Sikorski: Pycha w polityce bywa zgubna
Od obycia prezydenta na europejskich salonach będzie zależał los wielu ważnych decyzji. Nie wiem, czy moi konkurenci daliby sobie radę - mówi gość Przesłuchania w RMF FM Radosław Sikorski. Pycha w polityce bywa zgubna - dodaje. Dziwi mnie, że Komorowski już obwieścił swoje zwycięstwo. Zaznacza, że jeden z kandydatów w prawyborach chciał być namaszczony. Chyba popsułem tę zabawę.
Agnieszka Burzyńska: Swojskie wąsy i kombatanckie gawędy jednak górą. Przykro panu?
Radosław Sikorski: Nie wiem, skąd pani wie, że górą. Zdaje się, że wczoraj Bronisław Komorowski powiedział...
... że jest zwycięzcą.
Tak, i to mnie trochę dziwi, bo pycha w polityce bywa zgubna.
A skąd to ochocze zgłoszenie się do wyścigu, w którym zwycięzca jest już właściwie znany, i nie jest to pan.
Nie wiem, czy jest znany. Natomiast rzeczywiście to ja od początku byłem zwolennikiem prawyborów, bo uważam, że każdy członek Platformy Obywatelskiej powinien mieć wpływ na najważniejszą decyzję naszej partii w tym roku. To jest właściwie takie pytanie: jaką partią chcemy być. Ja chciałbym, żebyśmy byli inną od naszych oponentów; właśnie taką, która wszystkim członkom, niezależnie od tego kiedy przyszli i skąd, da równe szanse do wyborów i do tego, aby ścieżki awansu polegały na wizji, determinacji, ciężkiej pracy, a nie na kooptacji.
Politycy sprzyjający Bronisławowi Komorowskiemu, a jest ich sporo, mówią, że premier z marszałkiem zawarli taka umowę: Tusk rezygnuje i namaszcza kandydata Komorowskiego. Ale wtedy zgłosił się pan i popsuł całą zabawę, cały ułożony scenariusz.
Rzeczywiście tak miało być. Jeden kandydat miał być namaszczony za zasługi, jako ukoronowanie kariery.
Ale czy był namaszczony?
...Nie na tym polega polityka. Polityka polega na tym, że trzeba pokazać naszym wyborcom członkom Platformy Obywatelskiej jakie mamy atuty, jakie mamy słabsze strony, bo najważniejsze jest, abyśmy wygrali w tych prawdziwych wyborach. Ja proszę członków Platformy Obywatelskiej o poparcie, dlatego że uważam, że prezydenturę można lepiej wykonywać i że mam wartość dodaną w promowaniu naszego kraju wobec zagranicy i w tym, żeby Polska poczuła się gospodarzem Europy.
A nie ma pan poczucia, że dla pana ryzyko jest ogromne? Bo jeśli uzyska pan wynik powyżej 30 proc., to będzie ok, będzie sukces. A jeśli ten wynik będzie niższy, upokarzający? Jaki ma pan plan?
Zawsze uważałem, że do odważnych świat należy, bez ryzyka nie ma sukcesu. A to, że członkowie PO mają wybór, mamy prawybory, pokazujemy, jak inni jesteśmy od innych partii, to nasz wielki sukces i opozycja - przyzna pani - nam tego zazdrości.
Zazdrości i owszem. Politycy PO twierdzą, że jutro podczas debaty użyje pan ciężkiej amunicji. Jakiej? Co można więcej powiedzieć niż to, że Bronisław Komorowski to taki produkt krajowy, Radosław Sikorski - eksportowy?
Będzie się pani musiała uzbroić się w cierpliwość i poczekać do jutra.
Nie ma co ukrywać, że sporo działaczy PO dostosowuje swoje głosy do oczekiwań Donalda Tuska. Nawet pański zwolennik - Jarosław Gowin przyznał, że Tusk wolałby Komorowskiego. To ma znaczenie?
Myślę, że Donald Tusk zachowuje się wzorowo, nie pokazując swoich preferencji i dokładnie tak, jakbyśmy się spodziewali po przewodniczącym partii, który zadecydował, że będą prawybory i zadecydował o tym, że jutro będzie debata, której nie wszyscy chcieli.
Dał panu premier jakieś znaki, jakieś sugestie, dał panu do zrozumienia, że jest pan faworytem albo pan nie jest. Powiedział np. "Przepraszam cię bardzo, stawiam na Komorowskiego"?
Ja nie będę robił tego, co Janusz Palikot, który mówi, że premier popiera Bronisława Komorowskiego, bo to jest nieprawda. Ja rzeczywiście mam czasem wrażenie, że ich jest dwóch, a ja jeden.
Janusz Palikot się trochę wyciszył. Chyba już jest jeden, teraz.
Ale pewnie panowie bardzo blisko współpracują w opracowywaniu choćby taktyki na kampanię. To oczywiście rodzi pytanie o rolę Janusza Palikota w ewentualnym pałacu prezydenckim Bronisława Komorowskiego.
A ta rola, gdyby na przykład został ministrem, to co?
Nie ma w Polsce urzędu wiceprezydenta.
A czy premier dał panu do zrozumienia, że może być inaczej niż to, że Bronisław Komorowski jest jego faworytem?
To jest pytanie do premiera.
Jak pan to odczuwa?
Mogę powiedzieć jedno. To ja wspierałem ideę prawyborów, mój konkurent - nie chciał, prawybory są. To ja chciałem debaty jak najbardziej otwartej, na gruncie neutralnym, zgodnie z zasadami fair play i debata jest - mimo że mój konkurent nie był jej entuzjastą.
A gdyby jutro padły pytania o akcję "Szpak" - choć osobiście się nie spodziewam, wszak zadający pytania to politycy PO - ale gdyby: czy gotów byłby pan zapewnić, że obecny marszałek nie brał działu w akcji inwigilowania, podsłuchiwania obecnego szefa MSZ-u?
Ja takiej wiedzy nie posiadam, ja tylko mogę powiedzieć, że nie byłem tylko inwigilowany, tylko to była akcja dyskredytacji, to znaczy bezprawnego używania tajnej wiedzy z podsłuchów, z kontroli korespondencji, z rekrutowania agentów wśród mojego otoczenia i potem używania tego do podrzucania wam, dziennikarzom, nieprzyjemnych artykułów.
Czy wierzy pan, że Bronisław Komorowski mógł o tym nie wiedzieć?
Podobną akcję przeprowadzono wobec Romualda Szeremietiewa z gorszymi dla niego skutkami, bo zakończono karierę, wokół spraw, które jak się okazało nie były żadną aferą. Ale ja nie mam takie wiedzy.
Nie odpowiedział mi pan na pytanie, czy wierzy pan, że Bronisław Komorowski mógł o tym nie wiedzieć.
Nie mam takiej wiedzy. Uważam Bronisława Komorowskiego za zacnego, uczciwego polityka i to jest pytanie do niego.
A wierzy pan Romualdowi Szeremietiewowi, kiedy on oskarża Bronisława Komorowskiego o zorganizowanie akcji inwigilacji przeciwko niemu?
Tutaj chyba to nie jest kwestia mojej wiary, tylko to są fakty znane publicznie?
Czyli Bronisław Komorowski organizował akcję inwigilacji?
Musi pani zapytać tych, którzy to znają na bieżąco, ale to można - zdaje się - przeczytać w starych numerach Rzeczypospolitej. Więc tutaj nie spodziewałbym się żadnych rewelacji.
Pan wierzy Szeremietiewowi.
Porozmawiajmy o rzeczach poważnych. To są pytania do Bronisława Komorowskiego.
To są też rzeczy bardzo ważne.
Ja myślę, że społeczeństwo jest już zmęczone tymi "hakowniami". Ja sam jestem ofiarą haków. Przypominam, że to pan prezydent, jego brat mówili o hakach na mnie i też okazały się bez żadnej substancji.
Zgodnie z życzeniem, rzeczy poważne. Czy powinniśmy wycofać wojska z Afganistanu, zmniejszyć liczbę żołnierzy, czy wręcz przeciwnie, wysłać tam ich więcej. Pytam, bo to będzie jeden z pierwszych dylematów nowego prezydenta.
W tej chwili, dosłownie w ostatnich dniach podjęliśmy decyzję o zwiększeniu kontyngentu, ale ma to być czasowo. Ja publicznie się zobowiązałem, że jako prezydent w tej kadencji doprowadzę do powrotu wszystkich naszych żołnierzy z Afganistanu. Ja z Afganistanem jestem związany od wielu lat. Jeździłem tam w trakcie okupacji sowieckiej i działałem na rzecz ówczesnego antykomunistycznego ruchu oporu i to dobrze, że Polska jest dzisiaj siódmym kontyngentem na 43 w ISAF. To jest ważna natowska misja, ale prezydent Afganistanu chce, aby podczas jego kadencji ta misja się zakończyła, a my oczywiście nie chcemy być tam ani dnia dłużej, niż życzą sobie tego Afgańczycy.
To na końcu: odpuściłby pan wszystkie unijne szczyty? Nie chciałby pan tam jeździć?
Pytanie, o których szczytach mówimy. Bo czasami prezydent będzie musiał w nich uczestniczyć, czasami są to szczyty w trybie nieformalnym, wchodzi bez tłumacza i będzie musiał walczyć o polskie interesy, które czasami będą rzędu setek miliardów euro i od obycia, od nawiązania rozmowy z najważniejszymi politykami będzie zależał los tych decyzji.
A gdyby premier powiedział tak, jak powiedział Lechowi Kaczyńskiemu: "powiem szczerze, nie potrzebuję prezydenta, to ja prowadzę politykę zagraniczną".
No, oczywiście są kwestie unijne, które są tak naprawdę polityką wewnętrzną. Ale są też i inne przecięcia, na przykład polityki bezpieczeństwa, gdzie prezydent, powtarzam - bez tłumacza - będzie musiał walczyć o polskie interesy.
A to nie wierzy pan, że Donald Tusk bez tłumacza sobie tam poradzi?
Donald Tusk wielokrotnie bez tłumacza to robił. Pytanie, czy wszyscy w tej chwili konkurujący byliby w stanie to robić.
O kim pan myśli? O Bronisławie Komorowskim?
Janusz Palikot zadeklarował, że Bronisław Komorowski mówi językami, ale myślę, że jest bardzo ważna kwestia, gdyż prezydent jest najwyższym reprezentantem Rzeczpospolitej w relacjach z zagranicą. A więc musi z zagranicą umieć się porozumieć, umieć rozmawiać. Nie można być śpiewaczką operową, jak się ma piskliwy głos.