Tusk bez oczekiwań
Nie oczekuję od tego rządu jakichkolwiek działań naprawczych. Jak ta formacja zabiera się za naprawianie służby zdrowia, to skutki są fatalne - powiedział w Faktach RMF Donald Tusk, wicemarszałek Sejmu i lider PO.
Tomasz Skory, RMF: Oczekuje pan dziś dymisji ministra zdrowia?
Donald Tusk: Chyba wielu ludzi tego oczekuje, jako naturalnej konsekwencji tego, co zdarzyło się wczoraj.
Wyrzucono do kosza jego najważniejszą ustawę.
Tak, pan Balicki uniósł się honorem przed głosowaniem i zapowiadał dymisję. Z drugiej strony wiemy, że zapowiedzi dymisji w przypadku rządu SLD są takie trochę na wyrost.
Myśli pan, że to teatr? Że minister Balicki po południu złoży dymisję, a premier jej nie przyjmie?
Wyjął mi pan to z ust.
Moim zdaniem sytuacja przypomina trochę zapiski z notatnika radzieckiego naukowca, np. tak: po wyrwaniu skrzydełek, mucha nie reaguje na komendę "lataj". Wniosek - mucha straciła słuch. A wy odebraliście rządowi wszelkie możliwości działania, a jednocześnie oczekujecie od rządu działań naprawczych w służbie zdrowia.
Nie oczekuję od tego rządu jakichkolwiek działań naprawczych, bo od samego początku ta formacja jak zabiera się za naprawianie służby zdrowia, to skutki są fatalne. Nie mam więc takich oczekiwań, a poza tym warto jednak przypomnieć, że jak trzeba bronić trwania tego rządu czy Sejmu, to SLD jest zdyscyplinowany - przywożą ludzi ze szpitala na głosowanie i zawsze tymi 2-3 głosami udaje im się przedłużać to powolne konanie. Jak trzeba coś poważnego przeprowadzić, to ich brakuje i ustawy padają.
Według pana, wczoraj to było kolejne przedstawienie? Takie udawane poparcie tego, co proponował Balicki?
Niewykluczone, bo rząd Marka Belki miał trwać po to, by kontynuować plan Hausnera, a Hausner miał po to trwać w tym rządzie, by tego przypilnować. Dziś nawet sam pan Hausner nie pamięta o własnym planie, rząd trwa w najlepsze, pan Hausner przeszedł do opozycyjnej partii pozaparlamentarnej, a nadal jest fundamentem tego rządu. Chciałoby się powiedzieć: szpital.... Nie, nie dokończę.
A z ręką na sercu, opozycji bardziej chodziło o dymisję rządu niż dymisję Marka Balickiego? Oczekuje pan teraz, że to premier uniesie się honorem? Powstała wczoraj sytuacja, która ma skutki dużo szersze niż ochrona zdrowia. Rząd wykazał się bezradnością i brakiem wsparcia.
Dla ludzi ważniejsze jest zdrowie niż to, jak długo będzie dogorywał rząd Marka Belki. Co do politycznych skutków, to jest to kolejne głosowanie, które pokazuje, że nie ma zbornej większości, by w tym Sejmie przeprowadzić jakikolwiek poważny projekt. Jest ciągle taka niezborna i rozlazła większość, po to, by przedłużać ten kres własnych rządów.
A głosowanie nad samorozwiązaniem parlamentu marszalek Sejmu zapowiedział dopiero na 5 maja. Dlaczego nie wcześniej? Czy pytali wicemarszałkowie o to?
SLD obiecywało, że będą wcześniejsze wybory, potem się wycofywało. Ostatnia data, którą prezydent Kwaśniewski i SLD obiecali Polakom, to była data czerwcowa. Dziś nikt nie pamięta, ja też nie, dlaczego SLD uznał, że czerwcowe wybory są dla nich atrakcyjne, ale w międzyczasie wycofali się i z tego. Trochę tak siłą przyzwyczajenia mówi się o 5 maja, jako ewentualnym dniu rozwiązania Sejmu po to, by w czerwcu mogły się te wybory odbyć. Ale każdy, kto ma odrobinę zdrowego rozsądku i trochę pamięci wie, że sama idea wiosennych wyborów służy temu, by przyszły rząd miał wystarczająco dużo czasu, by zrobić własny budżet.
A to się raczej nie uda i trzeba tę datę przyspieszyć.
Wczoraj zacząłem sondować wśród polityków innych klubów, choć wszystko w rękach SLD i marszałka Cimoszewicza. Lepiej byłoby rozwiązywać Sejm szybko, w marcu lub na początku kwietnia, by te wybory były w takim odpowiadającym ludziom terminie.
Może trzeba zaapelować do marszałka?
Gdyby taki słuszny apel, mój, pański czy kogoś innego, uzyskiwał pozytywną odpowiedź, to Polska inaczej by wyglądała. Ale jeśli panu będzie lżej na sercu, to ja się z takim 158. apelem o szybsze rozwiązanie Sejmu zwrócę do marszałka Cimoszewicza.
Dziękuję za rozmowę.