Obaj adwokaci nie przyznają się do zarzucanego czynu; zgadzają się na podawanie ich nazwisk. Uważają, że działali zgodnie z prawem i wypełniali swoje obowiązki adwokackie. Stawili się w prokuraturze na wezwanie śledczych, a ich przesłuchania trwały ponad cztery godziny. Prokuratura nie zastosowała wobec nich żadnych środków zapobiegawczych; nie wyklucza ich jednak w przyszłości. Mecenasi zostali przesłuchani w śledztwie dotyczącym korupcji, płatnej protekcji i fałszowania dokumentacji medycznej, na podstawie której sądy decydowały o odraczaniu wykonania kar lub nieosadzaniu w aresztach osób podejrzanych o popełnienie przestępstw - także gangsterów. Wśród podejrzanych w tym śledztwie jest znany producent filmowy Lew R. i właśnie w związku z jego sprawą adwokaci usłyszeli zarzuty. Małecki i Rychłowski stali się znani jako obrońcy Lwa R. w procesie karnym o pomoc w płatnej protekcji wobec Agory, a także jako jego pełnomocnicy przed sejmową komisją śledczą. Stawiane im zarzuty dotyczą postępowania z 2005 roku, gdy działali z wniosku o odroczenie wykonania kary orzeczonej wobec Lwa R. przez warszawski sąd okręgowy w sprawie płatnej protekcji wobec Agory. - Przedstawiono im zarzuty utrudniania postępowania poprzez posługiwanie się poświadczającą nieprawdę dokumentacją leczenia - powiedział rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi Jarosław Szubert. Obaj mecenasi nie przyznają się do zarzutu. "Oczywiście do tego zarzutu nie przyznaliśmy się. Działaliśmy w sposób zgodny z prawem, wykonując nasze obowiązki adwokackie" - powiedział po wyjściu z prokuratury mec. Marek Małecki. Mec. Rychłowski powiedział, że obaj złożyli wyjaśnienia. Nie chciał komentować niesłusznego - jego zdaniem - zarzutu, zasłaniając się tajemnicą postępowania. Zaapelował także do dziennikarzy, by nie ograniczać publikacji ich danych osobowych ani wizerunku. Mec. Rychłowski nie łączy kwestii przedstawienia im zarzutów z zaplanowanym na czwartek posiedzeniem Sądu Okręgowego w Warszawie, który ma rozpoznać zażalenie obrony na przedłużenie okresu tymczasowego aresztowania wobec 11 podejrzanych w tym śledztwie, w tym Lwa R. i jego syna Marcina. - Ja bym tych dwóch kwestii nie łączył. Nie wiem, trudno mi jest wskazać argument, który by za tym przemawiał, czy ta data naszego wezwania była przypadkowa, czy jest z czymś związana - powiedział Rychłowski. Mecenasi nie kryli oburzenia trybem i sposobem przeszukania w poniedziałek ich mieszkań i kancelarii adwokackiej przez funkcjonariuszy CBA. - Jest mi trudno o tym mówić spokojnie. To dość nieprzyjemne wydarzenia dla mnie i mojej rodziny. Nie widzę żadnego uzasadnienia dla przeprowadzenia takiej czynności w takim trybie - dodał mec. Rychłowski. Zapewnił, że w jego domu nic nie zabezpieczono. - Zabrali nam paszporty, ale jako dowód w sprawie - dodał. Zdaniem prokuratora Szuberta celem przeszukań było "uzyskanie pewności, ze osoby te nie posiadają dokumentów, które mają dla prokuratury znaczenie dowodowe w tej sprawie". - Co do wyników tych czynności nie informujemy - dodał rzecznik prokuratury. Małecki i Rychłowski, których kancelaria należy do renomowanych w stolicy, byli adwokatami Lwa R. także w tym śledztwie dotyczącym korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej. Na początku czerwca tego roku - w kilka dni po zatrzymaniu producenta filmowego - zrezygnowali z jego reprezentowania. Nie chcieli mówić o powodach tej decyzji. Po tej rezygnacji niektóre media doniosły, że świadek koronny prokuratury w tym śledztwie miał zeznać, że to, jak ma wyglądać sfałszowana dokumentacja lekarska dla Lwa R., wielokrotnie konsultował z adwokatami producenta filmowego. Lew R. jest podejrzany o to, że w 2005 roku miał nakłaniać inną osobę do wręczenia łapówki, wręczył 210 tys. zł łapówki i obiecał kolejnych 190 tys. zł za pośrednictwo tej osoby w załatwieniu - przez skorumpowanie lekarzy - odroczenia wykonania kary orzeczonej wobec niego przez warszawski sąd okręgowy w sprawie płatnej protekcji wobec Agory. Wśród podejrzanych w śledztwie obok Lwa R. są także m.in. jego syn - Marcin R., warszawscy adwokaci Andrzej P. i Robert D., wydalony kilka lat temu z palestry Andrzej W. oraz przestępcy działający w grupach wołomińskiej i pruszkowskiej. W poniedziałek w związku z tym śledztwem CBA zatrzymało w Warszawie troje lekarzy. Markowi B., Jerzemu D. i Marii Ż.-L. przedstawiono zarzuty poświadczenia nieprawdy w dokumentacji medycznej, przyjmowania korzyści majątkowych i utrudniania postępowania karnego. Lekarze mieli przyjąć od tysiąca do sześciu tysięcy zł łapówki. Dwoje ostatnich zamieszanych jest bezpośrednio w sprawę Lwa R. Mieli oni wystawić dokumentację medyczną, która miała później posłużyć do ewentualnego odroczenia wykonania kary wobec producenta filmowego. Wobec całej trójki lekarzy prokuratura - jak zapowiedział jej rzecznik - będzie wnioskować o zastosowanie aresztu. Grozi im do 10 lat więzienia. Śledztwo w sprawie korupcji, płatnej protekcji i fałszowania dokumentacji łódzka prokuratura apelacyjna prowadzi od 2007 roku. Według prokuratury opiera się ono na zeznaniach świadka koronnego Konrada T., który przez lata miał załatwiać fikcyjne zwolnienia lekarskie i tworzyć fałszywą dokumentację medyczną. Są też zeznania innych osób i analizy dokumentacji medycznej, zabezpieczonej w wielu placówkach służby zdrowia na terenie całego kraju. W sumie zarzuty w tej sprawie usłyszały już 23 osoby; 15 trafiło do aresztu. Według prokuratury śledztwo ma wciąż charakter rozwojowy.