Premier wyjaśniał, że pierwszy wybuch miał miejsce około północy. Wówczas rozpoczęto akcję ratowniczą. Około trzeciej w nocy doszło do drugiego wybuchu. - On odciął kilku ratowników i doprowadził do wielu ran i oparzeń - relacjonował Mateusz Morawiecki. Premier odwiedzi rannych górników - To wszystko jeszcze będzie bardzo dokładnie sprawdzane, badane - zaznaczył. - Wiemy już, że ofiarą tej akcji ratunkowej na pewno padł też ratownik, a być może życie zagraża też innym. Ratownicy pięknie mówią, że idą zawsze po żywego człowieka i zawsze trzeba się starać dotrzeć jak najszybciej do ludzi, ale sytuacja jest naprawdę bardzo, bardzo ciężka - ocenił szef rządu. Po godz. 14 premier wraz z delegacją udał się do szpitala w Siemianowicach Śląskich, gdzie trafili ranni. Trzeba ratować "aniołów stróżów" Razem z szefem rządu w kopalni był w środę wiceminister aktywów państwowych Piotr Pyzik. Jak zaznaczył, to bardzo trudna sytuacja, w której trzeba ratować "aniołów stróżów", jak nieraz na Śląsku nazywani są ratownicy górniczy. - Jesteśmy tu, czekamy i będziemy tak długo, dopóki nie będziemy mieli pewności, jaki jest ich los - zadeklarował. Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek przekazał wyrazy współczucia i kondolencje bliskim i rodzinom górników, którzy zginęli. - Chcemy zapewnić, że akcja ratunkowa, która trwa od godzin zaraz po północy, będzie kontynuowana, jest kontynuowana najbardziej profesjonalnie jak można to sobie wyobrazić. Tutaj od wielu lat pracują wyjątkowo doświadczeni i górnicy, i inżynierowie, i ratownicy górniczy - podkreślił Wieczorek. Wybuchy w kopalni Pniówek W środę po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach (śląskie) doszło prawdopodobnie do zapalenia metanu. W rejonie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów było 42 pracowników. Część z nich zostało przetransportowanych do szpitali. Większość poszkodowanych została poparzona. W czasie, gdy w rejonie prowadzonej akcji przebywały dwa zastępy ratowników, które poszukiwały trzech pracowników, doszło prawdopodobnie do kolejnego wybuchu.