W nocy z 9 na 10 lipca 2021 roku w Borowcach zabito 44-letniego mężczyznę, jego 44-letnią żonę i ich 17-letniego syna. Wszyscy zostali zastrzeleni z broni palnej. Podejrzanym o popełnienie zbrodni był Jacek Jaworek. Mężczyzna był poszukiwany od trzech lat m.in. czerwoną notą Interpolu. 19 lipca w Dąbrowie Zielonej, miejscowości położonej niespełna pięć kilometrów od Borowców, znaleziono ciało mężczyzny z raną postrzałową głowy. Od samego początku pojawiły się spekulacje, iż ciało może należeć do Jaworka. Wątpliwości rozwiały wyniki badań DNA, o których 25 lipca poinformowała częstochowska prokuratura. "Fakt" skontaktował się z kuzynem mężczyzny, Tomaszem Górniczem, który feralnego wieczoru, jeszcze przed tragedią, był jedną z ostatnich osób, które widziały Jacka Jaworka. Borowce. Sprawa Jacka Jaworka. "Zdecydował się odejść na własnych warunkach" Na krótko przed popełnieniem zbrodni w Borowcach Jacek Jaworek przebywał na ognisku ze znajomymi, wśród zgromadzonych był także kuzyn. Po tym, jak doszło do tragedii, a podejrzany zniknął, Górnicz został poddany badaniu wariografem, ponieważ podejrzewano, że mógł pomóc krewnemu uciec. - Byłem przekonany, że on popełni samobójstwo wcześniej czy później. Typowałem, że zaraz po zastrzeleniu trzech osób. Może wtedy zabrakło mu odwagi? - zastanawiał się kuzyn Jaworka i dodawał, że mężczyzna może liczył, że teraz nie będzie rozgłosu. - Wyszedł tylko dlatego, że nie mógł już dłużej siedzieć w ukryciu, z jego zdrowiem było coraz gorzej. Zdecydował, że dalsze życie nie ma już sensu. Zdecydował się odjeść na własnych warunkach - podkreślił. W ocenie Tomasza Górnicza, Jaworek ukrywał się gdzieś w okolicy, w bunkrze bądź piwnicy. Kuzyn Jaworka twierdzi również, że ktoś musiał podawać mężczyźnie jedzenie i ubrania na zmianę, na co wskazywać ma ubiór Jaworka, w momencie pojawienia się w Dąbrowie Zielonej. - Grube spodnie dresowe, grube skarpety i gruba bluza. Zmarzluchem nie był. Wszystko wskazuje na to, że musiał przebywać w jakimś chłodnym pomieszczeniu (...) I jeszcze te klapki? Daleko w nich się nie zajdzie, ktoś go musiał podwieźć. Tym bardziej że on miał problemy z nogą - dodał. Górnicz przekazał "Faktowi", że jego kuzyn miał podagrę i nie był w stanie chodzić w innych butach. Jacek Jaworek nie żyje. Kuzyn mężczyzny twierdzi, że ktoś pomagał mu się ukrywać Tomasz Górnicz opowiedział również o przeszłości Jacka Jaworka, która związana była z więzieniem. Zdaniem mężczyzny, jego krewny poznał środowisko przestępcze, kiedy znalazł się w areszcie za niezapłacone alimenty na dwóch synów. Uważa, że Jaworkowi mógł pomóc ktoś, kogo poznał podczas odsiadywania wyroku. - Nikt inny by nie ryzykował. Tylko musiał mieć jakieś lewe interesy i wiedział na kim polegać - zaznaczył kuzyn. Po wyjściu z więzienia Jacek Jaworek opowiadał Górniczowi, że współwięźniowie darzyli go szacunkiem - nazywali go wujkiem, ponieważ ten kupował im pączki w kantynie. Mężczyzna w rozmowie z "Faktem" ocenił, że dla niego "wysyłanie Jacka do więzienia za alimenty było porażką systemu penitencjarnego", bo tam zaczęła się jego przemiana. - Po wyjściu nie był już tym samym Jackiem. Do tego czasu liczył się z rodziną (...). Gdy opuścił zakład karny, nie był sobą. Był przekonany, że to brat powiadomił policję, że ukrywa się i nie płaci alimentów - nadmienił. Górnicz dodał, że po wyjściu z więzienia Jaworek kupił wiatrówkę, którą trzymał w samochodzie. Auto, podobnie jak pieniądze, dokumenty i leki zostawił, nie zabrał ich ze sobą, kiedy uciekał trzy lata temu. - Nie uciekł za granicę, mógł za wiele ryzykować, zawsze gdzieś po drodze trafi na monitoring, na ludzi, którzy mogą go rozpoznać. On się musiał tutaj gdzieś w okolicy ukrywać - uważa kuzyn Jacka Jaworka. Mężczyzna dodał też, że jego kuzyn był "przewrażliwiony na punkcie higieny" - kilka razy dziennie szorował szczoteczką paznokcie, golił się codziennie i zawsze miał na sobie czyste ubranie. - Gdy go zobaczyłem na zdjęciach, wyglądał jak staruszek. Wychudzony, choroby musiały zniszczyć go. Ten fakt nieuchronnego końca, brak perspektywy pchnęło do samobójczej śmierci. Zrobił to spektakularnie, by po raz ostatni zagrać służbom na nosie - podkreślił w rozmowie z "Faktem". ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!