Spacerując nowohuckimi ulicami, można zauważyć niewielkie budki i lufty wystające z ziemi. To one łączą dwa światy: tętniące życiem ulice i zapomniane podziemne schrony. Prace nad najstarszymi z nich rozpoczęto w 1949 r. na terenie dzisiejszego osiedla na Skarpie oraz Wandy. Ich historia związana jest nierozerwalnie z początkami budowy Nowej Huty. Wraz z rozwojem nowego miasta rozrastała się sieć podziemnych pomieszczeń. Do teraz zachowało się ponad 250 takich obiektów. Znaleźć możemy je pod dawnym kinem Światowid, gdzie obecnie znajduje się muzeum PRL. Schrony były lokowane także pod budynkami mieszkalnymi. Jeden z nich znajduje się m.in. na osiedlu Stalowym (dawny Dom Młodego Robotnika). Stan schronów jest różny. Część obiektów, jak ten przy osiedlu Szkolnym 22, jest w przyzwoicie zachowany. Niektóre jednak wymagają gruntownego remontu. Szpital ukryty w podziemiach W dół prowadzą wąskie, betonowe schody. Temperatura spada o kilka stopni, a w powietrzu można wyczuć zapach lizolu. Wejścia do środka bronią ciężkie, pancerne drzwi. To tędy można dostać się do schronu znajdującego się pod szpitalem im. Żeromskiego. To bardzo nietypowe miejsce, które powstało w połowie lat 50. ubiegłego wieku. W przeszłości w tym miejscy zlokalizowany był punkt pierwszej pomocy medycznej, czyli mówiąc wprost, podziemny szpital. Przekraczając pancerne drzwi, mijamy na początku punkt przyjęcia. To tutaj w przypadku wojny mieli w pierwszej kolejności trafić poszkodowani mieszkańcy Nowej Huty. Do dziś w podziemiach znajduje się oryginalnie zachowana łaźnia. Znajduje się sala operacyjna. Na jej środku jest stary zdezelowany stół operacyjny. Obok wiekowe narzędzia chirurgiczne, a w kącie stoi szafa z lekarstwami. W podziemnym szpitali znaleźć można także punkt apteczny, gdzie w gablocie znajdują się jeszcze butelki z krwią sprzed lat. Dodatkowo w schronie znajduje się oddział położniczy, laboratorium oraz sala dla psychicznie chorych. Z kolei na końcu korytarza jest niewielka salka, która służyła lekarzom do odpoczynku. - Pamiętam, jak na początku mojej lekarskiej pracy mieliśmy zajęcia wojskowe i te właśnie odbywały się w tym schronie pod szpitalem. Kiedy państwo ze stowarzyszenia do mnie przyszli z inicjatywą odtworzenia schronu i udostępnienia go mieszkańcom, uznałem, że to świetny pomysł. Od tej pory nie przeszkadzałem - wspominał podczas otwarcia schronu doktora Jerzego Friedigera, który jest dyrektorem szpitala Żeromskiego w Krakowie. - Ten sprzęt był wykorzystywany w szpitalach ponad 40 lat temu. Mniej więcej wtedy zaczynałem swoją przygodę z medycyną. Warto odwiedzić ten schron tylko dlatego, aby zobaczyć, na jakim etapie była wtedy medycyna w Polsce - dodawał lekarz. Podziemne centrum dowodzenia Kilka kilometrów od szpitala znajduje się tzw. Pałac Dożów. To tutaj pod budynkami "S" i "Z" zlokalizowane są dwa dawne schrony. Jeden z nich, znajdujący się pod budynkiem administracyjnym, wygląda jak kadr z filmu o zimnej wojnie. To tutaj mieściło się centrum dowodzenia, w którym w razie ataku rakietowego miała się schronić dyrekcja huty i zarządzać zakładem. Część znajdującego się tutaj sprzętu jest z lat 60., a część z 70. ubiegłego wieku i nadal działa. Centrum schronu stanowią dwie duże sale. W pierwszej z nich znajduje się centrum dowodzenia kombinatem. Są tutaj zlokalizowane liczne stanowiska telefoniczne, a na ścianie wisi elektroniczna podświetlana mapa kombinatu oraz tablica alarmowa, która ma informować o ewentualnym skażeniu. Sąsiednia sala była tzw. pokojem operacyjnym. Na ścianach do dziś wisi tam wiele map Krakowa. Przemierzając podziemne korytarze, można dostrzec, że w gablotach umieszczone są maski przeciwgazowe. Cała siedziba schronu umieszczona została na planie kwadratu. Pod ziemią znajduje się m.in. maszynownia. Są także sanitariaty. Za nimi ciągnie się obity drewnem korytarz, gdzie znajdują się kabiny ze stanowiskami telefonicznymi. Obok - wyciszone studio nagrań, z którego miały być nadawać komunikaty. Drugi ze schronów znajduje się pod budynkiem "Z". To typowe pomieszczenie do tych, które zlokalizowane są pod nowohuckimi blokami. Wokół nowohuckich schronów pojawiło się wiele mitów. Ten najpopularniejszy głosi, że schrony połączone są siecią tuneli. Niektórzy najstarsi mieszkańcy dzielnicy przekonują, że można pokonać nowohuckie osiedla, nie wychodząc na powierzchnię. To jednak nieprawda. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl