Kurski: Byłem na liście Ryszarda C.
Dwa dni temu gen. Janicki powiadomił mnie, że ja także jestem zagrożony. Dziś mam z BOR spotkanie w tej sprawie - powiedział w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Kurski.
- To, co obserwowaliśmy przez ostatnie lata, to jedna wielka jazda i śmiech z PiS. To metoda PO - zohydzić przeciwnika. To już dno, a Bronisław Komorowski przepraszając, bije się w cudze piersi - uważa Kurski. Kaczyński ma prawo do twardej oceny przeciwników politycznych - dodał.
Konrad Piasecki: Był pan na liście Ryszarda C.?
Jacek Kurski: - Czytam w mediach, że byłem. Dowiaduję się również od miarodajnych instytucji...
Ale dostał pan jakąś wiarygodną informację? Ktoś do pana zadzwonił? Ktoś panu to powiedział z ludzi, którzy mogą to naprawdę wiedzieć?
- Tak.
Kto to był?
- Nie chcę mówić. Mam dzisiaj spotkanie z bardzo miarodajnym przedstawicielem służb, które odpowiadają za bezpieczeństwo polityków. Ten telefon był do Strasburga, gdzie byłem, kiedy ta sprawa się zdarzyła.
To spotkanie z szefem Biura Ochrony Rządu? Bo minister Miller wczoraj zapowiedział, że będzie takie spotkanie z politykami szczególnie zagrożonymi.
- Byłem 3 dni poza polskimi mediami, w związku z czym, jeśli nie jest to tajemnicą, to tak. Mam w tej sprawie mieć dzisiaj spotkanie z generałem Janickim, który zadzwonił do mnie już dwa dni temu.
Przestraszył się pan?
- Ja jestem człowiekiem dosyć odpornym.
Ale pojawił się niepokój? Pojawiło się myślenie, czy Ryszard C. się do pana zbliżył, czy była jakaś niebezpieczna sytuacja?
- Jeśli jest tak, że rzeczywiście nasi koledzy z Nowogrodzkiej mówią, że ten człowiek chodził po Nowogrodzkiej, wypatrywał swoich ofiar, to tak sobie myślę, że gdybym był posłem krajowy, bardzo często bywającym wtedy w Warszawie, z natury rzeczy również na Nowogrodzkiej, to może rzeczywiście do mnie strzelił. Sytuacja jest moim zdaniem poważna i osiągająca moment, w którym naprawdę powinno dojść już do zasadniczej refleksji. Nie tylko klasy politycznej, nie tylko tych, którzy wytwarzali ten wściekły klimat nienawiści wobec Prawa i Sprawiedliwości, ale klimat, który odmawiał Prawu i Sprawiedliwości obecności w życiu publicznym. Na tym polega istota sprawy, że nas traktowano - mówiąc językiem etyki - w sposób niewspółrodzajowy. To znaczy, że jesteśmy gorsi, jesteśmy kimś, kogo należy zniszczyć i wyeliminować ze sceny politycznej. To jest niestety prawda.
Dziś jest pan w szczególnej sytuacji, więc ja nie chcę z panem prowadzić twardej, ostrej dyskusji o tym, ile w tej refleksji powinno być autorefleksji, ale patrząc na wypowiedzi prezesa Prawa i Sprawiedliwości i polityków Prawa i Sprawiedliwości z ostatnich miesięcy, także tam jest mnóstwo odmawiania innym prawa do uczestniczenia w polityce. Tam są oskarżenia o zdradę, tam są oskarżenia o inspirację mordu, tam są oskarżenia o odpowiedzialność za katastrofę smoleńską - tak twardych, tak mocnych oskarżeń nie było w polskiej polityce.
- Ale to jest język twardy, niezwykle twardej polemiki politycznej, natomiast nie egzystencjalnej czy nie eschatologicznej, nie krańcowej.
Można zarzucać politykowi, prezydentowi i premierowi zdradę i można mówić, że ma krew na rękach? To nie jest ostateczny argument w polityce?
- To, że ma krew na rękach, to ja słyszałem od Palikota na temat Lecha Kaczyńskiego, który już nie żyje.
I od Jarosława Kaczyńskiego na temat polityków Platformy Obywatelskiej.
- Nie słyszałem od Jarosława Kaczyńskiego o krwi na rękach, natomiast Jarosław Kaczyński ma szczególne prawo do bardzo twardej oceny polityki, która legła u podstaw tego przemysłu nienawiści, który dzisiaj zbiera takie żniwo.
Czyli bez żadnej autorefleksji?
- Oczywiście, że autorefleksją, ale nie z biciem się w cudze piersi.
Ja proponuję, żeby politycy PiS-u uderzyli się też we własne. Sam pan kiedyś mówił, że zwykł pan kiedyś walić maczugą na odlew, że zdarzały się panu "babole" - to są pańskie słowa.
- Być może mi się zdarzały, ale one nigdy nie odmawiały drugiej stronie prawa do uczestnictwa w życiu publicznym, one nigdy nie życzyły nikomu śmierci. To była twarda rywalizacja polityczna, ja byłem tutaj przeciwnikiem - rzeczywiście - dosyć niewygodnym, bo jestem odporny na stresy, ale nigdy nie było tego, że mówiłem, że trzeba kogoś zabić, że trzeba wypatroszyć, zastrzelić, skórę wystawić na sprzedaż. Nie mówiłem - jak prezydent Komorowski w kampanii - że coś się jeszcze nie powinno zdarzyć, bo to jeszcze nie sezon na kaczki. Tak się złożyło, że od sierpnia do grudnia jest w Polsce sezon na kaczki.
Wie pan, to jest dowcip. Może on nie jest najlepszy, może on ma drugie dno. Ale to naprawdę jest żart.
- To nie ma drugiego dna. To jest tylko dno. Media przyzwalały na przemysł nienawiści, na dezawuowanie drugiej strony, odmawiając mu prawa obywatelstwa. Moim zdaniem ja bym się tutaj skoncentrował - jako niedoszła ofiara czy bardziej jako dziennikarz, człowiek, który był przez wiele lat dziennikarzem - na odpowiedzialności mediów. Bo to naprawdę jest tak, że to, co ludzie wiedzą o polityce, wiedzą z mediów. Ten facet nie chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego czy Jacka Kurskiego dlatego, że ich znał. Ten facet chciał zabić Jacka Kurskiego za to, że nienawidził jego obrazu medialnego.
A może ci ludzie słuchają polityków? Nie mediów. Słuchają polityków, widzą polityków, słyszą co oni mówią, słyszą jak oni się nienawidzą, słyszą, jakie oskarżenia wysuwają wobec siebie. Widzą ich poprzez media, ale ten obraz jest obrazem in extenso, obrazem wprost.
- Proszę pana, ja tutaj nie przyszedłem atakować mediów, ale widzę zupełny brak refleksji z ich strony. Media stanowią absolutny monopol na kształtowanie wizerunku. Każdy portal w Polsce, z każdego wywiadu, nawet takiego, jaki my tutaj prowadzimy, będzie chciał wycisnąć jakąś awanturę, jakąś wojnę, jakieś oskarżenie. Jak nie będzie, to się być może spreparuje.
To nie mówcie tych rzeczy. To nie oskarżajcie. To nie walcie maczugą na odlew.
- Panie redaktorze, ja nie walę maczugą na odlew. Ja nawet widziałem rozpaczliwą próbę jednej ze stacji komercyjnych, żeby znaleźć jakąś agresywną wypowiedź Kurskiego z ostatnich trzech lat. Nie ma takiej wypowiedzi.
Wczoraj prezydent Komorowski powiedział: przepraszam za siebie, przepraszam też za Kurskiego. Pan przeprosi za prezydenta, ale też za siebie?
- To jest właśnie tabloidyzacja tej dyskusji. Niech naprawdę Bronisław Komorowski nie bije się w cudze piersi. Niech przeprosi za siebie, bo to Jarosława Kaczyńskiego, mnie, czy Zbigniewa Ziobrę, okazuje się w opinii jednego jeszcze medium, miano zabić. A nie Bronisława Komorowskiego.
Miano też zabić Leszka Millera. Nie czuje pan jak się strasznie zapędzacie w tych oskarżeniach o inspirację tego mordu?
- Ja nie mówię o inspiracji mordu. Ja mówię o atmosferze...
Pańscy koledzy mówią. W godzinę po tym jak wydarzyła się tragedia w Łodzi Jarosław Kaczyński powiedział: to Platforma odpowiada za tę tragedię. Jeszcze nie było wiadomo niczego. I cały czas niewiele wiadomo.
- Ale wiadomo jaka atmosfera jest w Polsce - odmawiająca nam prawa obywatelstwa. Przecież to był do tej pory pomysł na metodę polityczną Platformy Obywatelskiej. Tak zohydzać przeciwnika politycznego, tak czynić go obciachowym, tak czynić go nieprzystającym do współczesności, żeby ludzie, którzy się pomylili - jeśli głosowali na Platformę, a dzisiaj widzą całkowite fiasko tego rządzenia - dalej byli przy Platformie z nienawiści do PiS-u. Dzisiaj iluś ludzi panie redaktorze - to jest prawda, niech pan posłucha ludzi na uczelniach, w pracy, ci, którzy teraz stoją w samochodach w korkach, słuchają nas - oni chcą głosować na Platformę z nienawiści do PiS-u. Nienawidzą PiS-u, żeby przynależeć do elity, bo taki przemysł został stworzony. Gdzie jest ten przemysł? Niech pan posłucha portali, niech pan posłucha satyrycznych programów, Figurskiego, Kuby Wojewódzkiego. Mi się akurat zdarzył sympatyczny występ u Kuby Wojewódzkiego, ale na ogół jest to jedna wielka jazda i śmiech z Prawa i Sprawiedliwości. Niech pan posłucha komentarzy spikerów radiowych, na przykład w Radiu Zet, którzy cały czas kpią z gości, jeżeli są oni prawicowi. Niech pan posłucha Szkła Kontaktowego z dnia, w którym wydarzyła się tragedia. Od pierwszej minuty Szkła Kontaktowego jest śmiech z Prawa i Sprawiedliwości. Niech pan posłucha.
Nie odmawiam nikomu win. Nie odmawiam win mediom, nie odmawiam win politykom wszystkich partii, ale jak słyszę polityków PiS-u, którzy robią takie rzeczy, jak oskarżanie o inspirację mordu politycznego przez ostatnie dwa dni, to jest to coś, co jest niegodne, co jest podłe. Takich rzeczy w polityce być nie powinno, bo się za chwilę okaże, że mamy do czynienia z szaleńcem, który robił takie rzeczy, kompletnie nie mając nic wspólnego z polityką i nie będąc przez nikogo inspirowanym.
- Panie redaktorze, ja tu przyszedłem na poważną rozmowę o Polsce, a nie na kolejny mini-lincz na Prawie i Sprawiedliwości.
To nie jest mini-lincz. Tylko pan nie czuje winy, wobec czego ja uważam, że mam prawo powiedzieć to, co ja myślę na ten temat.
- Prawo i Sprawiedliwość nie inspirowało żadnej zbrodni, tylko opowiadało w jakim klimacie możliwe było to, że facet wybrał sobie za cel polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Wybrał również polityków innych partii. Powiedział, że chce zabić wszystkich polityków, bo oni mu się nie podobają.
- Bo uwierzył, że Ziobro to były podsłuchy, kiedy podsłuchów za Platformy jest więcej. Bo uwierzył, że areszt wydobywczy to państwo policyjne, kiedy aresztów za SLD było więcej, i tak dalej. Zacznijmy przedstawiać prawdę.
Ale metoda zagadywania rzeczywistości to nie jest najlepsza metoda. Dziękuję bardzo.
- Miłego dnia.