Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Jezus zakodowany

Wchodzącą w maju na ekrany kin ekranizację "Kodu Leonarda da Vinci" Dana Browna skrytykował sam papież. Lepszej reklamy twórcy filmu nie mogli sobie wymarzyć. Kto nie zwróciłby uwagi na tę premierę, teraz zainteresuje się nią na pewno.

W ostatnią niedzielę Benedykt XVI skrytykował próby negowania zmartwychwstania Chrystusa. Nie wymienił konkretnego tytułu, aluzja była jednak wyraźna. Dwa dni wcześniej sekretarz Kongregacji Nauki Wiary, abp Angelo Amato, wezwał do bojkotu filmu.

Książka Browna została dotychczas sprzedana na całym świecie w nakładzie 50 mln egzemplarzy. Jej ekranizację obejrzy zapewne znacznie więcej ludzi. Nic więc dziwnego, że Watykan coraz głośniej krytykuje "pewien film", który forsuje nie całkiem zresztą oryginalną teorię, że Chrystus wziął ślub z Marią Magdaleną, a Kościół stara się to ukryć przed wiernymi, aby utrzymać władzę i wpływy.

Oczywiście jedna książka i jeden film - nawet bardzo popularne - nie są wielkim zagrożeniem dla nauki Kościoła. Znacznie bardziej szkodliwy jest klimat zainteresowania wszelkimi "alternatywnymi" historiami ewangelicznymi, jaki wytworzyła poczytność książki Browna i medialny rozgłos wokół niej. Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby nie popularność "Kodu", niedawna premiera niezbyt przecież sensacyjnej Ewangelii Judasza nie byłaby w stanie zwrócić na siebie takiej uwagi.

Te próby podważania historii zbawienia zostały przez Kościół skrytykowane w czasie najbardziej do tego odpowiednim - podczas prowadzonej przez Benedykta XVI drogi krzyżowej w Koloseum w ostatni Wielki Piątek. W swoim kazaniu kapucyn, o. Raniero Cantalamessa, z niezwykłą surowością potępił wtedy zarówno "tak zwaną ewangelię Judasza", jaki i "opowieści o rzekomej ucieczce Jezusa z Marią Magdaleną", czyniąc wyraźną aluzję do bestselleru Browna.

- Chrystus nadal jest sprzedawany, ale nie za 30 srebrników, lecz za miliony dolarów, które płacą wydawcy za tę literaturę pseudoapokryficzną - powiedział ojciec Cantalamessa. I rzeczywiście - dzięki sukcesowi Browna wydawcy i producenci filmowi przekonali się, że na religii też da się zarobić. Ale musi to być religia podana w odpowiednio sensacyjnej oprawie. Wtedy zawsze można liczyć na zainteresowanie mediów. I za to właśnie mediom też się dostało od ojca Cantalamessy. - Żyjemy w epoce mediów, a mediów nie interesuje prawda, ale nowość - grzmiał kapucyn.

Watykan ma oczywiście nie tylko prawo, ale i obowiązek bronić ewangelii i sprzeciwiać się wszelkim próbom podważania historii zbawienia. Jednak wydaje się, że dla Kościoła wciąż znacznie większym zagrożeniem jest to, że ktoś straci wiarę przez własnego proboszcza, niż po obejrzeniu filmu czy przeczytaniu książki. A na krytyczną reakcję Watykanu zapewne z niecierpliwością czekali twórcy ekranizacji "Kodu", bo przecież nikt nie zapewni im lepszej reklamy niż sam papież.

Paweł Jurek

INTERIA.PL

Zobacz także