Bielan: Prezydent mówił to pod wpływem emocji
Trzeba wyciągnąć wnioski z kompromitującej wypowiedzi rzecznika rządu, który powiedział, że prezydent i jego urzędnicy powinni o sprawie pożaru dowiedzieć się z mediów - stwierdził rzecznik PiS Adam Bielan.
Gość Kontrwywiadu RMF FM zaznaczył, że start Ryszarda Czarneckiego i Gabriela Janowskiego w wyborach do europarlamentu z list PiS jest już przesądzony. Z kolei szanse Jerzego Buzka na stanowisko przewodniczącego PE ocenił na 20-30 proc.
Konrad Piasecki: Jak prezydent rozliczy rząd za to, że za późno poinformował go o pożarze w Kamieniu Pomorskim?
Nie wiem, czy prezydent chce rozliczać rząd.
Tak powiedział, że trzeba to rozliczyć.
Z całą pewnością trzeba wyciągnąć wnioski z kompromitującej wypowiedzi rzecznika rządu, który powiedział, że prezydent, jego urzędnicy powinni o sprawie dowiedzieć się z mediów.
A z kompromitującej wypowiedzi prezydenta też trzeba?
Panie redaktorze, prezydent domagał się tego, żeby było jasno określone, kto kogo informuje w takich sytuacjach. To jest jasne, że to nie premier ma dzwonić do prezydenta w takiej sytuacji, ale urzędnicy ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji powinni kontaktować się z urzędnikami BBN-u.
Obejrzyj Kontrwywiad:
Panie pośle, jest tragedia, dymią zgliszcza, 21 osób nie żyje, prezydent przyjeżdża na te zgliszcza i mówi, że będzie rozliczał rząd za to, w jakim tempie go poinformował. Przyzna pan, że niezręczność to jest najdelikatniejsze określenie na nazwanie tej wypowiedzi?
Ani pan, ani ja nie byliśmy na miejscu tragedii. Prezydent powiedział to pod wpływem emocji.
Pod wpływem emocji się mówi, że trzeba rozliczyć rząd za tempo poinformowania? Ja pod wpływem emocji bym współczuł ofiarom.
Prezydent mówił o tym, że przez wiele godzin nie był informowany o akcji ratowniczej - o tym w ogóle, co się wydarzyło na miejscu - i musiał sam udać się na miejsce, żeby się o tym przekonać.
To była zręczna wypowiedź?
Przyzna pan, panie redaktorze, że to nie jest sytuacja normalna. W normalnym kraju przepływ informacji jest znacznie sprawniejszy.
W normalnym kraju informowanie prezydenta to nie jest najważniejsza rzecz w momencie, kiedy jest pożar i giną ludzie.
Oczywiście. Ale przecież nie osoby, które prowadziły akcję ratunkową, ani nie premier mieli informować prezydenta, tylko urzędnicy ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji.
Panie pośle, to była zręczna wypowiedź prezydenta?
Powtarzam: to była wypowiedź pod wpływem emocji. Prezydent nie chciał tego wątku rozwijać. Ani on, ani jego urzędnicy tego wątku nie kontynuowali. Robili to współpracownicy premiera - pan minister Graś i jego koledzy.
Nie. Szef Kancelarii Prezydenta mówił o tym, że prezydent się dowiedział z telewizji.
Że prezydent nie będzie się już w tej sprawie wypowiadał w trakcie trwania żałoby narodowej. Żałoba wciąż trwa - do dzisiaj, do północy - dlatego proponuję zakończyć ten temat.
To na czym będzie polegało rozliczenie? Jakie procedury prezydent będzie wymagał teraz?
Wystarczy powiedzieć o tym, że w lipcu ubiegłego roku parlament odrzucił bardzo dobry prezydencki projekt ustaw o katastrofach naturalnych...
I trzeba do tego projektu wrócić?
...w których były opisane jasno wszystkie procedury. Dwa tygodnie później przez Polskę przeszła trąba powietrzna, przypomnę. Ta ustawa wówczas byłaby jak znalazł, ale rząd czy większość parlamentarna odrzuciła dobry projekt tylko dlatego, że to był projekt prezydencki. To pokazuje stosunek obecnej władzy do prezydenta.
Prezydent zgłosi ten projekt jeszcze raz w tej sytuacji?
Trudno powiedzieć. Jeżeli działa mechaniczna większość, która odrzuca wszystkie dobre pomysły tylko dlatego, że pochodzą z pałacu prezydenckiego, to pewnie nie ma sensu zgłaszać nowej ustawy. Natomiast myślę, że prezydent będzie domagał się, żeby takie prawo zostało wreszcie uchwalone.
A pańskim zdaniem istniało jakieś drugie dno w tym niezadzwonieniu do prezydenta?
Być może. Mam nadzieję, że nie chodziło o to, żeby prezydenta nie było na miejscu tragedii, bo to już byłoby zachowanie fatalne ze strony urzędników pana premiera.
Ale ma pan nadzieję, ale nie pewność?
Mam nadzieję - oczywiście, że nie mam pewności, bo widzieliśmy wcześniej żenujące zachowania pana ministra Arabskiego, który chciał odebrać prezydentowi samolot, itd. Znamy przekazy dnia, produkowane w Kancelarii Premiera, w których głównym negatywnym bohaterem jest prezydent, z których wynika, że politycy Platformy mają w niemal każdym zdaniu atakować pana prezydenta, więc wszystkiego można się spodziewać.
Panie pośle, myśli pan, że takie zachowania poprawiają oceny prezydenta?
Na pewno kłótnie na szczytach władzy nie poprawiają notowań ani prezydenta, ani premiera.
A widział pan te wczorajsze notowania prezydenta?
Widziałem rekordowe niskie notowania wszystkich - również rządu i pana premiera.
A zapłakał pan, widząc te notowania prezydenta, najgorsze w historii?
Nie, bo jeżeli pan pyta o szanse na reelekcję Lecha Kaczyńskiego, bo dwa dni wcześniej widziałem bardzo dobre notowania w sondażu prezydenckim, z którego wynika, że prezydent dzisiaj ma mniejszy dystans do nadrobienia do Donalda Tuska, niż trzy tygodnie przed wyborami w 2005 r.
Bardzo dobrymi bym ich nie nazwał, zwłaszcza, że za plecami Donalda Tuska było wielu kandydatów Platformy. Jeśli oni nie będą kandydować, to te głosy przejdą na Donalda Tuska.
Pan doskonale wie, że nie ma takiej reguły. I powtarzam: trzy tygodnie przed wyborami w 2005 roku Donald Tusk miał dużo większą przewagę nad Lechem Kaczyńskim.
Pana zdaniem takie sondaże mogą odwieść prezydenta od myśli o reelekcji?
Nie wiem, nie siedzę w głowie pana prezydenta.
A powinny odwieść, czy nie?
Ja bym namawiał pana prezydenta do ubiegania się o reelekcję, bo do wyborów zostało ponad półtora roku, ale on nie musi podejmować decyzji dzisiaj.
A PiS nie ma innego kandydata. Czy znalazłby się jakiś?
Trudno, żebyśmy nie popierali urzędującego prezydenta, jeżeli on zdecyduje się kandydować. Ale zostawmy tę sprawę do przyszłego roku.
Na razie mamy problem z najbliższymi wyborami do europarlamentu. Mojzesowicz daje ultimatum - czeka do wtorku na wyrzucenie Czarneckiego z listy. Doczeka się, czy nie?
Pan sprowadza wypowiedzi pana ministra Mojzesowicza do absurdu?
Takie macie stosunki wewnątrzpartyjne.
Nie ma takiego ultimatum. Oczywiście są pewne napięcia wewnątrz każdej partii. Przypomnę to, co się działo z Platformą Obywatelską na Podkarpaciu czy w Warszawie w związku ze startem Danuty Hübner czy Mariana Krzaklewskiego. Przy tworzeniu list w każdych wyborach, czy to w wyborach do Sejmu, czy do Parlamentu Europejskiego, czy wyborach samorządowych są pewne napięcia.
Czy Czarnecki zniknie z tej "jedynki"?
Nie. Decyzja w tej sprawie jest ostateczna.
A ostateczna jest decyzja w sprawie Jacka Kurskiego?
No tak, wszystkie decyzje są ostateczne, bo już zapadły.
Tylko, że Jacek Kurski ma problemy z prokuraturą. Ona prowadzi postępowanie i zastanawia się, czy nie wszcząć śledztwa. Czy jeśli będzie śledztwo przeciwko Jackowi Kurskiemu, to on będzie kandydował do europarlamentu?
Tylko, że to jest postępowanie wyjaśniające, jakich w Polsce toczą się setki, jeśli nie tysiące.
Póki co. A jak będzie śledztwo?
Ale nie ma takiego śledztwa w tej chwili i nie wierzę, żeby ono było.
Wiara czyni cuda, ale nie zawsze i nie w prokuraturze.
Jeżeli rozmawiamy o zarzutach pana Jaromira Netzla, to należy sobie zadać pytanie, dlaczego pan Netzel obudził się w tej sprawie po dwóch latach, akurat przy okazji układania list do europarlamentu.
Panie pośle, to jest proste pytanie: czy ktoś, wobec kogo będzie prowadzone śledztwo albo jest prowadzone śledztwo, może być kandydatem PiS-u do europarlamentu czy nie?
Panie redaktorze, nie ma w tej sprawie śledztwa przeciwko jakiemukolwiek kandydatowi.
Ale pan nie odpowiada na moje pytanie.
Nie ma śledztwa przeciwko Jackowi Kurskiemu.
A jeśli będzie?
A jeśli będzie, to będzie mógł mnie pan wtedy zapytać o to jeszcze raz.
No to jeszcze jeden ciekawy kandydat do europarlamentu. Naprawdę pan chce, żeby Gabriel Janowski też poskakał w Brukseli?
Panie redaktorze, mówimy o byłym ministrze rolnictwa, osobie kompetentnej jeżeli chodzi o sprawy polskiej wsi?
?i skoczku też świetnym.
Przecież Prawo i Sprawiedliwość nie nominowało go do Parlamentu Europejskiego. Jest jednym ze 130 kandydatów...
Ale kandyduje, tak? To jest postanowione?
Kandyduje, decyzję w tej sprawie podejmą wyborcy.
To zabawne jest...
Dlaczego?
Człowiek, który skacze, krzyczy, okupuje mównicę sejmową, je flaki na mównicy, potem kandyduje do europarlamentu - ciekawy pomysł.
Mnie nie jest zręcznie o tym mówić, bo kandydujemy z tego samego okręgu, więc pan minister Janowski jest moim konkurentem. Natomiast wszystko w rękach wyborców - to wyborcy zdecydują, kto się znajdzie w Parlamencie Europejskim. Pan poseł Janowski ma wiele zalet. Pan akurat przypomniał ten najsłabszy moment w jego karierze politycznej, ale każdy ma prawo do błędów.
Jerzy Buzek stracił szanse na bycie szefem europarlamentu, czy nie?
Myślę, że jego szanse są dzisiaj znacznie mniejsze niż dwa miesiące temu.
A w procentach określiłby pan na ile?
Myślę, że są dzisiaj 3-4 razy mniejsze niż dwa miesiące temu. Sądzę, że są porównywalne z szansami Radka Sikorskiego z 31 grudnia 2008 r. Donald Tusk wtedy je określił na 20-30 proc.
No to niewielkie. Adam Bielan, dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo.