W piątkowy poranek do pracowników laboratorium, rejestratorek, pomocy i pielęgniarek wysłana została wiadomość. Autor, a jednocześnie szef Centrum Medycznego "Medyk" w Rzeszowie Stanisław Mazur podkreślił na jej wstępie, że zwraca się do kobiet. Chce, aby "nabyły dodatkowych umiejętności". Jako kelnerki. "Na co dzień mamy do was ogromne zaufanie za solidność, uczciwość, pracowitość, punktualność, kulturę bycia..." - wymienia szef placówki. I "zapewnia", że "praca jako kelnerki (...) nie jest ani bardziej odpowiedzialna, ani bardziej trudna niż to, co do tej pory robicie". Na zachętę proponuje 25 zł za godzinę pracy, choć "normalne stawki kelnerów do pomocy to 20 zł/h". A impreza, na której panie miały dorobić, to "piękny bankiet dla świeżo upieczonych 140 lekarzy i ich najbliższych rodzin oraz władz miasta, województwa, uniwersytetu". Łącznie na 500 osób. "Może któraś znajdzie sobie wśród tych młodych lekarzy męża" - komentuje Stanisław Mazur. Dorabiała jako kelnerka. Teraz czuje zażenowanie Tę wiadomość udostępniła na Facebooku Siostra Bożenna. Dostała ją też Joanna. - Od kiedy armia USA zaczęła stacjonować w Jasionce, dostawaliśmy propozycje kelnerowania i przygotowywania posiłków dla żołnierzy - mówi kobieta. I przyznaje, że sama zgłaszała się do tej dodatkowej pracy, mimo przemęczenia. - Jak byłam studentką, to każdy grosz się liczył - komentuje. Przyznaje też, że propozycje były kierowane nie tylko do kobiet, ale i mężczyzn. - Częściej brały w tych akcjach udział kobiety, pewnie też dlatego, że były większością, jeśli chodzi o pracowników placówki - wyjaśnia. Tym razem, czytając o ofercie dodatkowej pracy, poczuła zażenowanie. - Ta propozycja matrymonialna... I ewidentne wywyższanie lekarzy. W sumie zawsze dało się odczuć ze strony pana Mazura, ze uważa lekarzy za lepszych - komentuje kobieta. I dodaje: - Poczułam, jakby nasza praca, wykształcenie i to, co poświęcamy, nie miało znaczenia, bo w sumie zrównanie naszej "niewiele trudniejszej" pracy do kelnerowania przyszło panu Mazurowi dość łatwo. Rozmawiamy jeszcze z inną pielęgniarką, Natalią, która związana była z tą firmą. Wiadomość od doktora Mazura odebrała na początku ze śmiechem. Nie mogła uwierzyć w to co, jest tam napisane. - Następnie poczułam złość. Od zawsze środowisko pielęgniarskie było traktowane jako ten niższy szczebel w hierarchii pracy medyka. Lekarz jest najważniejszy, a my możemy im usługiwać. Otóż nie, jesteśmy odrębnym zawodem, kończymy studia licencjackie, magisterskie, kończymy specjalizacje, mamy mnóstwo kursów i należy nam się szacunek. W tej wiadomości pan doktor pokazał, za kogo nas uważa. - Czy ci sami lekarze zrobiliby to samo, i zatrudniliby się jako kelnerzy, gdybyśmy my, pielęgniarki, zorganizowały bankiet? Zapewne nie. Tylko by nas wyśmiali - komentuje. Stanisław Mazur przeprasza "Odnosząc się do mojej korespondencji z pracownikami, upublicznionej w szeregu różnych mediów, w pierwszej kolejności chciałbym przeprosić panie, które poczuły się urażone treścią i formą komunikatu. Komentarz o szukaniu męża był niestosowny i niewłaściwy. Nie był potrzebny i nie powinno się to wydarzyć. Przepraszam całe środowisko pielęgniarek i wszystkie kobiety. Jednocześnie zapewniam, że mam do was ogromny szacunek. Nigdy nie umniejszałem waszej pracy. Wiem, jak wielką rolę odgrywacie w całej strukturze naszej firmy i systemie opieki zdrowotnej" - czytamy w oświadczeniu Stanisława Mazura przesłanym Interii. Szef placówki zapewnia, że "Medyk" "od zawsze był miejscem, w którym wspieramy się niezależnie od stanowiska, które zajmujemy w całej organizacji". "Każdy realizuje przypisane mu obowiązki. Aczkolwiek dopuszczałem możliwość podjęcia dodatkowo płatnych zadań. Szereg osób skorzystało z tych propozycji. Rozumiem błąd, który popełniłem w komunikacji. Wierzę, że będziemy mogli nadal prowadzić z pracownikami dobry dialog" - podsumowuje. Imiona bohaterek tekstu zostały zmienione.