Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Henryk Martenka: Zmowa kwitnących wielomianów

Ależ to nieprawdopodobny skandal! W maturalnym zadaniu z matematyki zabrakło oto kluczowej informacji o wielomianie trzeciego stopnia, której abiturientom kazano się domyślać!

Jakiś dyżurny osioł z Ministerstwa Edukacji w telewizji uspokajał potem, że przeciętny maturzysta nie miał prawa się nie domyślić, że chodzi o taki właśnie wielomian! Co innego matematyk po studiach... Ten zna 256 (a niektórzy dwukrotnie więcej) wielomianów i takiemu trzeba napisać, o który chodzi. Ale szeregowemu maturzyście? Ten, według MEN, skazany jest wyłącznie na jeden wielomian. Po co więc pisać? Gdzie tu problem? Po raz pierwszy na świecie wprowadzono rewolucyjną kategorię naukową: domysł.

Odpytany od razu przez dziennikarzy Antoni Macierewicz, guru wiedzy opartej na domysłach i podejrzeniach, aż się zapienił, odrzucając a priori zarzuty, że świadomie utajniony przez MEN wielomian mógł mieć coś wspólnego z weryfikacją tajnych agentów, bohatersko dokonaną przez niego, czyli Macierewicza. Dezorientację równie wysokiego stopnia, co do wielomianu naturalnie, wykazała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która dokonała w tej sprawie spektakularnych przeszukań. Wielomianu się agenci co prawda nie doszukali, ale w jakiejś piwnicy pod Warszawą, na posesji niejakiego Bączka, znaleziono ukrytą kompletną ekipę Telewizji Publicznej, która w misji specjalnej od kilku miesięcy czekała tam w pogotowiu.

Poza tym w kraju wszystko szło w jak najlepszym porządku. Pewnie dlatego, że prezydent i premier nie kombinowali przeciwko sobie w Warszawie, ale podróżowali po świecie. Lech Kaczyński szukał uzasadnienia dla cudu swej prezydentury w Ziemi Świętej, zaś Donald Tusk, żując andyjską kokę, opowiadał o cudach swego rządu potomkom Inków. Świat umilkł wobec tak ważkich wydarzeń, ale co tam świat... Sam Ziobro zamilkł, choć ciągle wychodzą na jaw jego szachrajstwa z dawnych czasów. Wyszło oto na jaw, że za nieludzkim szurnięciem Ludwika Dorna w polityczny niebyt stoi nie kto inny jak najuczciwszy z uczciwych... Zbig Ziobro. Homo homini lupus est... Nawet w PiS-ie trwa "na młode wilki obława"? A przecież można się było już wcześniej tych krwawych frakcyjnych walk domyślić, dokładnie jak wielomianu stopnia trzeciego. Dorn, jako minister spraw wewnętrznych, nie zgadzał się na zakładanie ludziom podsłuchów, które dla Ziobry i jego duce Kaczyńskiego Jarosława były naturalną i główną metodą ich misji specjalnej, czyli pozyskiwania wiedzy o przeciwnikach. A że cel uświęcał środki, więc Ludwik, zwany trzecim bliźniakiem, musiał dać gardło. Teraz Dorn na swym młodym prześladowcy bierze odwet, puszczając mediom niewielkie, ale soczyste wielomiany, czyli przecieki, które nawet niszczyciela mogą posłać na dno, a co dopiero takiego niedorobionego psuję jak Zbig Ziobro... Bliskie spotkanie trzeciego stopnia obu antagonistów nadchodzi nieuchronnie.

Te cholerne wielomiany, których trzeba się domyślić, żeby dobrze rozwiązać jakiekolwiek zadanie, ciążą nad naszym światem. Tylko zmową wielomianów można tłumaczyć głupotę naszego LOT-u, który w marcu nadął się poczuciem wielkości, uruchamiając (jakże potrzebne!) połączenie lotnicze z Pekinem, po czym po miesiącu zawiesił je, obiecując powrót za dwa lata? Czym innym, jak nie zmową wielomianów, należy wyjaśnić decyzję o przedłużeniu służby Biura Ochrony Rządu przy Jarosławie Kaczyńskim? Byłemu premierowi zagrażać już mogą tylko wielomiany, bo nikt normalny nie zwraca już nań uwagi, zaś jedynym pretekstem dla BOR-u jest jego uderzające podobieństwo do brata bliźniaka. Czym oszołomił się myśliwy, który ze sztucera wygarnął kilka razy w środku Warszawy do zagubionego w mieście łosia? Przecież to niemożliwe, by palił wcześniej jointa. Gdyby tak było, zostałby premierem. To, że gość zachował się jak groźny idiota, można wyjaśnić jedynie zmasowanym atakiem wielomianów na jego nieskomplikowany, niepiękny umysł...

Takich bredni jak wyżej jest wokół nas wiele. Rodzi je jakiś szczególny typ polskiego absurdu, szczególnie bujnie kwitnący w maju. Jak kasztany i piwonie. Możemy się też, zgodnie z instrukcją MEN-u, domyślać, że w maju kwitną też wielomiany.

henryk.martenka@angora.com.pl

Angora

Zobacz także