Państwo w Państwie: Spółka ogłosiła upadłość. Rolnicy zostali z niczym

Oprac.: Jolanta Kamińska
Rolnicy stracili mnóstwo pieniędzy i maszyny warte kilkaset tysięcy złotych, a nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Ludzie, którzy ich oszukali do dziś są bezkarni. Więcej w programie "Państwo w Państwie" na antenie Polsatu i Polsat News.

Rolnicy przez lata dostarczali owoce do jednej ze spółek w województwie lubelskim. W pewnym momencie jednak spółka ogłosiła upadłość i nie zapłaciła producentom za tony malin, porzeczek, truskawek i jabłek. Straty sięgają kilkuset tysięcy złotych.
Ogromne straty. Rolnicy: To jest rok naszej pracy
- Nie dostaliśmy 240 tysięcy złotych. To są niewyobrażalne ilości owoców i naszej pracy. Można powiedzieć, że to jest rok naszej pracy i to ciężkiej pracy. Przy takich owocach to nie ma wolnego, robi się 7 dni w tygodniu - opowiada Grzegorz Jurak, jeden z oszukanych rolników.
Co więcej, rolnicy tracą również maszyny, w które zainwestowali. Sprzęt co prawda kupowany był na spółkę, jednak znaczą część ceny, niekiedy nawet 40 procent, ponosili rolnicy. Pozostały koszt miał zostać pokryty ze środków unijnych, a po 5 latach użytkowania sprzęt miał przejść na własność rolników. Po ogłoszeniu upadku syndyk uznał sprzęt za majątek spółki i zaczął go wyprzedawać, nie patrząc na koszty poniesione przez rolników. Nie mieli oni nawet prawa pierwokupu.
- Na jednej maszynie zostałem przebity o 12 zł. Na kombajnie zostałem przebity 500 zł, to jest też dla mnie śmieszne, przy tej wartości no 50 000 kombajn, a ja zostałem o 500 zł przebity. A mówimy o sprzęcie, za który już wcześniej zapłaciłem grube pieniądze - mówi Dariusz Cięszczyk, pokrzywdzony rolnik.
Mają żal do prokuratury. Ich straty są jeszcze wyższe
Sadownicy wskazują, że mają żal do prokuratury i sądów o przedłużające się czynności w tej sprawie. Podkreślają, że nikt nie liczy się z tym, iż w chwili obecnej nie dość, że nie są wstanie odzyskać pieniędzy za dostarczone owoce, to na dodatek decyzjami syndyka ich straty stają się jeszcze wyższe.
- Po prostu chcielibyśmy, żeby to się już skończyło, żeby to był święty spokój. Ale na razie się nie zanosi, bo syndyk wyprzedał już część tego majątku, a na nasze konta jeszcze złotówka nie wpłynęła - mówi Edyta Niezgoda, pokrzywdzona.
Sadownicy wskazują, że bez odzyskania pieniędzy, część z nich będzie musiała zlikwidować gospodarstwa, które przez pokolenia prowadziły ich rodziny.
Więcej w programie Państwo w Państwie w materiale Karoliny Rogali.