Jak dowiedziała się Interia, Wojciech J. - wujek chłopca - usłyszał zarzut z artykułu 162 paragraf 1 Kodeksu karnego dotyczący nieudzielenia pomocy nieletniemu, który znajdował się w stanie zagrożenia życia. Sprawa Kamila z Częstochowy. Wujek chłopca z zarzutami - Mężczyzna został przesłuchany w charakterze podejrzanego, ale nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Mówił, że dużo pracował i mało czasu spędzał w domu - powiedział Interii prok. Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Wobec mężczyzny zastosowano dozór policyjny. Grozi mu do trzech lat więzienia. Jako pierwszy o zarzutach dla wujka poinformował portal tvn24.pl. Sprawa Kamila z Częstochowy. Zarzuty dla ciotki W poniedziałek taki sam zarzut usłyszała też ciotka chłopca - Aneta J. Według śledczych kobieta nie udzieliła pomocy dziecku, będącym w stanie zagrożenia zdrowia i życia między 29 marca a 3 kwietnia 2023 r. Kobieta jest siostrą aresztowanej matki chłopca Magdaleny B. Aneta J. nie przyznała się do winy. Twierdziła, że nie widziała zdarzenia, ale przyznała jednocześnie, że była świadoma, iż chłopiec jest poparzony. Po usłyszeniu zarzutów, 45-latka została zwolniona do domu. Obecnie znajduje się pod dozorem policji i trzy razy w tygodniu musi stawiać się na komisariacie. Poparzony chłopiec w ciężkim stanie Skatowany ośmiolatek od 3 kwietnia przebywa w katowickim szpitalu dziecięcym. Jest w śpiączce farmakologicznej. Niestety, mimo ciągłych starań lekarzy, stan chłopca nie uległ poprawie. We wcześniejszych komunikatach lekarze informowali, że w ramach długich operacji zdołali usunąć tkanki martwicze i położyć przeszczepy skóry na rany oparzeniowe, których doznał ośmiolatek. Kamilek z Częstochowy był maltretowany, bity, przypalany, a także sadzany na rozgrzanym piecu przez ojczyma Dawida B., którego oskarżono o usiłowanie zabójstwa. Ledwo żyjącego chłopca uratował jego biologiczny ojciec, który wezwał pogotowie. Chłopca przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Katowicach, gdzie walczy o życie. U dziecka stwierdzono oparzenia jednej czwartej powierzchni ciała i nieleczone złamania, które mogły pojawić się nawet miesiąc wcześniej.