Po tekstach Interii MSWiA tłumaczy się za aferę w SOP
Kiedy Interia ujawniła, że na terenie obiektu szkoleniowego Służby Ochrony Państwa w Raduczu miało dojść do molestowania seksualnego kursantki, a funkcjonariusze nie wylewali za kołnierz, sprawą zainteresowali się politycy opozycji. Wyjaśnienia złożył Maciej Wąsik, wiceszef MSWiA.
O tym, co działo się na początku marca w SOP, piszemy od kilku miesięcy. Sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Łodzi. I chociaż Interia chciała dowiedzieć się czegoś na drodze oficjalnej, biuro prasowe formacji milczy jak zaklęte. Rąbka tajemnicy uchylił w końcu Maciej Wąsik. Żeby tak się stało, potrzeba było interpelacji posłów Lewicy: Krzysztofa Śmiszka i Moniki Pawłowskiej. O co pytali?
W swoim piśmie skierowanym do MSWiA parlamentarzyści chcieli się czegoś dowiedzieć m.in. o podjętych czynnościach dyscyplinarnych, kontroli wewnętrznej w SOP czy procedurze antyprzemocowej i antymobbingowej w formacji.
Instruktor przeniesiony
Odpowiedź, którą otrzymali posłowie opozycji, potwierdza wcześniejsze doniesienia Interii. Wiceminister poinformował, że ofiara odmówiła konsultacji ze specjalistą. - W omawianej sprawie osoba nie skorzystała z przedstawionej propozycji pomocy psychologicznej - przekazał Wąsik. Pisze także o wprowadzeniu procedury antydyskryminacyjnej i antymobbingowej.
Brakuje natomiast konkretnej informacji odnośnie do kary dla kadry instruktorskiej. Wiceminister pisze jedynie, że "wyciągnięto stosowne konsekwencje służbowe". Jak pisaliśmy w połowie września, instruktor podejrzany o molestowanie kursantki został przeniesiony do ochrony Ministerstwa Spraw Zagranicznych. - Służy na posterunkach zewnętrznych, czyli "wietrzy się" - przyznali nasi informatorzy.
"To zielone światło dla innych"
Politycy zainteresowani sprawą cieszą się, że "podjęto jakiekolwiek działania", ale nie ukrywają: to za mało. - Kara powinna być adekwatna, ale także powinna odstraszać. Jeśli służba będzie stosowała takie metody jak przeniesienie, to może pokazywać, że formacja nie traktuje problemu poważnie - w rozmowie z Interią podkreśla Śmiszek. - Takie działanie to potwierdzenie tego, że jeśli przekraczasz granicę, nic złego cię już nie spotka - dodaje.
W podobnym tonie wypowiadali się byli mundurowi, z którymi rozmawialiśmy wcześniej. - Sami funkcjonariusze mogą być zniesmaczeni. Świadczy to o tym, że ktoś, kto popełnił czyn zabroniony, tak naprawdę nie został ukarany. To zielone światło dla innych. Bo przecież skoro jedna osoba nie została ukarana, mogą pozwolić sobie na więcej - w rozmowie z Interią podkreślał niedawno gen. Andrzej Pawlikowski, były szef BOR.
Zgodnie z decyzją Prokuratury Okręgowej w Łodzi śledztwo w sprawie "doprowadzenia 24-letniej pokrzywdzonej, przy użyciu przemocy, do poddania się innej czynności seksualnej" zostało przedłużone do 23 października.
Jakub Szczepański