Kryzys w Ministerstwie Sprawiedliwości. Dymisja Zbigniewa Ziobry realna?
Czarne chmury nad Ministerstwem Sprawiedliwości. Po publikacjach Onetu zasadne wydają się dwa pytania - czy dymisja Zbigniewa Ziobry jest realna i czy kryzys w resorcie sprawiedliwości może wpłynąć na wynik jesiennych wyborów do parlamentu. Eksperci mają wątpliwości.

Wiceszef resortu sprawiedliwości Łukasz Piebiak we wtorek złożył rezygnację w związku z publikacją Onetu. Portal ustalił, że wiceminister miał stać za zorganizowanym hejtem i akcją kompromitującą sędziów, którzy krytykowali zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Piebiak miał w tym celu wykorzystać internautkę popierającą PiS, kobietę o imieniu Emilia.
Jak się okazuje, w sprawę zaangażowanych było więcej osób. W środę ze stanowiskiem w ministerstwie pożegnał się też Jakub Iwaniec, współpracownik Piebiaka. Onet ujawnił, że w proceder zaangażowani są też inni sędziowie, m.in. Konrad Wytrykowski, który miał stać za pomysłem akcji wymierzonej przeciwko Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf.
- To sprawa rozwojowa i tak naprawdę nie wiemy, kiedy i gdzie może być jej finał - mówi Interii dr Anna Materska-Sosnowska z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dymisja Ziobry realna?
- Nie wiem, jak ta sprawa się skończy, ale wiem, jak powinna - dymisją ministra sprawiedliwości i jego zastępców, a także wyjaśnieniem całej sytuacji przez komisję śledczą. A tak w ogóle to kaliber tej sprawy powinien mieć dla nas wielkie znaczenie, bo to uderzenie w fundamentalne podstawy państwa demokratycznego - uważa Anna Materska-Sosnowska.
Dymisji szefa resortu Zbigniewa Ziobry domaga się m.in. Platforma Obywatelska. Mimo tego, że bezpośrednio jego nazwisko nie pojawiło się w materiale Onetu.
- To nie ma znaczenia, bo każda sytuacja jest dla niego zła. Jeśli wiedział o całym procederze to dla niego jednoznacznie źle. Jeśli nie wiedział, to z kolei dobrał sobie złych współpracowników, zaufał nieodpowiednim ludziom, nie kontrolował resortu, co również jest złe - dodaje dr Materska-Sosnowska.
- Nie wierzę w takie rzeczy. Zbigniew Ziobro to lider jednej z trzech partii koalicyjnych. U władzy jest triumwirat. A dymisja jednego z przywódców triumwiratu to w efekcie rozpad triumwiratu. Taka sytuacja prowadzi do wojen między triumwirami, a przed wyborami jest to najmniej pożądane. Dlatego w dymisję Ziobry po prostu nie wierzę - uważa z kolei prof. Jacek Reginia-Zacharski z Uniwersytetu Łódzkiego.
Wybory za pasem
Właśnie wybory parlamentarne, które odbędą się już za niecałe dwa miesiące, są teraz kluczowym elementem politycznej rozgrywki. O ile wątpliwa jest dymisja Zbigniewa Ziobry, o tyle przeciągający się kryzys w Ministerstwie Sprawiedliwości może nieco przeorganizować preferencje wyborcze.
Wątpi w to jednak prof. Reginia-Zacharski: - Jeżeli ta sprawa będzie miała w ogóle wpływ na wynik wyborów, to umiarkowany. Z trzech powodów. Po pierwsze, Zbigniew Ziobro w Zjednoczonej Prawicy zajmuje stanowisko pryncypialne. Wobec tego niezależnie od tego, czy pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości, trzeba je natychmiast wycinać. Po drugie, Zjednoczona Prawica i telewizja publiczna wypuściły kontrfalę, która neutralizuje sprawę. Grają posłem Neumannem i posłem Brejzą i "efekt Piebiaka" jest w ten sposób skutecznie osłabiany. Po trzecie próbuje się wytworzyć narrację, że cała ta sprawa to "bijatyka między sędziami". Przeciętnemu odbiorcy wydaje się, że grupa sędziów dopiekła innej, a ta odpowiada.
Dr Anna Materska-Sosnowska: - Zdecydowana część wyborców PiS jest odporna na jakiekolwiek afery. Twardy elektorat, szacowany dziś na 30-35 proc., nie przyjmuje do wiadomości możliwości jakichś działań nieczystych. A jeśli już przyjmuje, to i tak później wierzy w tłumaczenia polityków związanych z PiS. Jest jednak jeszcze elektorat chwiejny, który jest potrzebny do wygrania wyborów. Szacuje się, że to 5-10 proc. wyborców. O nich toczy się gra.
- Sprawa wydaje się na tyle złożona i wyabstrahowana, że nie powinna przełożyć się na efekt długofalowy. PiS uruchomił masę mechanizmów, którymi sprawnie operuje. Do tego stopnia, że obecnie poparcie partii rządzącej oscyluje wokół 40 proc. A jest to bardziej 40+ niż 40- - dodaje Reginia-Zacharski.
Tymczasem w Ministerstwie Sprawiedliwości wciąż nierozwiązana pozostaje kwestia śmierci Dawida Kosteckiego w jednym z zakładów karnych. Ta tajemnicza sprawa wciąż budzi wątpliwości.
- To kolejny temat świadczący o braku panowania w Ministerstwie Sprawiedliwości. W ostatnim czasie pojawiły się informacje o sytuacjach, które nie powinny mieć miejsca w więziennictwie. To niepokojące - uważa dr Materska-Sosnowska.Łukasz Szpyrka