To kolejny sukces lubelskiego Archiwum X. Zatrzymany został 61-letni Bogdan S. Postawiono mu zarzut zabójstwa Wojciecha T. Zamordowany w 1995 roku zaplanował zakup samochodu z zagranicy. Mężczyzna wyszukał ofertę w jednej popularnych wówczas gazet z ogłoszeniami. Bogdan S. oferował możliwość zakupu i sprowadzenia pojazdu ze Szwajcarii. Auto było prawie nowe, więc Wojciech musiał przygotować duże - jak na tamte czasy pieniądze. Było to siedem tysięcy dolarów, trzysta franków szwajcarskich i prawie dwa miliony "starych" polskich złotych. Mężczyźni umówili się w domu wynajętym przez zatrzymanego. Tam doszło do zabójstwa. "Już tydzień wcześniej zaczął czyścić dom różnymi chemikaliami" - Mężczyzna wszystko dokładnie zaplanował - tłumaczy nam śledczy chcący pozostać anonimowy (bierze udział w rozpracowaniu kolejnych spraw - red.). - Już wcześniej zaczął czyścić dom chemikaliami ze wszelkich śladów. Wykorzystał moment nieuwagi i kilkakrotnie uderzył niczego nieświadomą ofiarę w tył głowy. Następnie związał ją własnym krawatem i tak pozostawił - wskazuje śledczy. Bogdan S. zmarł w wyniku odniesionych ran. Sprawca wziął pieniądze i uciekł. Ukrywał się niemal 30 lat. W tym czasie między innymi wziął rozwód, poślubił kolejną kobietę i doczekał się z nią syna. Rodzina osiedliła się w Wielkiej Brytanii. "Na krawacie był materiał biologiczny" Jak to się stało, że policjantom udało się dotrzeć do Bogdana S.? Ofiara, upadając ściągnęła ze stołu obrus, na którym leżał dowód osobisty zabójcy. Sam dokument był fałszywy, ale wklejono w niego autentyczne zdjęcie. 61-letni dziś S. był na nim mocno ucharakteryzowany, ale fotografia została dołączona do akt w nadziei, że kiedyś uda się ją przypisać do konkretnego człowieka. - Policjanci przejrzeli setki stron akt, analizowali zdjęcia, ale ważny był krawat, którym związano ofiarę. Był na nim materiał genetyczny, który daliśmy do analizy - tłumaczy nadkom. Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Bogdan S. nie był "święty". Jego kartoteka widniała w policyjnym archiwum za drobne oszustwa jeszcze z czasów mieszkania w Białymstoku. Był także w międzynarodowej bazie danych, za swoją działalność na Wyspach Brytyjskich. Dopiero rozwój techniki pozwolił pchnąć sprawę do przodu. To była żmudna, tytaniczna praca całego Zespołu Dochodzeniowo-Śledczego KWP Lublin. Wertowanie tysięcy akt, łączenie faktów. "Na każdego przestępcę przyjdzie pora" - To była moja pierwsza sprawa w Archiwum X. Żyłem nią od ponad roku - tłumaczy nam funkcjonariusz. - Mężczyzna był ucharakteryzowany w nieprawdopodobny sposób. Mieliśmy zdjęcie, ale brakowało czegoś jeszcze. Wszystko zmieniły wyniki z laboratorium, gdy okazało się, że mamy wytypowanego podejrzanego. To nam pokazuje, że na każdego przyjdzie pora. Nawet po tylu latach - dodaje. "Za każdym razem drżały mi ręce" Przez 30 lat Bogdan S. wielokrotnie odwiedzał Polskę. - Za każdym razem, gdy podawałem paszport, drżały mi ręce - mówił policjantom. Samego zatrzymania dokonała straż graniczna, gdy mężczyzna wysiadł z samolotu lecącego z Wielkiej Brytanii. Służby zadziałały błyskawicznie. Lubelscy policjanci otrzymali cynk, gdy maszyna była w powietrzu. Natychmiast wsiedli w auto i popędzili w kierunku portu lotniczego. Gdy Bogdan S. zobaczył czekających na niego strażników, miał powiedzieć tylko do niczego nieświadomej żony: - Kochanie, idę do więzienia. - Mężczyzna przyznał się do stawianego zarzutu zabójstwa i złożył obszerne wyjaśnienia - mówi nam prokurator Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Grozi mu za to 25 lat więzienia lub dożywocie. Łukasz Dubaniewicz, Interia *** Przeczytaj również nasz raport specjalny: Wybory samorządowe 2024. Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!