Najpierw przychodzi ciche niedowierzanie. Liczysz, że to błąd, problemy w bankowości. Odpalasz telefon, wchodzisz na konto i nie dowierzasz własnym oczom - ekran pokazuje same zera. To historia pani Ani, która żyjąc w Polsce, wszystkie swoje pieniądze wydała rzekomo tysiące kilometrów od jej domu - w Ameryce. Nagle konto stało się puste. Złodziej skradł dane, nawet nie wie kiedy - Chciałam za coś zapłacić, ale transakcja nie przechodziła. Weszłam na aplikację bankową i okazało się, że moje bieżące konto jest puste. Zniknęły cztery tysiące - relacjonuje kobieta w rozmowie z Interią. Jak tłumaczy, chcąc wyjaśnić sytuację, zadzwoniła do banku. Tam dowiedziała się, że rzekomo miała dokonać transakcji w Stanach Zjednoczonych, w jednym z lokalnych sklepów spożywczych - na sumę czterech tysięcy. Na infolinii usłyszała też, że jeżeli chce odzyskać swoje pieniądze, musi zgłosić się na policję. - Pojechałam na policję zgłosić kradzież. Tam przeprowadzono ze mną rozmowę. Początkowo usiłowali wmówić mi, że dałam do ręki moją kartę osobie postronnej. Na przykład kelnerowi w restauracji. Ostatecznie po dyskusji ustaliliśmy, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca - wyjaśnia nasza rozmówczyni. Wskazała, że sama karta nigdy nie została skradziona, ale w jakiś sposób złodziej musiał pozyskać jej dane. Funkcjonariusze zapewnili kobietę, że spróbują dowiedzieć się, kto ukradł jej fundusze. Zaznaczyli jednak, żeby nie liczyła na to, że odnajdą tę osobę, jeżeli transakcja nie została przeprowadzona w Polsce. Z konta zniknęły tysiące. Bank odsyła na policję Równolegle odpowiedzi na pytania o to, kto i jak ukradł jej pieniądze z konta, pani Ania dalej szukała w banku. Szybko okazało się jednak, że placówka nie jest w stanie stwierdzić, jak doszło do tego zdarzenia. - Powiedziano mi, że skoro zgłosiłam kradzież na policję, to raczej na pewno odzyskam swoje pieniądze, bo dla banku wniesienie sprawy było gwarantem, że ja te pieniądze naprawdę straciłam i nie mam przed nimi nic do ukrycia - wspomina rozmówczyni Interii. Oszustwa internetowe. "Jeden z najistotniejszych problemów" Według Dariusza Kowalskiego z biura Rzecznika Finansowego, zastępcy dyrektora Departamentu Klienta Rynku Bankowego i Kapitałowego, opisana powyżej sytuacja ma charakter nieautoryzowanej transakcji płatniczej. Polega ona na tym, że oszust pozyskuje dane związane z naszym kontem, a później dokonuje kradzieży. - Oszuści przez miesiące potrafią niewidocznie funkcjonować i mogą pozyskać takie dane dużo wcześniej. Korzystają z nich dopiero przy jakiejś okazji - tłumaczy Interii ekspert. I dodaje: - Bardzo często spotykamy się z takimi sytuacjami. To jeden z najistotniejszych problemów rynku usług finansowych, który obserwujemy w ostatnich miesiącach. Jak tłumaczy Kowalski, jeśli padniemy ofiarą takiego oszustwa, należy w pierwszej kolejności skontaktować się z bankiem i zablokować swoje pieniądze dostępne na koncie. Następnie warto sprawę zgłosić policji. W takim przypadku pieniędzy nie odzyskasz. Na co uważać? Na szczęście można się przed takim oszustwem chronić i - co najbardziej istotne - odzyskać swoje skradzione pieniądze. - Mamy ustawę o usługach płatniczych, która w takiej sytuacji wręcz nakazuje bankom zwrot kosztów i to w ciągu następnego dnia roboczego po zidentyfikowaniu takiej nieautoryzowanej transakcji płatniczej - wyjaśnia Dariusz Kowalski z biura Rzecznika Finansowego. Dopytywany o to, czy wspomnianej ustawie podlegają także środki liczone w setkach tysięcy złotych, odpowiada twierdząco. - Mamy kwotę minimalną 50 euro, poniżej której nie stosujemy tego automatyzmu (dotyczy to sytuacji np. utraty czy kradzieży instrumentu płatniczego - red.), ale powyżej jak najbardziej tak. Nie ma górnego limitu - uściśla. Są jednak pewne warunki, które należy spełnić, aby odzyskać swoje środki. Nieautoryzowana transakcja nie może wynikać m.in. z tzw. "rażącego niedbalstwa". - Jeżeli osoba ma kartę kredytową i napisze na niej dane, których nie powinna ujawniać, na przykład numer PIN, to wtedy ten automatyzm nie zadziała - wskazał. Transakcja nie może być także próbą oszukania banku. Jeśli sami nie udamy się na policję, bank okradzionej osobie zasugeruje wizytę na komendzie, aby mieć pewność, że do zdarzenia faktycznie doszło. Tak, jak w przypadku naszej rozmówczyni. Z konta zniknęły tysiące. Pomogło ubezpieczenie karty Wracamy do sprawy pani Ani. Jak słyszymy, ostatecznie bank poinformował kobietę, że cała sprawa zajmie około miesiąca, a jej pieniądze wrócą na konto. Jak to możliwe? Kluczem okazało się odgórne ubezpieczenie karty przez właściciela - w tym wypadku spółkę Visa. Sprawę skradzionych pieniędzy przejęła więc amerykańska spółka, która "dogadywała się" z bankiem. Po upływie 30 dni na konto pani Ani wróciła pełna, wcześniej utracona suma. Z kolei zgłoszona na policję sprawa została umorzona. Jak mówi nam kobieta, poinformowano ją o tym listownie, bez żadnych wyjaśnień. I przyznaje, że była to dla niej "cenna lekcja". - Myślałam na początku, żeby przenieść konto, ale od różnych znajomych słyszałam, że przytrafiły im się podobne rzeczy w innych bankach. Stwierdziłam, że chyba nie ma to sensu, skoro problem jest powszechny - dodała. Już nie tylko seniorzy. Ofiarami coraz częściej także młodzi Karta naszej bohaterki na szczęście była ubezpieczona, jednak nie zawsze tak jest. Warto zapytać o tę kwestię w swoim banku. Dariusz Kowalski zaznacza, że "im więcej posiadamy opcji uchronienia się przed skutkami nieautoryzowanej płatności, tym lepiej". Podkreśla jednak, że w przypadku typowej, nieautoryzowanej transakcji zwrot kosztów i tak będzie możliwy, nawet bez ubezpieczenia, dzięki wspomnianej ustawie. Ekspert wskazuje także, jakich zasad przestrzegać, aby zminimalizować ryzyko kradzieży pieniędzy z konta. - Newralgiczny punkt, to kwestia ujawnienia naszych danych. Pamiętajmy, żeby nie wpisywać PIN-u czy też haseł do bankowości elektronicznej w miejscach publicznych, na przykład w komunikacji miejskiej. To już pewien element ryzyka - zaznacza Kowalski. Drugą ważną kwestią jest zachowanie czujności przy prowadzonych płatnościach czy ich weryfikacji. Oszuści potrafią podszyć się pod adresata prośby o autoryzację, którą wysyłają np. SMS-em. Po kliknięciu w podany w nim link niespodziewanie przejmują pozyskane środki. - Badania związane z nieautoryzowanymi płatnościami pokazują, że kiedyś to osoby starsze, w wieku 65+, padały ofiarą tego rodzaju przestępstw. Dzisiaj dotyczy to również młodzieży. Ze względu na pośpiech, tempo życia, szybkość posługiwania się tymi narzędziami płatniczymi, często gubimy czujność i ona doprowadza do takich sytuacji - przestrzega Dariusz Kowalski. Karina Jaworska ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!