Tatry: Niedźwiedź z wizytą w schronisku. Nagrali to turyści

Oprac.: Wiktor Kazanecki
Niedźwiedź nie przejmował się ludźmi, którzy zza szyby obserwowali jego odwiedziny w tatrzańskim schronisku na Hali Gąsienicowej. Drapieżnik spacerował pomiędzy stolikami, a na śniegu zostawił ślady łap. Być może szukał tam jedzenia, bo "misie" szykują się właśnie do zimowego snu.

Październik to dla niedźwiedzi czas intensywnego żerowania. Chcą nasycić się przed zimą, ponieważ miesiące, gdy temperatury są mocno ujemne, a góry przykrywa śnieżny płaszcz, spędzają w gawrach. Potrzebują na ten czas pokaźnych zapasów tłuszczu.
Tymczasem do naturalnego środowiska tych zwierząt coraz śmielej wkracza człowiek. Niedźwiedzie powoli przyzwyczajają się do ich obecności i zamiast unikać ludzkich osiedli, podchodzą do nich, szukając pożywienia. Być może właśnie taki zamiar miał drapieżnik, który we wtorek zaskoczył turystów odwiedzających schronisko Murowaniec na Hali Gąsienicowej.
Murowaniec: Niedźwiedź "odwiedził" schronisko. Nagrali go turyści
Niedźwiedź przechadzał się między ośnieżonymi stolikami i ławkami, podpierał się o blaty, rozglądając się wokół, a na białym puchu pozostawił "pamiątkę" - odciski łap.
"Niedźwiedzie szukają pożywienia i przychodzą tu, gdzie pachnie jedzeniem. Dlatego nie wolno nic wyrzucać w Tatrach, nawet ogryzka! Żeby ich nie wabić na szlaki i nie uczyć jedzenia ludzkiego pożywienia" - przestrzegli twórcy profilu "Aktualne warunki w górach", którzy zamieścili nagranie z Murowańca.
Na tej samej stronie pojawiły się też zdjęcia z wizyty niedźwiedzia w schronisku. Na jednym z nich zwierzę patrzy niemal wprost na osobę wykonującą fotografię.
Niedźwiedzie - "misie" w masowej kulturze, ale drapieżniki w naturze
Niedźwiedzie, zwane pociesznie misiami, chociaż uchodzą za "wyjadaczy miodku", w rzeczywistości są groźnymi drapieżnikami. Pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego od lat ostrzegają, by ich nie zaczepiać, ponieważ - sprowokowane - mogą zaatakować. W razie spotkania z nimi TPN radzi spokojnie oddalić się w przeciwnym kierunku.
W zeszłym roku w Dolinie Chochołowskiej niedźwiedź ugryzł w nogę 72-latka, który zszedł ze szlaku i chciał zrobić sobie z nim zdjęcie. Wtedy na szczęście skończyło się na niegroźnych obrażeniach.
Natomiast podczas ostatnich wakacji młoda niedźwiedzica terroryzowała mieszkańców bieszczadzkiej gminy Solina. Chociaż dwa razy odłowiono ją i wywieziono w głąb gór, zwierzę wracało, a następnie atakowało ponownie. W jednym gospodarstwie zjadła 20 kur, w innym "napadła" na owczarka niemieckiego.