Od 17 sierpnia 2022 r. trwa przyjmowanie wniosków o dodatek węglowy. Ci, którzy złożyli wnioski jako pierwsi, a ich dokumenty nie budzą żadnych zastrzeżeń, już otrzymali świadczenie. Są jednak i tacy, których zamiast dodatku czekają konsekwencje finansowe. Powodem deklaracje śmieciowe. Gminy: 20 proc. za śmieci nie płaci. "Bywa, że mamy związane ręce" Samorządy nie od dziś alarmują, że w większości polskich gmin liczba osób płacących za swoje śmieci jest znacznie niższa niż rzeczywista liczba mieszkańców. Różnice sięgają w zależności od gminy nawet do 20 proc. Związek Gmin Wiejskich RP szacuje, że łącznie z Ukraińcami poza systemem pozostaje dziś w Polsce około 10 mln ludzi. W Limanowej, jak w wielu gminach, opłata "śmieciowa" naliczana jest według liczby osób zamieszkujących w danym budynku. Urzędnicy posiłkują się m.in. danym meldunkowymi. Sami jednak widzą w tym dużą słabość. - Obowiązek meldunkowy istnieje, ale nie ma konsekwencji niezameldowania się. A to przekłada się na opłatę, która jest przeliczana na mieszkańca. Jeśli więcej mieszkańców śmieci dostarcza, a mniej jest zgłoszonych, to stawka za odpady komunalne siłą rzeczy jest wyższa. A to jest nieuczciwe w stosunku do tych, którzy zgłosili faktyczną liczbę domowników i za wszystkich wykazanych płacą - tłumaczy Władysław Bieda, burmistrz Limanowej. Wielkopolscy urzędnicy potwierdzają, że narzędzia, jakie daje im ustawa o gospodarce odpadami komunalnymi, "dalekie są od doskonałości" i bywa, że wiążą urzędnikom ręce. - Jeżeli ktoś się uprze i ma sąsiadów, którzy albo nie wiedzą, co u niego, albo nie chcą mówić, to bywa, że niewiele możemy zrobić - mówi Interii kierownik wydziału gospodarki odpadami komunalnymi z jednego z wielkopolskich urzędów. Podkreśla, że dociekając prawdy, urzędnicy posiłkują się także innymi argumentami np. zużyciem wody. - Ale przecież nikt nie ma obowiązku zużywać ilości wody opisanej w rozporządzeniu. Może powiedzieć, że uwielbia się myć 10 razy dziennie. I nic mu nie udowodnimy - dodaje nasz rozmówca. Nieoczekiwanie z pomocą urzędnikom przychodzi wrześniowa nowelizacja ustawy o dodatku węglowym. Czytaj też: Węgiel jest za drogi? Polacy coraz częściej wybierają ten tańszy opał Dodatek węglowy a deklaracje śmieciowe. "Bat na nieuczciwych" Zgodnie z najnowszymi zapisami ustawy o dodatku węglowym urzędnicy mają konfrontować wniosek o dodatek z podaniami o inną pomoc rządową, taką jak wypłata świadczeń rodzinnych, wychowawczych, dodatku mieszkaniowego, osłonowego czy danymi zawartymi w deklaracji śmieciowej. Dlaczego ta ostatnia staje się kluczowa? - Do wniosku węglowego właściciel starający się o dodatek wpisuje osoby we wspólnym gospodarstwie domowym ze wskazaniem numerów PESEL. W deklaracji śmieciowej takich danych się nie podaje, ale wpisuje się liczbę domowników. Jeśli liczba osób w gospodarstwie domowym, które złożyło wniosek o wypłatę dodatku węglowego, nie zgadza się z deklaracją o wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, zamiast dodatku otrzymać może wezwanie do zapłaty za niewykazywanych dotąd domowników. Do pięciu lat wstecz - tłumaczą Interii urzędnicy zajmujący się gospodarką odpadami komunalnymi. Katarzyna Szczepańska z gorzowskiego Związku Celowego Gmin MG-6 mówi wprost: - Bardzo cieszymy się z tego zapisu znowelizowanej ustawy o dodatku węglowym, bo to nam dało dodatkowe narzędzie do weryfikowania. Do tej pory takiego narzędzia nie mieliśmy, nie prowadziliśmy postępowań na taką skalę. A tutaj ta weryfikacja przychodzi nam po prostu na tacy - ocenia przewodnicząca zarządu Związku Celowego Gmin MG-6. Radości nie kryje też jeden z kierowników wydziału gospodarowania odpadami komunalnymi z północnej Wielkopolski. - To bat na tych, którzy latami zatajali w deklaracjach śmieciowych z ilu osób składa się ich gospodarstwo domowe. My, klaszcząc w dłonie, z takich danych teraz skorzystamy - podkreśla w rozmowie z Interią. Zamiast 3 tys. zł dodatku - 3,2 tys. zł zaległej opłaty Do gorzowskiego Związku Celowego Gmin MG-6 wpłynęły już pierwsze wnioski gmin z prośbą o weryfikację wniosku o dodatek węglowy z deklaracją śmieciową. Efektem jest pięć pierwszych osób, których w systemie odpadowym nie było. - Dla nas jest to powód do wszczęcia postępowania wyjaśniającego, zakończonego decyzją administracyjną, zależną od tego, co ustalimy w ramach postępowania - tłumaczy Katarzyna Szczepańska. Zastrzega, że urzędnicy w każdej sprawie wyjaśnią, czy różnice wynikają z tego, że ktoś dopiero teraz się przeprowadził, czy nie był wykazywany latami celowo. Dla tych drugich litości nie będzie. - Policzyliśmy, że zgodnie ze stawkami, które były u nas na przestrzeni ostatnich pięciu lat, za taką "zagubioną" osobę trzeba będzie zapłacić od 1,3 tys. zł do 1,6 tys. zł. Przy dwóch osobach, których wcześniej nie wykazano, to odpowiednio 2,6-3,2 tys. zł - wylicza Szczepańska. Praktycznie tyle, ile dodatek, o który wnioskowano. - Niektórzy bardzo się zdziwią, kiedy zostanie im naliczona wsteczna opłata za odpady komunalne. Myślę, że nie przyszło im do głowy, że ktoś sprawdzi im deklaracje śmieciowe. A to błąd. Bo trzeba mieć świadomość tego, co deklaruje się w dokumentach - podkreśla w rozmowie z Interią kierownik wydziału gospodarki odpadami komunalnymi z jednego z wielkopolskich urzędów. Co zrobią gminy? "Zaczyna się dziać" Grzegorz Zawiślak, burmistrz Prudnika na czwartkowej sesji rady miejskiej podkreślał, że weryfikacja wniosków o dodatek węglowy i deklaracji śmieciowych spowoduje, że urzędnicy wyłapią osoby, które nie płaciły za śmieci. - Będziemy tę opłatę egzekwować nawet wstecz, bo to jest w interesie całej społeczności - podkreślał cytowany przez lokalne media włodarz. - Temat jest świeży. Aktualnie jesteśmy na etapie analizy, jak będziemy te dane porównywać. To jak samorządy będą podchodzić do sprawy, wynika z rozmów z pracownikami urzędów w innych gminach. Zaczyna się dziać - słyszymy dziś na Opolszczyźnie. Czy posypią się zatem wezwania do uiszczenia zaległych opłat? - Na razie obserwujemy duży ruch w biurze obsługi klienta, widzimy, ile osób właśnie zmienia swe deklaracje. Teraz zostanie nam tylko zweryfikować, czy ten wzmożony ruch wynika z tego, że wszystkim zmieniła się życiowa sytuacja typu urodzenie dziecka, zgon w rodzinie, wyprowadzenie się kogoś, czy "przypomnieli" sobie, że ich deklaracje śmieciowe odbiegają od tego, co wpisali do wniosku o dodatek węglowy - mówi Katarzyna Szczepańska ze Związku Celowego Gmin MG-6. Urzędnicy podkreślają, że ci, którzy latami nie płacili za wszystkich domowników, spokojnie spać nie mogą. - Pewnie nie o wszystkich OPS-y nas zapytają, ale zawsze może trafić akurat na tych, których deklaracje się różnią - zaznacza przewodnicząca zarządu Związku Celowego Gmin MG-6. Jaka będzie skala zjawiska? - To przyjdzie nam ocenić za jakiś czas. Na razie wydaje się, że całkiem spora - ocenia w rozmowie z Interią kierownik referatu gospodarki odpadami komunalnymi. I podkreśla, że ta sytuacja powinna stać się lekcją dla tych, którzy nie są fair. - Kłamstwo ma krótkie nogi. To, że przez długi czas się udawało, nie oznacza, że nie zostanie to nigdy zweryfikowane. Bo tak jak tu, nagle pojawi się jakaś nowelizacja, która pomoże pewne rzeczy sprawdzić. Ludziom często się wydaje, że są górą, bo oszukali system. Do czasu - zaznacza urzędnik. Dodatek węglowy 2022. Jeden dodatek na jeden adres zamieszkania Wnioski o dodatek węglowy można składać do 30 listopada. Wypłata jednorazowego świadczenia w wysokości 3 tys. zł przysługuje gospodarstwom domowym, których głównym źródłem ogrzewania domu lub mieszkania jest urządzenie grzewcze na węgiel. Po uszczelnieniu kryteriów przyznawania jeden dodatek węglowy przysługuje na jeden adres zamieszkania. Po pozytywnej weryfikacji wniosku gmina ma maksymalnie 60 dni na wypłatę świadczenia. Irmina Brachacz Irmina.brachacz@firma.interia.pl