Pracownik fabryki w pomorskim Lęborku, zajmującej się m.in. produkcją frytek, znalazł granat wśród ziemniaków. Na miejsce wezwano policję i saperów, którzy ustalili, że to radziecki granat F-1 (tzw. szyszka). - Granat znalazł w nocy pracownik fabryki podczas rozładunku transportu ziemniaków. Myślał, że to metalowy przedmiot i odłożył w bezpieczne miejsce. Policjanci zabezpieczyli teren, do czasu przyjazdu saperów. Okazało się, że to granat bez zapalnika - powiedziała Interii st. asp. Marta Szałkowska z lęborskiej policji. Ponieważ siedzibę firmy od terenów zamieszkanych dzieli bezpieczna odległość, nie było konieczności ewakuacji. Mundurowi zakończyli już swoje czynności. Sprawdzenie, skąd granat wziął się w fabryce, nie jest planowane. Granat wśród ziemniaków. "Nie dotykać, wezwać policję" - Granaty były używane w czasie II wojny światowej, ale również w PRL. W przypadku braku zapalnika nie ma dużego niebezpieczeństwa. Granat zostanie zniszczony - mówił Interii por. Piotr Gulbicki, oficer prasowy 7. Brygady Obrony Wybrzeża, apelując, by w podobnych przypadkach "nie dotykać takich rzeczy" i wezwać policję. Granat ręczny F-1 był używany przez Armię Czerwoną od 1941 roku. Został podstawowym granatem obronnym armii Układu Warszawskiego. Był produkowany także w Polsce. Ze względu na charakterystyczne rowki F-1 zyskał nazwę "szyszka". ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!