Tragedia na bałtyckich wodach terytorialnych Szwecji miała miejsce w czwartek około godz. 16 na promie Stena Spitrit, płynącym z Gdyni do Karlskrony. Kobietę i dziecko udało się wyłowić z morza, ale w piątek rzecznik Komendanta Głównego Policji inspektor Mariusz Ciarka potwierdził w Polsat News, że oboje nie przeżyli. "Fakt" dotarł do pasażerki promu, która miała widzieć 36-latkę i jej siedmioletniego synka - to oni byli ofiarami nieszczęśliwego zdarzenia. Wypadek na Bałtyku. Ujawniono zeznania świadka i część zapisu monitoringu Pani Małgorzata (imię zmienione - przyp. red.) powiedziała, że wyszła na pokład, ale bardzo na nim wiało i było zimno. Na chwilę obróciła się i w odległości 10-12 metrów zobaczyła w cieniu kobietę, siedzącą w kurtce z opuszczoną głową przy ścianie - obok niej miał stać duży wózek dla dzieci, większy niż standardowy wózek dla niemowląt. Zdaniem pasażerki 36-latka wyglądała na przygnębioną lub zmęczoną. - Nie było widać u niej żadnej energii - mówi w rozmowie z dziennikiem. "Widziałam nóżki dziecka. Były gołe, bez długich spodni, miał sandałki bez skarpet. Wózek był większy niż zwykłe dziecięce spacerówki. Przemknęło mi przez myśl, że jest niepełnosprawne" - dodaje kobieta. Jak podkreśla pani Małgorzata, barierki na pokładzie są wysokie i nawet dorosłemu trudno byłoby je przeskoczyć. Ponadto partner pasażerki miał ujrzeć w wodzie kartkę formatu A5 i zasugerował, że może być to list pożegnalny. Nie wiadomo jednak, co na niej było i czy ratownikom udało się ją wyłowić. Media: Dziecko prawdopodobnie było niepełnosprawne Z kolei "Super Express" podaje, że nieoficjalnie dotarł do zapisu monitoringu, który nagrał ostatnie ujęcia przed tragedią. Gazeta twierdzi, że na materiale widać, jak 36-latka trzyma dziecko, które obejmuje ją na wysokości bioder. Ustalenia dziennika mają potwierdzać, że siedmiolatek był niepełnosprawny. To jedyne szczegóły, jakie podała gazeta. Dokładne okoliczności zdarzenia wciąż nie są do końca znane - sprawę badają polska i szwedzka prokuratura. Początkowo śledczy z Gdańska ustalili, że na Bałtyku doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci. Później jednak rzeczniczka gdańskiej prokuratury, prok. Grażyna Wawryniuk, podała, że zmieniono kwalifikację czynu na zabójstwo dziecka i targnięcie się na życie przez matkę. Natomiast szwedzcy śledczy badają sprawę pod kątem morderstwa. Rzeczniczka Stena Line Polska Agnieszka Zembrzycka powiedziała w rozmowie z "Faktem", że ze wstępnych ustaleń wynikających z analizy nagrań monitoringu wynika, że dziecko wypadło za burtę, a osoba dorosła wskoczyła za nim.