- To byli żołnierze, którzy zginęli podczas swojej służby, polegającej na pomaganiu Irakijczykom w osiągnięciu pokoju i bezpieczeństwa - mówił prezydent Ciampi. Premier Silvio Berlusconi oświadczył, że Włochy nadal z całą determinacją będą wspierały Irak na drodze do demokracji. Część lewicowej opozycji domaga się jednak natychmiastowego wycofania stacjonującego w Iraku włoskiego kontyngentu. Kwestia obecności wojsk Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i ich sprzymierzeńców w Iraku musi być jak najszybciej rozwiązana. W przeciwnym razie grozi nam rozpętanie wojny, która może trwać latami i doprowadzić do śmierci tysięcy osób - mówił były minister spraw wewnętrznych Enzo Bianco - obecnie w opozycji. Włoska opinia publiczna jest podzielona w sprawie obecności wojsk w Iraku. Rzymskie komentarze po tragedii w Nasirii zebrała korespondentka RMF Aleksandra Bajka: Włoski minister obrony w Nasirii Włoski minister obrony Antonio Martino, który przybył dzisiaj do bazy wojskowej w Nasirii na południu Iraku, powiedział, że sprawcami środowego zamachu na kwaterę karabinierów są tacy sami ludzie, jacy dokonali zbrodni 11 września 2001 roku. - To straszne doświadczenie, przypominające mi "Strefę Zero" w Nowym Jorku. To ta sama ręka, co 11 września. Nie pozwolimy na terroryzowanie nas - powiedział włoski minister obrony. - Operacje wojskowe zawsze jednak niosą ze sobą ryzyko - dodał Martino. Ubrany w kamizelkę kuloodporną włoski minister przybył do bazy śmigłowcem pod silną ochroną. Całe miasto, dotychczas uważane za stosunkowo spokojne, pełne było żołnierzy. Martino udał się także do szpitala, gdzie leżą ciężko ranni Irakijczycy. W Iraku stacjonuje teraz około 2,5 tysiąca włoskich żołnierzy, którzy wchodzą w skład międzynarodowej dywizji pod dowództwem brytyjskim, kontrolującej południową część Iraku. W obozie w Nasirii przebywa około 300 karabinierów, którzy pełnią służbę razem z ponad 100 Rumunami.