Kraje, które nie powstały
Jaka byłaby polityczna mapa Europy, gdyby historia wpadła na - często tylko trochę inne - tory? Jaka byłaby w niej rola Polski? Mało kto wie - na przykład - o projekcie państwa polsko-czechosłowackiego, czy wykrojenia w latach 90-tych zeszłego wieku "Polskiego Narodowego Kraju Terytorialnego" z terytorium Litwy.
Federacja Polsko-Czechosłowacka
Pomysł zrodził się zaraz po klęsce 1939 roku, jeszcze jesienią. Rządy dwóch upadłych krajów - Polski i Czechosłowacji - przebywały w Paryżu i leczyły traumę po przegranej. Utrata świeżej niepodległości obu państw spowodowała, że powrócono do starej idei federacji krajów Środkowej Europy, która miała być przeciwwagą dla potężnych i ekspansywnych Niemiec i Rosji, występującej wtedy w kostiumie ZSRR.
Władysław Sikorski i Edward Benesz - premier i prezydent rządów emigracyjnych obu krajów - posunęli się w negocjacjach do tego stopnia, że już w maju 1941 gotowy był projekt konstytucji wspólnego państwa. Wspólny z Czechami i Słowakami mieliśmy mieć parlament, rząd, radę naczelną oraz trybunał stanu. Mieliśmy prowadzić wspólną politykę obronną i gospodarczą. Wspólne miały być koleje i uregulowania komunikacyjne. Obywatele mogliby dowolnie osiedlać się i pracować na całym terytorium konfederacji.
Od początku jednak pojawiły się obawy.
Czesi bali się polskiej dominacji politycznej i wojskowej. Zagrożenie w ich oczach stanowił także polski nacjonalizm, ale nie tylko. Czechy były krajem o mocno rozwiniętym przemyśle i silnej gospodarce, szczególnie w porównaniu do rolniczej i w dużym stopniu zacofanej Polski. Benesz obawiał się napływu polskich gastarbeiterów i odpływu ogromnego kapitału czeskiego na rozwój większego i biedniejszego partnera. Polacy z kolei widzieli zagrożenie się konkurencji gospodarczej ze strony Czech. Obawiano się, że polskie przedsiębiorstwa nie będą w stanie utrzymać pola na wspólnym rynku z Czechami. Bardziej więc do federacji garnęła się - również rolnicza i mało rozwinięta - Słowacja.
Inne też były oczekiwania polityczne. Polacy chcieli daleko idącej federacji, Czesi - ze względu na swoje obawy - bardziej luźnego sojuszu. Proponowano też rozszerzenie federacji o tzw. "Unię Bałkańską", która miałaby składać się z Jugosławii i Grecji.
Zanim się jednak dogadano, na scenie pojawił się ZSRR, który od początku niechętnie patrzył na projekt. Moskwa naciskała na Benesza, aby się z niego wycofał. Wszystko stało się jasne, kiedy wojska radzieckie wmaszerowały na tereny planowanej federacji: od tej pory wszystkie projekty należało uzgadniać ze Stalinem. A on - jak wiadomo - miał projekt autorski.
Rzeczpospolita Trzech Mórz
Pierwszy pomysł na stworzenie przeciwwagi dla Niemiec i Rosji miał już książę Adam Jerzy Czartoryski. Plany księcia miały bardzo duży rozmach, zważywszy na to, że Polska znajdowała się wtedy pod zaborami, pomiędzy powstaniem listopadowym a styczniowym.
Książę planował nie tylko odbudowę polsko-litewskiej Rzeczypospolitej, ale rozszerzenie jej - w ramach federacji - o Czechów, Słowaków, Węgrów, Rumunów, Serbów i Chorwatów. O Bułgarach jednak wspominano już niechętnie, ponieważ znajdowali się oni pod władzą Turcji, z którą polska emigracja skupiona wokół Hotelu Lambert utrzymywała dobre kontakty.
Czartoryski widział Polaków jako rozjemców w odwiecznych tarciach pomiędzy Madziarami a ich słowiańskimi sąsiadami. Rzeczpospolita, którą sięgałaby od Adriatyku i Morza Czarnego po Bałtyk byłaby przeciwwagą dla carskiej Rosji z jej imperialistycznymi apetytami i dla równie ekspansywnych Prus. Czartoryski, wcześniejszy bliski współpracownik cara Aleksandra I i zwolennik odbudowy Polski pod berłem Romanowów, odrzucił później prorosyjskie sympatie. Już na emigracji ostrzegał Europę przed rosyjskim zagrożeniem i dla swojego federacyjnego planu zabiegał o poparcie Francji, Anglii i Turcji. Jak wiadomo - bezskutecznie. Choć - na zdrowy rozsądek - plan taki nigdy nie miał zbytnich perspektyw powodzenia.
Stany Zjednoczone Wielkiej Austrii
W pewnym sensie jednak takie środkoweuropejskie imperium już istniało. Wystarczyłoby - jak myślał Aurel Popovici, Rumun i Austro-Węgierski polityk - odpowiednio przerobić istniejące już Austro Węgry. Idea Popovicia - który zdołał przekonać do niej arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, "tego" - jak opisywała go pani Mullerowa w "Szwejku" - "tłustego, pobożnego". Pomysł był prosty - Popovici planował podzielić dualistyczną monarchię na mniejsze państwa, które posiadałyby własne sejmy i rządy, zjednoczone jedynie wiedeńską centralą. Byłby to związek autonomicznych krajów narodowych, a jednym z nich miała być zdominowana przez Polaków Galicja.
Franciszek Fedynand zginął jednak w Sarajewie, w efekcie czego wybuchła I wojna światowa. Józef Szwejk pomaszerował na wojnę, nieszczęsny gospodarz jego ulubionej gospody "Pod Kielichem", pan Palivec, poszedł siedzieć do więzienia za zapaskudzony przez muchy obraz Cesarza Pana, a z idei Stanów Zjednoczonych Wielkiej Austrii nic nie wyszło.
Międzymorze
Pomysł Czartoryskiego pojawił się znowu po odzyskaniu niepodległości. Podchwycił go Piłsudski. Międzywojenna koncepcja Międzymorza to w gruncie rzeczy stary pomysł środkowoeuropejskiej federacji Słowian i ludów, które się pomiędzy nimi znalazły - czyli Węgrów i Rumunów.
Zresztą - nie był to wyłącznie polski pomysł. Idea takiej federacji narzucała się w Środkowej Europie sama. "Dlaczego wiecznie mamy się martwić z powodu naszego położenia pomiędzy Niemcami a Rosją?" - pytali środkowi Europejczycy - "niech Niemcy się martwią, że leżą pomiędzy nami a Francją i Anglią!". Z inicjatywą federacji występował więc jeszcze przed Piłsudskim np. czeski dyplomata Jan Masaryk.
Ale to Piłsudski próbował nadać sprawie tok. Najpierw próbował utworzyć wspólne państwo z Litwinami, potem myślał o Ukrainie. Nie udało się. Nie rezygnował jednak z jagiellońskiej idei rzeczpospolitej wielokulturowej. Być może także opierał się także na pozytywnych wzorcach monarchii Habsburskiej, w ramach której taka federacja - co prawda nie do końca dobrowolnie - w części zaistniała.
Piłsudski pragnął więc ponadnarodowego państwa, które obejmowałoby Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię, Białoruś, Ukrainę, Czechy, Słowację, Rumunię, Węgry, Bugłarię, Grecję, nowo powstałą Jugosławię i - ewentualnie - Finlandię. Wszystkie kraje uczestniczyłyby w federacji na równych prawach.
Idea - jak wiadomo - niezbyt daleko wyszła poza plany. Piłsudski umarł, a wizje megarzeczypospolitej zaczęły się kurczyć. Józef Beck, minister spraw zagranicznej II RP, widział już w federacji jedynie Polskę, Węgry i Rumunię.
Jedyną budowlą, jaka zaczynała wznosić się na tej idei był jednak tylko ścisły sojusz polsko-rumuński. Z którego - notabene - Rumuni wywiązywali się, np. biorąc pod opiekę polskich obywateli Pokucia podczas wojny polsko-radzieckiej i - oczywiście - umożliwiając polskiemu rządowi i części wojsk ewakuację na swoje terytorium w 1939 r. ( niezależnie od późniejszego ich internowania).
Kolejnym - desperackim dość, ale paradoksalnie najlepiej przygotowanym - pomysłem środkowoeuropejskiej federacji była koncepcja państwa polsko - czechosłowackiego, o której wspominaliśmy.
Jako ciekawostkę można przytoczyć jeszcze historię krótkotrwałego i rachitycznego tworu, jakim był
Polski Narodowy Kraj Terytorialny
Dodajmy, że nie był to specjalnie chlubny epizod w dziejach terenów historycznie związanych z Polską i ich mieszkańców.
Kiedy ZSRR się chwiał, a Litwa wybijała się na niepodległość, polscy radni w regionie sołecznickim - gdzie Polacy stanowią znaczny odsetek ludności - ogłosili, że litewskiej deklaracji niepodległości nie uznają. Z dwóch powodów: po pierwsze, jako Polacy bali się lituanizacji polskiej mniejszości na Litwie, ale głównie - jak się wydaje - z pobudek ideologicznych, byli to bowiem ludzie mocno związani z radziecką władzą.
Utworzyli więc na zarządzanych przez siebie regionach rodzaj dziwacznego tworu politycznego, ściśle związanego z ZSRR. Twór ten nosił nazwę Polskiego Narodowego Kraju Terytorialnego. Rzadziecki PNKT prowadził przez pewien czas nawet pewne działania administracyjne: przeprowadził na przykład pobór do armii radzieckiej, który zarządził ZSRR, a który niepodległa Litwa zignorowała. Lokalni funkcjonariusze nie mieli pojęcia, co robić: część z nich popierała litewską niepodległość i pomagała ukrywać poborowych, a część egzekwowała - a przynajmniej próbowała egzekwować - radzieckie zarządzenie o poborze.
Polski Narodowy Kraj Terytorialny przestał istnieć bardzo szybko, a kilka lat potem niepodległa Litwa osądziła i skazała na kary od dwóch do trzech lat więzienia jego twórców.