Mularczyk: Takich rzeczy nie robili nawet komuniści
- To niewyobrażalne, że w Polsce ludzie żyjący wśród nas dopuszczają się profanacji obiektów kultu religijnego. Powinni być z całą surowością ścigani. Zakłócanie mszy świętych, malowanie kościołów, to rzeczy, jakich nawet komuniści nie robili – mówi Interii poseł Arkadiusz Mularczyk.
Od ubiegłego tygodnia w całej Polsce trwają protesty, które wybuchły po wydaniu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie prawa do aborcji. TK zdecydował, że przepis dopuszczający aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
Decyzja TK wzburzyła dużą część środowisk kobiecych, które natychmiast wyszły na ulice. Protesty, mimo pandemii, odbywają się w całym kraju. Niezadowolenie kobiet odbija się głównie na partii rządzącej oraz Kościele katolickim. To pod te dwa adresy protestujący kierują najwięcej uwag.
"Potworne zdziczenie"
- Są środowiska, które tylko potrzebują iskry. Wyrok TK był taką iskrą. Są środowiska, którym bardzo przeszkadza nauczanie kościoła i traktują go jako przeszkodę w realizacji celów ideologicznych. To, co dzieje się na ulicach, w odpowiedzi na decyzję TK, jest w mojej ocenie jedynie pretekstem do próby destabilizacji sytuacji społecznej w naszym kraju - uważa poseł Arkadiusz Mularczyk.
Jego zdaniem środowiska wywołujące protesty to "część opozycji, środowiska LGBT, część mediów opozycyjnych oraz część środowisk międzynarodowych".
- Ten spór toczy się na linii wartości. Było to widoczne również w kampanii prezydenckiej - zauważa Mularczyk.
Część protestów skupiła się na walce z Kościołem katolickim. Było to widoczne szczególnie w niedzielę, kiedy demonstranci próbowali wedrzeć się do świątyń, by zakłócić msze święte. Na drzwiach kościołów wymalowywano różne symbole, a np. w Krakowie zamazano tablicę upamiętniającą papieża Jana Pawła II.
- To potworne zdziczenie jakichkolwiek zachowań społecznych nieprzyjętych w kulturze chrześcijańskiej. Takie obrazki widzieliśmy np. we Francji, gdzie mamy do czynienia z ekspansją islamu. To niewyobrażalne, że w Polsce ludzie żyjący wśród nas dopuszczają się profanacji obiektów kultu religijnego. Powinni być z całą surowością ścigani. Zakłócanie mszy świętych, malowanie kościołów, to rzeczy, jakich nawet komuniści nie robili podczas okupacji, a robią tak dziś młodzi obywatele - mówi Interii Mularczyk.
"Straż narodowa"
W obronie Kościoła chcą stanąć działacze skupieni wokół Marszu Niepodległości. Ich lider, Wojciech Bąkiewicz, zapowiedział w poniedziałek stworzenie czegoś w rodzaju bojówki nazwanej przez niego "strażą narodową". Jej członkowie mieliby bronić świątyń, by nie dostali się do nich demonstrujący.
- To świetna inicjatywa. Spór ideologiczny wymyka się z kategorii partyjnych. Nie można go oceniać jako spór polityczny, bo jest głębszy - światopoglądowy. Dobrze, że są środowiska, które w sposób zupełnie bezinteresowny podejmują się w sposób czynny obrony obiektów kultu religijnego - przekonuje Mularczyk.
Istnieje natomiast obawa, że zorganizowana grupa przed świątyniami może wywołać jeszcze większą agresję, a między stronami może dochodzić do starć fizycznych.
- Te osoby po prostu blokują dostęp do świątyń tym, którzy chcą naruszać praktykowanie kultu religijnego. Chrześcijanie mają prawo się bronić. Są środowiska, które w tę obronę chcą się włączyć, a ja osobiście to pochwalam i doceniam taką ideę - nie ukrywa Mularczyk.
Łukasz Szpyrka