kiedyś z polityków śmiali się Laskowik, Smoleń, Pietrzak, Kryszak, Piasecki... Dziś polityczne absurdy na światło dzienne wyciągają przede wszystkim dziennikarze, a potem coraz częściej podają nam je w ironicznej oprawie.
Polityka tak bardzo wrosła w media, że nie liczy się już nawet konwencja programu. Chodzi o to, żeby pokazać, że "kraj się śmieje", zaś w krzywym zwierciadle otaczającą nas rzeczywistość łatwiej znieść.
To dlatego od politycznego żartu swój talk-show zaczyna Kuba Wojewódzki. Wokół polityki i polityków kręci się satyryczny program Szymona Majewskiego. Polskie absurdy wyłapują Grzegorz Miecugow i Tomasz Sianecki.
Z przymrużeniem oka politykę traktują również inne słynne duety: Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski, a także Jacek Żakowski i Piotr Najsztub. A na horyzoncie już pojawia się kolejna para prześmiewców: Wojciech Jagielski i Kazimiera Szczuka.
Teraz oni
Tomasz Sekielski i Andrzej Morozowski. To ich nazwiska od kilku tygodni nie schodzą z pierwszych stron gazet. Tę swoistą "popularność" przyniosła im "afera taśmowa", którą ujawnili w swoim programie "Teraz my". Politycy, dziennikarze i cała Polska podzieliła się na tych, którzy uważają, że zrobili słusznie i że na tym właśnie polega dziennikarstwo, oraz na tych, którzy w całą sprawę mieszają służby specjalne, opozycję, a przynajmniej zarzucają dziennikarzom nierzetelność i brak obiektywizmu.
Tymczasem Sekielski i Morozowski dalej robią swoje i zapewniają, że w ich programie "nie wiadomo czego się spodziewać i o to chodzi". - Raz jest śmiesznie, raz jest poważnie. Gdy zaczynaliśmy program z "Taśmami Beger" przedstawiciel PiS myślał przez chwilę, że to żart - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Tomasz Sekielski. I dodał: - To program z humorem, ale i opiniotwórczy.
Wtóruje mu Andrzej Morozowski: - Jeszcze jeden, no góra dwa programy wytrzymamy i będziemy poważni. A potem zaczniemy się znowu śmiać.
- Nam wszystkim jest potrzebny dystans do polityki. Polityka to wirtualny świat i z tego się śmiejemy. Ale czasem w tej polityce pojawia się ważna sprawa i traktujemy ją poważnie, bez śmiechów - podkreśla w "GW" Sekielski.
Kraj się śmieje
"Muppet's show" z głosami polskich polityków, słynny "Hongkong" w wykonaniu Piotra Gadzinowskiego, "złote myśli" posła Tadeusza Cymańskiego, gestykulacja Przemysława Edgara Gosiewskiego czy słynny "Irasiad" (zbitek słów: "Ira! siad!) w wykonaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego - polityków w krzywym zwierciadle można zobaczyć codziennie w programie Grzegorza Miecugowa i Tomasza Sianeckiego "Szkło kontaktowe". Dziennikarzom zawsze towarzyszą satyrycy i kabareciarze, którzy komentują polską rzeczywistość.
- Próbujemy z naszymi komentatorami-kabareciarzami złapać do tego dystans i z przymrużeniem oka powiedzieć: "Panowie, dajcie sobie spokój, nie napinajcie się tak straszliwie, więcej luzu, więcej normalności" - mówi w wywiadzie dla "Vivy" Grzegorz Miecugow. - Wydaje mi się, że popularność tego programu bierze się z frustracji - dodaje z kolei w rozmowie z "Trybuną".
- Polityka jest ważna, wkracza w nasze życie, a że czasami jest śmieszna, czasami jest paradoksalna, czasami jest straszna, to po prostu trzeba na to reagować - komentuje w rozmowie z Łukaszem Kulczyną Tomasz Sianecki.
Szkodliwe "napięcie w pośladkach"
- To ludzie śmiertelnie poważni, z jakąś przepotworną misją i z napięciem w pośladkach wprowadzali ludzkość na złe tory - mówi o politykach Szymon Majewski i... śmieje się, i to dużo, ze wszystkich i ze wszystkiego, co napuszone i absurdalne.
Scenariusz "Szymon Majewski Show" powstaje na bazie aktualnych wydarzeń politycznych, społecznych, kulturalnych i towarzyskich. A jego najpopularniejszą częścią są "Rozmowy w tłoku", podczas których aktorzy parodiują zachowania polityków, aktorów, publicystów z pierwszych stron gazet. Mamy więc wulgarnego Andrzeja Leppera, Zytę Gilowską ze swoim "wróć!", głośno śmiejącą się Dodę, mocno gestykulującą Krystynę Jandę czy Joannę Senyszyn ze swoim charakterystycznym głosem.
Sam Majewski zapewnia, że stara się być obiektywny, ale ponieważ start programu zbiegł się z wyborczym zwycięstwem PiS, więc - jak sam mówi - "są ludzie, którzy myślą, że było to ukartowane i że dlatego z przyjemnością po tej PiS-owskiej kobyle jeżdżę i nie daję jej wytchnienia".
- Chciałbym, by widzowie mieli świadomość, że tak samo śmiałbym się, gdyby przy władzy była Platforma czy Olejniczak i SLD. (...) Bierzemy na widelec wszystkich nadętych - zapewnia w jednym z wywiadów.
I dodaje, że jego marzeniem jest zaproszenie do programu Romana Giertycha. - Będzie to trudne, ale założyliśmy sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Udało nam się przecież namówić Ryszarda Kalisza, żeby udawał zawodnika sumo i krzyczał po japońsku - mówi Majewski i dodaje: - Jeżeli pozostali politycy zauważą, że to jest ratunek dla naszego zbiorowego poczucia humoru, to dadzą się namówić do wspólnej zabawy.
Absolutny Brak Poczucia Humoru
Braku obiektywizmu i sympatii politycznych nie kryje za to inny prześmiewca IV RP, Kuba Wojewódzki. W wywiadzie dla "Przekroju" podkreśla, że "w polskiej polityce tak mało jest żartu, że raczej dominuje syndrom ABPH - Absolutnego Braku Poczucia Humoru", po czym dodaje, że "nic tak nie legitymizuje władzy jak śmiech".
Dlatego początek każdego jego programu to seria niewybrednych dowcipów z obecnej koalicji, rządu, prezydenta. O polityce próbuje rozmawiać także ze swoimi gośćmi, wśród których często pojawiają się politycy. Po wizycie posłanki SLD, Joanny Senyszyn, inny poseł Sojuszu stwierdził nawet, że "lewica zyskała nowego członka". Wojewódzki jednak równie szybko zaprzeczył, a oglądający jego program nie mają wątpliwości, komu kibicuje kontrowersyjny dziennikarz.
O sobie i koledze z tej samej telewizji, Szymonie Majewskim, mówi, że tworzą "klan urwisów", którzy lekceważąc poprawność polityczno-obyczajową zanurzają się w nieznany teren. - Jesteśmy sondą wysłaną w przestrzeń pełną wrogich kosmitów - podkreśla w rozmowie z Piotrem Najsztubem.
Na pytanie, dlaczego młode kabarety stronią dziś od polityki, Wojewódzki odpowiada: "Kabaret ucieka od polityki właśnie dlatego, że w obu izbach parlamentu pojawiła się duża liczba konkurencyjnych satyryków, którzy miotają gag za gagiem. Ciężko komentować politykę, która jest dziś z definicji rozśmieszająca". Dziennikarzom najwyraźniej wciąż się to udaje...