Plac budowy zamiast rodzinnego domu - taki widok zastał panią Annę gdy przejeżdżała obok swojej nieruchomości. Dom został zburzony, otaczające go drzewa wycięte, a na całej działce trwały prace budowlane. - Moja mama się tu wychowała, ja spędziłam dzieciństwo, to po prostu jest nasz dom rodzinny. To był szok gdy zobaczyłam, że wszystko zostało zrównane z ziemią. Wykańcza mnie to psychicznie, nie mogę patrzeć na tę dziurę w ziemi w miejscu, gdzie jeszcze do niedawna stał nasz dom - opowiada Anna Gromala- Słowik. Okazało się, że miasto buduje rondo, między innymi na działkach należących od lat do rodziny pani Anny. Nikt nie zapytał jej o zgodę, nie skierowano do niej żadnego pisma ani w żaden inny sposób nie została poinformowana. Właścicielka o pracach prowadzonych na jej terenie dowiedziała się przypadkiem. "Przecież tak nie można" - Jak tak można. Wjechali ciężkim sprzętem i rządzą się jak na swoim. To jest jakiś przekręt, dziadostwo... To tak jak ja bym do pana wszedł do mieszkania i zaczął po swojemu urządzać. Przecież tak nie można - mówi Tadeusz Gromala, ojciec pani Anny. Działki i dom zostały pani Annie odebrane na podstawie specustawy w związku z potrzebą przeprowadzenia inwestycji drogowej. Urzędnicy tłumaczą, że nie poinformowali jej o tym, a tym samym zabrali możliwość odwołania, bo nie wiedzieli kto jest właścicielem terenu. Problem w tym, że kobieta od lat dostaje od urzędu decyzje podatkowe dotyczące nieruchomości i regularnie opłaca za nią podatki. - Nie wiedzieliśmy do kogo należy ta działka, nie mieliśmy takich informacji w dokumentach. Myśmy wiedzieli w wydziale podatków i opłat, że ona rzeczywiście płaci. Natomiast nie mogliśmy tej sprawy przekazać do działu geodezji. Nie ma takiego systemu - mówi Dariusz Nowak, rzecznik Urzędu Miasta Krakowa. Zaginęły księgi wieczyste Pani Anna twierdzi, że urzędnicy musieli wiedzieć kto jest właścicielem działek bo... przez lata walczyli o nie w sądzie. W związku z zaginięciem ksiąg wieczystych pani Anna musiała wykazać przed sądem, że teren od lat należy do jej rodziny. Udało się to, sprawę wygrała, ale zanim wyrok stał się prawomocny miasto rozpoczęło inwestycje. - Przez ponad dziesięć lat, na każdej sprawie sądowej był na sali przedstawiciel urzędu miasta, a teraz oni mówią, że nie wiedzieli, że taki wyrok zapadł. We wrześniu 2019 roku zapadł wyrok przyznający nam działki, a już w grudniu tego samego roku wydano decyzję o budowie ronda na naszym terenie. To wygląda tak, jakby przegrali w sądzie, więc wzięli sobie siłą - tłumaczy pani Anna. Działka jest już własnością Skarbu Państwa, inwestycja zostanie dokończona. Rodzina pani Anny może ubiegać się jedynie o odszkodowanie. Wiązać się to będzie jednak z kolejnymi latami spędzonymi w sądzie. Więcej o 19:30 w materiale Przemysława Siudy w programie "Państwo w Państwie".