Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Henryk Martenka: Lifting, czyli ratowanie twarzy

Kapitulant - można by powiedzieć o ministrze wojny Szczygle Aleksandrze, który nieoczekiwanie dla gawiedzi wycofał się z żołnierskiej zabawy terenowej zwanej "Biegiem katorżnika".

/AFP

Ponoć, jak przekonywali go inni poborowi z MON, udział w biegu, wiążący się z usmarowaniem się w błocie i w ogóle uświnieniem, mógłby obniżyć marsowy autorytet ministra. A minister nie powinien dawać pretekstu, by naród się z niego śmiał. Tak, jakby ów Szczygło, wystający jak szczygiełek z kiosku łodzi podwodnej "Kondor" (a to pokazały wszystkie telewizje), nie wyglądał pociesznie. Naturalnie, że wyglądał, ale wojsko samo w sobie jest śmieszne, więc czy się minister umorusa w błocie, czy będzie się bawił w spadochroniarza, jak jego poprzednik, zawsze będzie rubasznie, jak w żołnierskiej izbie po grochówce. (Ale, ale, dlaczego ptak został patronem okrętu podwodnego? Czy w takim razie F-16 nie powinny zostać nazwane "Gupikami"?).

Słownik języka polskiego definiuje, że zagraniczne słowo "lifting" oznacza zabieg chirurgiczno-kosmetyczny, polegający na naciągnięciu skóry twarzy i szyi w celu usunięcia zmarszczek. Problem twarzy w polskiej polityce przekracza jednak możliwości kosmetyczne i niebezpiecznie - za to całkiem zasadnie! - zbliża się do radykalnych technik amputacyjnych. Cóż możemy o tej twarzy powiedzieć? Nic dobrego, mili państwo, ludzie kochani... Nic. I nie jest to cecha charakterystyczna dla obecnych aktorów sceny publicznej. To raczej długa, świecka tradycja, budząca coraz większy wstyd i głębsze zażenowanie. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Władzy nie wybierali nam czescy husyci, ale my sami. No, konkretnie ta garstka, której się chciało zwlec z kanapy i pójść zagłosować. Niechęć opinii publicznej do Jarosława Kaczyńskiego, drugiej twarzy Rzeczypospolitej (co ma znaczenie wtórne, bo pierwsza twarz RP jest identyczna), bierze się między innymi z rozczarowania jego zapowiedziami generalnego liftingu. Obiecał, a nie spełnił! Naród oczekiwał twarzy lepszej, uczciwszej, mądrzejszej, a na skutek partyjnych układów ujrzał twarz Łyżwińskiego, Giertycha oraz Kuchcińskiego. Kryminał, cynizm, zaścianek. Rozdźwięk między słowami i czynami sprawia, że wkrótce premier Kaczyński będzie równie popularny jak Leszek Miller u schyłku swego panowania. A to jest los najgorszy, jaki może się zdarzyć politykowi w sile wieku. Bo co po następnych wyborach będzie robił Kaczyński? Pisywał felietony do jakiejś swojej "Trybuny"? Gdzie będzie poddawał swą twarz liftingowi?

Polsce urabiają twarz zagraniczni korespondenci. Nie piszę gębę, bo to zbyt Gombrowiczowskie, a nikt nie chciałby, żeby z tego powodu do dymisji podał się Roman G. i upadła koalicja. Intelektualny konflikt Giertycha z Gombrowiczem jest równie śmieszny co bulwersujący, jak widok klęczących na Jasnej Górze koalicjantów. Niby przed świętym obrazem, ale uważni obserwatorzy dostrzegą tam ojca dyrektora zamiast Czarnej Madonny. Kto tych hochsztaplerów tam wpuszcza?

Zagraniczni korespondenci siedzący w Warszawie siłą rzeczy patrzą na oblicze polityczne Rzeczypospolitej oczami Polaków. Potem piszą korespondencje do Niemiec lub Włoch i tamtejszy czytelnik widzi właściwie to samo, co czytelnik w Pułtusku albo Laskowicach Pomorskich. Zgoła inaczej widzi twarz Rzeczypospolitej cudzoziemiec chcący twarz tę ucałować. Widzi ją jak Ukraińcy aplikujący we Lwowie po polską wizę...

Gdyśmy przed laty sami całymi dniami wystawali pod obcymi konsulatami, głośno burzyliśmy się i wołali o upokorzeniu i nieludzkim traktowaniu. Dziś to uczucie wzbiera u naszych sąsiadów, gdyż wskutek administracyjnej impotencji naszego MSZ tysiące Ukraińców doświadcza identycznego upokorzenia. Ponoć się polski konsulat zatkał. Ale przecież nie ma takiej rury, której nie można by odetkać. Tym bardziej w resorcie mającym twarz pani Fotygi, najlepszej minister w koalicyjnym rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Dziesiątki wytrawnych dyplomatów, z byłym ministrem Mellerem, grzeją tyłki na oślej ławce w ministerstwie i schną z nudów. A skoro nikt od nich niczego nie wymaga, to może wysłać to całe doświadczone towarzystwo do Lwowa? Niech przyjmują papiery i wydają wizy. Niech popracują nad zbolałą twarzą polskiej służby zagranicznej... Nad upiększeniem wizerunku Polski.

Chociaż nie przesadzajmy. Nie jest tak źle. Większość świata, spoglądając na Polskę, i tak widzi twarz Jana Pawła II, Wałęsy albo Teletubisia.

henryk.martenka@angora.com.pl

Angora

Zobacz także