O sprawie czytamy w podkarpackim wydaniu "Gazety Wyborczej". Czytelniczka Justyna napisała do gazety, by poinformować, co przydarzyło się jej w rzeszowskiej Biedronce tuż przed sylwestrem. Dziecko zjadło bułkę. Przyjechała policja Kobieta poszła do sklepu z trójką dzieci w wieku: siedem lat, cztery lata i rok. - Przy dziale z pieczywem dzieci wzięły po jednej bułce, nawet nie zauważyłam, jak zaczęły je podjadać. Przy kasie jednej bułki już nie było i zapomniałam powiedzieć o niej kasjerowi - opowiada kobieta. Kiedy kobieta wyszła ze sklepu, podeszło do niej dwóch ochroniarzy i oskarżyło o kradzież. Uznali również, że jedynym sposobem na rozwiązanie sytuacji będzie wezwanie policji. Do "kradzieży" opiewającej na 33 grosze policjanci przyjechali na sygnale. Na miejscu funkcjonariusze zorientowali się, o jaką kradzież chodzi i dali kobiecie jedynie upomnienie. "Gazeta Wyborcza" dopytała policjantów, czy w tak błahej sprawie powinno się wzywać służby. Regulamin jest jednak jednoznaczny. - W świetle obowiązujących przepisów było to zasadne, a pracownicy sklepu nie przekroczyli swoich uprawnień - mówi gazecie rzeczniczka lokalnej policji. Sieć przeprasza - W tym konkretnym przypadku taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i w związku z tym przeprosiliśmy naszą klientkę za zachowanie personelu, który brał udział w tym zdarzeniu - dodaje jednak menedżer ds. komunikacji w Biedronce, cytowany przez "GW". - W tej sytuacji zabrakło zrozumienia okoliczności sprawy, co możemy wytłumaczyć jedynie młodym stażem pracownika, który podjął błędne decyzje - wskazuje Jan Kołodyński. Czy reakcja pracowników sklepu była słuszna? Skomentuj artykuł na Facebooku!