Artykuł dziennikarzy WSJ jest szeroko cytowany przez ukraińskie media. Amerykanie prześwietlili bitwy jednostek powietrzno-desantowych dowodzonych przez kapitana Anatolija Charczenkę. Z analizy wynika, że żołnierze z oddziału Charczenki weszli do strefy walk w południowo-wschodniej Ukrainie w sierpniu ubiegłego roku. W tym czasie kontrofensywa zmierzała ku niepowodzeniu, a przez wahania Zachodu w sprawie kolejnych dostaw broni jej cele zostały poważnie ograniczone. Rosjanie jednak nie czekali, ale okopywali się na pozycjach w południowo-wschodniej Ukrainie. Ukraina - kontrofensywa utknęła. Rosjanie okopali się na pozycjach Na ataki elitarnych oddziałów armia Kremla odpowiadała nalotami dronów i seriami z karabinów maszynowych. Ukraińskie działania nieopodal wsi Werbowe w obwodzie zaporoskim w istocie zakończyły się, zanim na dobre się rozpoczęły - żołnierze zostali unieruchomieni, a jedną z ofiar był kluczowy dla działań wojennych medyk. "Nowym, desperackim zadaniem Charczenki było odzyskanie ciał zmarłych i uratowanie tych, którzy mieli szczęście przeżyć" - czytamy. Mimo niewielkich sukcesów i m.in. odbicia niektórych pozycji Rosjan, Ukraińcy ponosili ciężkie straty. W pewnym momencie walk, Rosjanie podjęli nieoczekiwane działania ofensywne. Oddział obrońców musiał podzielić się na dwie grupy - jedną ewakuującą i drugą - odpierającą ataki. Rannych transportowano przez pola minowe motocyklami z wózkami bocznymi, bo masywne samochody opancerzone nie były w stanie zbliżyć się do rosyjskich pozycji. Miesiące bez przełomu. Walki wciąż trwają Kolejne dni przebiegały pod znakiem rosyjskich ostrzałów, eksplozji i ciężkich strat z obu stron. Jednak z relacji Ukraińców wynika, że Rosjanie zostawiali zabitych i rannych na polu bitwy, czym unikali dodatkowych ofiar. - Taki jest ich stosunek do własnego narodu. To cyniczne, ale racjonalne - skomentował Charczenko. Po miesiącach walk wieś Werbowe wciąż znajduje się pod rosyjską okupacją. Zarówno Rosja i Ukraina w ostatnich dniach informowały o postępach na tym kierunku, jednak nie doszło do przełomu. Głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy Walerij Załużny zapewnił w ostatnich tygodniach, że armia ukraińska robi wszystko, "by rok 2024 był inny niż poprzedni". Agencja Unian wskazuje natomiast, że by wyzwolić okupowane terytoria i dotrzeć do granic z 1991 r. Ukraina będzie potrzebowała liczby pocisków porównywalnej do tej, którą w zapasach dysponują wszystkie państwa NATO i ich partnerzy. ***