Jak pisze Gazeta Wyborcza, przedszkole na warszawskich Starych Bielanach, do którego uczęszczał syn pani Dominiki, wydawało się dobrym wyborem ze względu na pochwały innych rodziców. Jak wynikało z opinii, cenili je za różnorodność zajęć, opiekę, posiłki. Wśród ocen znalazł się jednak wyjątek, który już wtedy zwrócił uwagę mamy Stasia - o traumie, wypisaniu dziecka z placówki po jednym dniu i zapisaniu go do psychologa. Rasistowskie komentarze na poczcie głosowej Jak się okazało, trzyletni syn pani Dominiki nie pojawił się w przedszkolu nawet na jeden dzień. Wszystko rozstrzygnęło się w sierpniu, kiedy przyszedł czas na ostateczne formalności. W tym celu pracowniczki przedszkola dzwoniły do rodziców w celu podęcia decyzji o posiłkach. Gdy wybrały numer mamy Stasia, kobieta nie zdążyła odebrać. - Najpierw oddzwoniłam, pracowniczka była bardzo miła, ale mam wrażenie, że to było udawane. Dopiero po tej rozmowie odsłuchałam swoją skrzynkę pocztową - mówiła pani Dominika. Znalazła tam krótkie nagranie, w którym dwie pracowniczki w kpiący sposób komentowały afrykańskie nazwisko Stasia, którego nie umiały wymówić, a potem bezpośrednio odniosły się do jego ojca. Jedna z nich zapytała: - A może, k..., nie mówi po polsku? - Spokojnie, mieszka w Polsce, to niech się nauczy. K..., we Francji musiał od razu mówić po francusku - stwierdziła druga z kobiet. "W sytuacjach publicznych takie słowa są karalne" Gdy nagranie zostało opublikowane przez Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, dyrektorka przedszkola miała przekonywać, że nie kojarzy głosów z nagrania i nie wie, kto to był, ale że zajmie się całą sprawą. Za całą sytuację chciała także przeprosić panią Dominikę. Kobieta jednak zdecydowała, że do tej placówki nie będzie uczęszczał jej syn i przeniosła go do innego przedszkola. - Po tylu latach związku z cudzoziemcem jestem przyzwyczajona, ale z drugiej strony tak nie powinno być, by się przyzwyczajać. Może bym nic z tym nie robiła, gdyby nie to, że chodzi o mojego syna - mówiła. I dodała: - Jeśli taka sytuacja panuje w administracji, u dyrektorki, to znaczy, że taka sama może panować w całym przedszkolu. Jeśli dyrektorka na to pozwala, nie świadczy to o tym miejscu zbyt dobrze, w sytuacjach publicznych takie słowa są karalne. Mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte konsekwencje, a kuratorium zrobi w tym miejscu kontrolę. "Dyrektor placówki złożyła rezygnację ze stanowiska" W tej sytuacji Gazeta Wyborcza skontaktowała się z placówką, prosząc o wyjaśnienia dyrekcję. Odpowiedź nadeszła od rzeczniczki prasowej dzielnicy Bielany, Magdaleny Borek: "Jest nam przykro, że miała miejsce taka sytuacja, jak opisana w mailu. Przepraszamy za naganne zachowanie pracowników przedszkola. Jako organ prowadzący placówkę oświatową stanowczo potępiamy wszelkie przejawy rasizmu na tle kulturowym, rasowym i religijnym, oczekując w to miejsce empatii i wrażliwości ze strony pracowników przedszkola. Dlatego w stosunku do pracowników przedszkola wyciągnięto konsekwencje służbowe. W czwartek (22 września) dyrektor placówki złożyła rezygnację ze stanowiska".