Kluzik-Rostkowska: Kaczyński to zamknięty rozdział
Jeżeli ktoś zboczył ze ścieżki wytyczonej przez kampanię prezydencką, to jest to Jarosław Kaczyński, ale ja się już nie chcę nim zajmować. To jest zamknięty rozdział w moim życiu - mówiła w Kontrwywiadzie RMF FM Joanna Kluzik-Rostkowska.
Konrad Piasecki: Strasznie wymęczony ten pani klub.
Joanna Kluzik-Rostkowska: - Jak to wymęczony? Jest.
Długo, boleśnie się rodził.
- Jak to długo? Panie redaktorze, ja przypomniałam sobie wczoraj, że zostałam wyrzucona z PiS-u 18 dni temu, więc jak na 18 dni, w których się udało stworzyć stowarzyszenie, wypunktować celnie, co zostało docenione przez dziennikarzy, rząd Donalda Tuska i powołać klub, naprawdę...
18 dni to zgoda, ale z drugiej strony te 15 osób tak ciurkało bardzo powoli.
- Jak to ciurkało powoli?
Nie za wielu było chętnych. Nie wiem, czy byli tak zastraszeni, czy tak się bali. Czy wynik wyborczy PiS-u trochę podciął im skrzydła.
- A skąd pan to wie?
Widziałem. Dziennikarze nie widzą tylko tego, co jest na zewnątrz, ale także to, co jest wewnątrz.
- Zapewniam pana, że dziennikarze mieli tam swoje typy, źródła informacji...
Ale wy mieliście lepsze.
- Nie, myśmy nie mieli źródła informacji, myśmy po prostu tworzyli klub.
Ale byli tacy, którzy się wycofali w ostatniej chwili, bo się przestraszyli?
- Są tacy, którzy mówią: będziemy z wami w momencie, kiedy na przykład skończy się druga tura wyborów, bo mamy jeszcze tam pewne sprawy na poziomie lokalnym do załatwienia.
Czyli na tych 15 się nie kończy? Lada chwila będą następni.
- Jak się wydarzą, to będziecie państwo o tym informowani.
A byli tacy, powtórzę pytanie, którzy się przestraszyli, którzy już już już obiecywali wam, że wejdą, a potem zostali zaszantażowani, wystraszeni?
- Na pewno były przeprowadzane rozmowy z różnymi posłami, którzy mieli chętkę przyłączyć się do nas, ale ponieważ to się nie wydarzyło, to nie chcę o tym mówić.
A w roli wisienki na torcie w tym klubie Wojciech Mojzesowicz.
- No i dobrze.
Najpierw w PSL-u, potem w Samoobronie, zwolennik zrobienia Renaty Beger wiceministrem. Aż tak byliście zdeterminowani?
- Po pierwsze Wojciech Mojzesowicz to jest człowiek, który się zna na rolnictwie, poza tym w PiS-ie jest...
Zna się na negocjacjach politycznych - absolutnie zgoda. Ma ogromne doświadczenie parlamentarne.
- Ma, ma.
A ta Renata Beger was nie bolała?
- To jest cenne doświadczenie Wojciecha Mojzesowicza. Już wczoraj dało się to odczuć, kiedy wieczorem jako klub siedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach - to taki człowiek...
Klub Polska jest Najważniejsza
I żadnego poczucia absmaku, że uzupełnił tę piętnastkę?
- Panie redaktorze, w PiS-ie jest Ryszard Czarnecki - również Samoobrona. Dajmy już temu spokój. Wojciech Mojzesowicz jest człowiekiem, który się kojarzy z rolnictwem, na rolnictwie się zna. Jest parlamentarnym wygą - i dobrze.
To apropos absmaku. Jarosław Kaczyński mówi: czuję absmak, jak patrzę na to, co się dzieje. Joanna Kluzik jeszcze niedawno przysięgała swoją lojalność, a negocjowała na boku z Palikotem.
- Ja nie negocjowałam niczego na boku z Palikotem. Ja nie wiem, dlaczego w ogóle uczepiono się tego Palikota, bo jedyny efekt, jaki to może przynieść, to to, że przypomnimy sobie o Palikocie. Ja chcę powiedzieć po raz kolejny bardzo wyraźnie. Janusz Palikot reprezentuje w polityce wszystko to, z czym ja walczę. Janusz Palikot jest stuprocentowym teatrem politycznym, samą formą raczej bez treści. Powtarzam cały czas, że musimy się skupić na rzetelnej twardej pracy. Nic mnie nie łączy ideologicznie z Januszem Palikotem. Nie było ani jednej chwili w moim życiu, w której mogłabym się zastanawiać czy pójść gdzieś politycznie z Januszem Palikotem.
To powrócę do tej pierwszej części wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Przysięgała mu pani o swojej lojalności, zapewniała go pani?
- Ja byłam lojalna wobec Jarosława Kaczyńskiego, natomiast w oczywisty sposób lojalność obowiązuje obie strony.
Czyli tyle lojalności Kluzik, co lojalności Jarosława Kaczyńskiego?
- Byłam szefową kampanii prezydenckiej. Prowadziłam tę kampanię w taki sposób, jaki uważałam za najsłuszniejszy...
A potem zaczęła pani knuć.
- Nie, nie, absolutnie, nie jest prawdą, że zaczęłam potem knuć, ja się nie zmieniłam. Jestem dokładnie tą samą Kluzik-Rostkowską, którą byłam w kampanii prezydenckiej.
Pani teraz jest Angelą Merkel, tak twierdzą pani koledzy.
- Jestem Joanną Kluzik-Rostkowską, mówię dokładnie to samo, co mówiłam parę miesięcy temu. Jeżeli ktoś zboczył z tej ścieżki wytyczonej wtedy przez kampanię prezydencką, to jest to Jarosław Kaczyński, ale ja się już nie chcę nim zajmować. To jest zamknięty rozdział w moim życiu.
A te porównania do Angeli Merkel podobają się pani, bo pani koledzy bardzo próbują ulepić z pani taką właśnie chadeczkę niemiecką.
- Ja w ogóle nie lubię takich porównań. Jestem Joanną Kluzik-Rostkowską. Jest pytanie, czy sobie wyrąbię na polskiej scenie politycznej swoje miejsce, ale ja po prostu nie lubię takich porównań.
A jakaś kobieta polityki jest pani idolem?
- No, ja bardzo sobie ceniłam Margaret Thatcher, to prawda.
Potrafi pani tak jak ona walić torebką w mównicę, w walce o własne zwycięstwo?
- Nie będę walić torebką w mównicę, natomiast rzeczywiście, jeśli chodzi o polityka, który był zdecydowany, odważny, nie bał się czasami trudnych decyzji, to na pewno Margaret Thatcher.
Musi pani powiedzieć kolegom, że nie Angela tylko Margaret.
- Nie, Joanna Kluzik-Rostkowska, zobaczymy co dalej.
Gdzie zasiądziecie w Sejmie, między PiS-em a Platformą?
- Zobaczymy, ja wczoraj rozmawiałam z marszałkiem Schetyną, również o tych kwestiach, no ale to on musi rozsądzić gdzie nas posadzi.
Pani - szefem klubu, a kto kandydatem na wicemarszałka?
- W tej chwili w ogóle nie zastanawiamy się nad wicemarszałkiem.
Ale nie chcecie tej funkcji?
- Uznaliśmy, że póki co, budujemy klub, bo powołanie klubu pociąga za sobą bardzo wiele praktycznych decyzji...
Pokoiki dostaliście, samochód dla przewodniczącego klubu będzie...
- Nie, to nie jest ważne, ważne jest tak naprawdę, że my dzisiaj czy jutro już musimy być w parlamencie przygotowani do własnego zdania na temat każdej ustawy, która przechodzi...
Nikt nie mówił, że będzie łatwo...
- My to wiemy, będzie dobrze, to jest naprawdę całe mnóstwo rzetelnej pracy u podstaw.
I nie zaprzeczy pani, że ten klub i to stowarzyszenie, to jest zaczyn partii politycznej, która wystartuje w wyborach?
- Bardzo chcielibyśmy, żeby nam się udało stworzyć ugrupowanie polityczne, ale to jest ciężka praca, która jest przed nami.
Zwłaszcza, że dzisiaj w sondażu Rzeczpospolitej jeden procent.
- Jak na twór, który istnieje niecałe 24 godziny, mówię tutaj o klubie, to całkiem nieźle, nie przejmuję się tym.
A marszałek Sejmu wczoraj życzył pani powodzenia, czy raczej mówił, "nic z tego nie będzie Joasiu", bo rozumiem, że jesteście na "ty"?
- Marszałek Sejmu po pierwsze był szczerze zadziwiony, że nam się udało tak szybko ten klub sformułować i to było miłe, ponieważ patrzył z takim niedowierzaniem lekkim ale i szacunkiem dla tej politycznej pracy, która została wykonana. Nic nie było na temat powodzenia, było bardzo dużo na temat konkretnych rzeczy, które przed nami.
To ostatnie pytanie: jesteście w stanie zaprosić i przyjąć do siebie posłów ze wszystkich ugrupowań, czy komuś dajecie tamę i mówicie "nie, dziękujemy"?
- Nie dajemy żadnej tamy.
Gdyby ktoś z SLD się zgłosił, ma miejsce?
- Nie dajemy żadnej tamy. Myślę, że poważne rozmowy na temat kolejnych osób będą wtedy, kiedy przedstawimy deklarację programową, czyli w ciągu 2-3 tygodni, zapraszamy posłów.